I

128 14 11
                                    


W jasnych błękitnych oczach z charakterystyczną gwiazdą pojawił się niepokój. Ich właściciel otworzył usta z zamiarem wypowiedzenia się, jednak po chwili je zamknął. Prawdopodobnie zrobił to ze strachu, który go sparaliżował. Dainsleif ani trochę nie był zaskoczony jego reakcją. W końcu pewnie żył spokojnie. Pod nie wiedzą Celestii, gdy nagle się zjawia kolega z nacji, który zamierza mu "przeszkodzić" w egzystencji. Może być też tak, że po raz pierwszy zobaczył kogoś z swojego narodu, oprócz siebie w lustrze.

Jednak powodów jego strachu mogło być wiele, ale ich wymienienie zajęłoby sporo czasu, a go nie warto marnować. Czerwonowłosy właściciel lokalu jako jedyny zdał sobie sprawę z obecnej panującej sytuacji ze wszystkich zgromadzonych. Nie ma nawet co się dziwić, jeżeli każdy jest w jakimś stopniu podpitym.

- Proszę zostawić mojego klienta - powiedział barman, odkładając czyste kieliszki do szafy stojącej za nim. Po tym spojrzał wrogo na blondyna, który posłusznie wykonał jego prośbę.

- Przepraszam, ale pragnę porozmawiać tylko z Kapitanem Rycerzy Favoniusa - usprawiedliwił się Dainsleif, poprawiając kołnierz swojej peleryny.

- Oh?... W takim razie musi pan poczekać do jutra - rzekł barman, kontynuując dalej - Pan Kapitan jest nie trzeźwy, a gdy jest w takim stanie to nie da się z nim rozmawiać.

- A kim ty jesteś, aby mi mówić co mam robić? - zapytał zdenerwowany. Kątem oka widział jak ciemnowłosy zbiera się do wyjścia. Jak mu ucieknie, to potem będzie miał problem z zlokalizowaniem go.

- Hm?.... Jestem jego przybranym bratem - odpowiedział na pytanie właściciel tawerny, biorąc do dłoni następny kieliszek, który miał  zamiar wyczyścić. Mógł sobie jednak darować z udzieleniem odpowiedzi, bo i tak jego rozmówca nie był tym zainteresowanym.

W tym samym czasie błękitnooki opuścił pośpiesznie lokal. Blondyn natychmiast za nim ruszył, ponieważ nie chciał go stracić z oczu. Niestety mrok panujący na zewnątrz temu pozwolił. Było ciemno, a jedyne światło dawał księżyc wraz z gwiazdami. Zaczął iść wzdłuż uliczek miasta. Starał się wyostrzyć wzrok i ujrzeć sylwetkę poszukiwanego przez niego mężczyzny. Po paru minutach dostrzegł postać, która szła przed nim chwiejnym krokiem. Dało się dzięki tym ruchom zgadnąć, że osoba jest pod wpływem alkoholu. Od razu do niej podszedł, ale odgłosy jego cichych kroków zdradziły jego obecność. Kapitan je usłyszał jednak nie uciekł, tylko się odwrócił oraz wyciągnął miecz z pochwy.

- Czego ty ode mnie chcesz? - zapytał, starając się brzmieć poważnie. Mieczem mierzył w stronę Dainsleifa, ponieważ chciał choć trochę wyglądać groźnie.

- Rozmowy - odpowiedział chłodno, cofając się o krok od rozmówcy.

- Naprawdę? -dopytał się, chowając broń - Trzeba było mówić od razu!

- Mówiłem przecież...

- Nie przypominam sobie - przyznał, kontynuując - O czym chcesz porozmawiać? A czekaj, nie przedstawiłem się. Jestem Kaeya Alberich, Kapitan Rycerzy Favoniusa, czyli najgorętszy oraz najpiękniejszy mężczyzna w tym mieście.

- Ja jestem Dainsleif - powiedział po dłuższej chwili. Nie spodziewał się, że aż tak szybko znajdzie członka z klanu Albreichów. - Chciałbym porozmawiać o Khaenri'ah... Wydaje mi się że jesteś-....

- Mmm... Nic nie powiem na ten temat - przerwał mu błękitno oki, kręcąc głową na "nie" - może i jestem pod wpływem alkoholu, ale nie jestem ma tyle głupi, aby zdradzić, że jestem ostatnią nadzieją Khaenri'ah.

- Naprawdę jesteś ostatnią nadzieją Khaenri'ah? - oczy Dainsleifa dosłownie zabłysły z szczęścia. Znalazł prawdopodobnie księcia i wybrańca. Kaeya dopiero przetrawił swoje słowa, przez co uderzył się z otwartej dłoni w czoło.

- Tak, jestem jeżeli ojciec powiedział prawdę porzucając mnie...

- Niesamowite... - rzekł blondyn. Zaskoczony był nieco, że ktoś taki może być zarówno księciem oraz wybrańcem. - Mam nadzieję, że nikt inny tego nie wie...

- Oh.... Ah.... - ciemnowłosy zaśmiał się cicho - wiedzą o tym dwie osoby.

- To znaczy?

- Mój przybrany brat oraz mój przyjaciel - powiedział, odwracając wzrok - ale chyba nikomu nie zdradzili tej tajemnicy...

- Ale zawsze mogą to zrobić - westchnął Dainsleif - w takim razie będzie trzeba ich zamordować...

- Nie! Nie trzeba! - krzyknął Kaeya - Diluc na pewno nie zdradzi mojej tajemnicy, a Albedo... Sam jest powiązany z Khaenria'ah.

- Czyżby?

- Mhm! Mogę cię do niego zaprowadzić nawet i teraz...



𝙿𝚛𝚒𝚗𝚌𝚎 𝙺𝚑𝚊𝚎𝚗𝚛𝚒'𝚊𝚑Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz