Minęło już kilka dni od konfrontacji z Albedo, a Rhinedottir nie potrafiła uwierzyć w to co się stało. Została zdradzona przez swoje własne dziecko, któremu podarowała życie. Powinien być wierny swojej matce i nie buntować się jej woli.
- Dałam mu życie, więc mogę je również odebrać - powtarzała w kółko w myślach za każdym razem, gdy brała się za przeglądanie następnego stosu notatek. Szukała w nich słabości swojego dzieła. Wiedziała o tym, że jest wrażliwy na kontakt z wodą, ale nie na tyle, aby stracić przez nią życie. W głębi serca nie była pewna czy to dobry pomysł uśmiercając swoje arcydzieło nad, którym pracowała latami, a mimo to wciąż uważnie czytała każdy skrawek papieru.
Nie znalazła niestety nic. Nic co pomogłoby jej w urzeczywistnieniu jej planu pozbycia się szkodnika. Jedynie co mogła zrobić to się poddać, a tego nie chciała zrobić za wszelką cenę. Postanowiła sobie zrobić krótką przerwę na pozbieranie myśli, ale gdy miała usiąść w swoim fotelu jej wzrok natknął się na rysunek wiszący na ścianie. Przedstawiał on szkic stworzenia, którym był smok. Przez kilka długich minut stała jak wryta i wpatrywała się w rysunek, starając się cokolwiek przypomnieć. Na jej nieszczęście jej pamięć znowu ją zawiodła, a ogromną dziura straconych wspomnień co raz bardziej denerwowała kobietę.
Podeszła wolnym krokiem, depcząc po swoich rozrzuconych po ziemi notatkach, aby dostać się do rysunku wiszącego na ścianie. Ściągnęła go ostrożnie z obawą, że uszkodzi ponad pięciosetny pergamin. Przyjrzała mu się jeszcze raz z bliska, mając nadzieję, że wspomnienia wrócą tak samo jak w przypadku Albedo po zobaczeniu "Primordial Human Project."
W dolnym lewym rogu szkicu zauważyła zapisane słowo "Durin". Po przeczytaniu go, Rhinedottir zdała sobie sprawę, że gdzieś już je widziała wśród swoich notatek. Klęknęła, aby z powrotem wrócić do ponownego przejrzenia ich wszystkich w poszukiwaniu zapisków o smoku. W pomieszczeniu panował istny bałagan, więc to zadanie wydawało się niemożliwe, lecz do wykonania.
Minęło kilka godzin zanim kobiecie udało się znaleźć to czego chciała. Od razu wzięła za dokładne czytanie każdego zapisanego zdania, a z każdym słowem wspomnienia zdawały się wracać.
* * *
Następnego dnia Rhinedottir wraz z hydro Abyś Lectorem przybyli do miejsca gdzie powinny leżeć szczątki smoczego dzieła według wspomnień alchemiczki, czyli do Dragonspine. Wystarczyło tylko znaleźć jego szczątki, aby zebrać próbki i odtworzyć jego kopię, aby ten pożarł w zemście za zdradę Albedo. Brzmiało to na proste zadanie dopóki nie przekonała się o panującym tam klimacie. Wszystko było pokryte kilkucentymetrową, a nawet czasem metrową warstwą śniegu.
- Zanim znajdziemy szczątki smoka to zamarzniemy na śmierć - zauważył po jakimś czasie Lector, idąc za kobietą. Od razu napotkał jej surowe spojrzenie pełne pogardy, które potrafiło obudzić niepokój w każdej istocie.
- Nasze ciała są nieśmiertelne, więc nie ma czego się obawiać - powiedziała chłodno przez zaciśnięte zęby. Odwróciła wzrok i rozejrzała się dookoła, aby ocenić gdzie się znajdują. Otoczenie się jednak prawie nic nie zmieniło po nie całej godzinie chodzenia wśród białego puchu, który tylko utrudniał im drogę. - Szukaj nietypowych kształtów, a dzięki nim odnajdziemy szkielet.
- Tak jest - przyjął polecenie, uważnie przemierzając wzrokiem każdy skrawek terenu. Na nieszczęście tej dwójki opady atmosferyczne zaczęły nabierać na sile, który osłabił ich zasięg wzroku. Nie dość, że widok mieli ograniczony to poczuli się obserwowani. W pewnym momencie kobieta wraz z swoim towarzyszem zatrzymała się, aby nasłuchiwać otoczenie. Obydwoje byli świadomi niebezpieczeństwa, które oferowały te góry. Wiedzieli, że głównie tego powodem są Hilichurle, ale Dragonspine nigdy nie zostało dokładnie zbadane. Nie wielu odważyło się zagłębiać w głąb tych straszliwych gór, ponieważ z każdym krokiem temperatura malała.
Przez głośny świszczący i zimny wiatr usłyszenie czegokolwiek innego oprócz swojego własnego oddechu było czymś niemożliwym. W końcu nie przyjemne uczucie posiadania wzroku na sobie po kilku minutach stania nieruchomo ustąpiło, gdy przebiegł obok nich biały lis.
- Czyli to ten maluch nas obserwował - westchnęła Rhinedottir z ulgą, obserwując jak zwierzę znika z jej pola widzenia. Gdyby był to jakiś nieodkryty przez świat stwór to polegliby walce, ponieważ jej umiejętności walki osłabły z latami, a Abbys Lector nie mógłby użyć swojego żywioły hydro przez panującą temperaturę. Nie potrafiliby obronić nawet siebie, więc byli bardzo łatwym celem.Kontynuowali swoją drogę, a klimat zdawał się ocieplać. Dalej było strasznie zimno, ale dało się poczuć zmianę temperatury. Jakieś źródło ciepła znajdowało się przed nimi, ponieważ w niektórych miejscach ziemia była goła. Zbliżali się do celu, a los tego nie chciał, więc opady śniegu zamieniły się w śnieżyce.
- Może sobie odpuścimy i spróbujemy innym razem, gdy warunki pogodowe będą nam bardziej odpowiadały? - zapytał Abbys Lector, spoglądając na alchemiczkę, która kręciła przecząco głową.
- Nie. Nie możemy przekładać tego na później, ponieważ nie wiemy gdzie aktualnie znajdują się nasi wrogowie - odpowiedziała stanowczo, czując na sobie ponownie czyiś wzrok. Zatrzymała się i zaczęła się rozglądać. Chociaż widoczność była ograniczona to zauważyła w oddali zbliżającą się ludzką sylwetkę.
- Albedo? - pomyślała, gdy ten człowiek podszedł na tyle blisko, aby dostrzec jego wygląd. Posiadał ten sam wzrost, urodę oraz cerę, lecz nie był to on. Różnica między Albedo, a tą istotą była niewielka, więc tylko ktoś o dobrym wzroku mógł zauważyć brak złotej gwiazdy na szyi. Nie potrafiła sobie wyjaśnić w myślach dlaczego ich wygląd jest tak identyczny. Myśli ją tak pochłonęły, że w ostatniej chwili udało jej się ocknąć przed atakiem z strony tajemniczego człowieka. Ledwo udało się jej uniknąć ciosu wymierzonego mieczem prosto w twarz. Odskoczyła do tyłu, będąc zmuszona do następnego. Nie miała czasu na wyciągnięcie własnego miecza, ponieważ przeciwnik szarżował bez chwili wytchnienia. Jego ruchy były szybkie oraz precyzyjne, więc Abbys Lector gdyby próbował pomoc to sam zostałby najpewniej ranny.
Szczęście jednak długo nie stało po stronie Rhinedottir. Poślizgnęła się i upadła na twardy lód, a gdy próbowała się podnieść to ostrze znalazło się przed jej twarzą. Nigdy nie była w takiej sytuacji, więc to było naturalne, że poczuła stres i zapomniała o nieśmiertelności swojego ciała.
- Nie spodziewałem się, że się jeszcze kiedykolwiek zobaczymy - odezwał się, a oczy kobiety otwarły się szeroko. Nie przypominała sobie, aby stworzyła w przeszłości jakiegokolwiek innego homunkulusa oprócz Albedo. Chciała powiedzieć cokolwiek, ale strach ją paraliżował co satysfakcjonowało przeciwnika. Zanim ponownie zabrał głos, przysunął ostrze miecza do miejsca gdzie powinno znajdować się serce.
- Jestem zaskoczony tym, że w wciąż żyjesz, ale sprawisz mi radość umierając na moich oczach.
CZYTASZ
𝙿𝚛𝚒𝚗𝚌𝚎 𝙺𝚑𝚊𝚎𝚗𝚛𝚒'𝚊𝚑
FanfictionKhaenri'ah jest według wielu uważane za martwe. W końcu zostało ono zniszczone podczas wojny archonów, a jej cała ludność została zaklęta i przemieniona w "Hilichurle". Nie licznym jednak udało się uniknąć tego tak straszliwego losu. Jednym z takich...