1,5/2

2 0 0
                                    

  Czasami bywa tak, że budzimy się i mamy dziwne przeczucie ,,Dzisiaj na bank coś się stanie, czuje to" i wtedy cały dzień zmarnowany rozmyślaniem nad tym. Jedyne co, to czy faktycznie tak jest, że wewnętrzny głos ma racje i naprawdę tego dnia coś się wydarzy? Może to tylko dziwny zbieg okoliczności, sprawia, że dzieje się tak a nie inaczej. Jdnak jeżeli, tak nie jest to chciałbym zgłosić reklamacje, na mój wewnętrzny głos...

21 grudnia X roku

Budzę się jak zwykle równo z budzikiem, czyli dokładnie o szóstej pięćdziesiąt (jeśli chodzi o dzień roboczy, w weekendy zazwyczaj pozwalam sobie pospać do dziewiątej). Podnoszę się z łóżka do pozycji siedzącej i zerkam przez okno. Jest jeszcze ciemno i chyba pada śnieg. Znowu.

— Wyspałaś się? — pytam zasypanym głosem Łajkę, a ta ziewa przeciągle po czym znów się kładzie. — Tak myślałem — śmieje się lekko.

Z doświadczenia wiem, że lepiej od razu wstać i iść się ogarnąć, ale cóż poradzić jak się nie chce? Kładę się jeszcze na pięć minut rozmyślając w między czasie nad dzisiejszym dniem. Ostatecznie nie dochodzę do żadnej konkluzji, a dywagacje przerywa mi dzwoniący telefon.

— No dzień dobry — słyszę już praktycznie rozbudzony głos Xaviera w słuchawce. — Jak tam, wyspany?
— Cóż jeśli mam być szczery to... całkiem całkiem — odpowiadam przewracając się na brzuch.
— To się bardzo cieszę, bo dzisiaj mój drogi, zabieram cię w ciekawe miejsce.
— O rany już się boje — śmieje się pod nosem.
— Aha, No ale co? Chcesz mi powiedzieć, że moje pomysły są złe?
— Nie, że są złe, ale nie wszystkie są tak ciekawee jak mówisz.
— Oj tam oj tam, raptem raz mi się nie udało.
— Wystawa sprzętu AGD, zamknięty punkt widokowy, nieczynna stacja, księgarnia...
— Pozwól, że ci przerwę, bo się rozpędziłeś. To, że nawet w tamtej księgarni wykupili najnowszą część tego twojego komiksiku nie było moją winą — przerwa mi stanowczo.
— Racja, ale jechaliśmy do niej całą godzinę w ścisku metra, między tyloma ludźmi — na samą myśl o tym przechodzą mnie ciarki.
— Wybacz nie przewidziałem tego — milknie na chwile. — Jednak przyznasz, że pójście na plaże było dobrym pomysłem, tak samo jak i cała reszta tego co tam robiliśmy.
— Tak tak Xavier — odpowiadam jak gdyby nigdy nic, czując na ciele nagły przypływ ciepła wywołany miłymi wspomnieniami.
— No właśnie. Także widzisz, nawet jeżeli nie idzie idealnie zgodnie z planem potrafię uratować sytuacje. Zawsze — śmieje się.
— Okej okej ty narcyzie — droczę się z nim i czuje, że ma ochotę mnie szturchnąć. (Zawsze to robi gdy tak go nazwę) — To gdzie się spotykamy?
— Kończysz piętnaście minut wcześniej, więc możesz podejść pod moją szkołę i z tamtąd już się tobą zajmę.
— Okej pasuje mi, w takim razie do zobaczenia.
— Do zobaczonka — odpowiada radośnie i się rozłącza.

Siedzę tak z uśmiechem wymalowanym na twarzy jeszcze chwile, po czym zrywam się z łóżka, zabieram wcześniej naszykowane ubrania i szybkim krokiem idę do łazienki. Nie mija nawet dwadzieścia minut, jak cały gotowy siedzę przy kuchennym stole i zajadam owsiankę.

— A co ty taki od rana uśmiechnięty? — pyta mnie mama w oczekiwaniu na kawę.
— Ja? Wydaje ci się.
— Matkę chcesz oszukać?
— No dobra masz mnie. Xav zadzwonił i powiedział, że po zajęciach zabiera mnie w jakieś nowe ciekawe miejsce.
— A więc to dlatego — uśmiecha się w ten swój podejrzliwy sposób.
— Co to za sus uśmieszek mamo.
— Jaki tam podejrzany — zbywa mnie. — Bawcie się dobrze i uważajcie na siebie — dodaje zabierając gotową kawę z ekspresu.

Moja mama to niezła shiperka, ale lubię to jej luźne podejście. Do tego co czuje i do kogo, generalnie do mnie, ale i do życia. Oczywiście, jeśli nie uzna, że sytuację można zaliczyć do poważnych, bo gdy jest odwrotnie, to potrafi pokazać swoją jak to mówi „babską siłę"...
   Kończymy razem śniadanie, wstawiam naczynia do zmywarki i idę do przedpokoju.

21 December Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz