ROZDZIAŁ V; ZDEMASKOWANY

407 43 24
                                    

ROZDZIAŁ V; ZDEMASKOWANY

Nie było to oczywiście pierwsze nocowanie nastolatka u miliardera. Choć obudził się rano z nie małym szokiem na kanapie, już po chwili uśmiechnął się sam do siebie i ruszył do kuchni, by sporządzić dla siebie i wciąż śpiącego miliardera śniadanie.

Podczas włączania ekspresu do kawy, zaczął odtwarzać wydarzenie z nocy, by przypomnieć sobie w jaki sposób właściwie zasnął i nie pamiętał momentu utraty przytomności.

Nie przyniosło to jednak żadnych rezultatów, a z zamyśleń wyrwał nastolatka głośny dźwięk włączania się maszyny.

***

Minęło piętnaście minut, a na obu talerzykach już znajdywały się po dwa tosty francuskie, bita śmietana, owoce i ciepłe napoje. Dla starszego kawa, a dla młodszego kakao jak to mieli w zwyczaju robić.

Peter już chwytał za oba talerze, lecz momentalnie zamarł słysząc głośne kroki, zbliżające się w jego kierunku. Z początku pomyślał, że to Pan Stark się obudził i chciał dotrzymać mu towarzystwa, lecz szybko obalił te teorie.

Kroki były bardzo ciche i delikatne. Wybrzmiewał w nich stukot kobiecego obcasa.

Nastolatek bez większego namysłu, w pośpiechu odłożył jedzenie na kuchenny blat i wskoczył na sufit, przykleił do niego nogi i ręce, modląc się by Natasha Romanoff jakimś cudem go nie zauważyła. Było to dość mało prawdopodobne w końcu latami zajmowała posadę rosyjskiego szpiega.

Gdy kroki stawały się coraz głośniejsze, Parker wyciągnął z kieszeni wygniecioną maskę i naciągnął ją sobie na twarz.

Dokładnie w tym samym momencie Czarna Wdowa postawiła pierwszą stopę na kafelkowej, kuchennej podłodze. Jak się okazało nie była też sama.

Tuż za nią wlekł się Clint Barton w fioletowej piżamie w kaczuszki.

-Bez przemocy- tylko to zdołał wydusić, po tym jak kobita spojrzała zdezorientowana w górę.

-Czy ty...- zaczął Hawkeye unosząc jedną brew, a nastolatek mimowolnie odkleił sie z sufitu, skoczył na ziemie i stanął tuż przed dwójką bohaterów.

-Możemy dojść do wspólnego porozumienia- mruknął, gdy Czarna wdowa przywarła go do ściany i przyłożyła mu nóż do gardła.

Momentalnie wstrzymał oddech, zacisnając mocno oczy. Kropla potu pociekła mu po plecach, gdy zimny metal musnął delikalnie jego szyje. Nie wyrządził żadnej szkody tylko delikatnie przeciął materiał maski i spowodował nie głębokie nacięcie na skórze. Mimo to, jednak syknął z bólu. W końcu krew się przelała.

-Jesteś z hydry? Bawisz się w podróbę Spidermana?- po tych słowach szykował się na brutalną śmierć z ręki wyszkolonej agentki, lecz ta jakimś cudem nie nastąpiła, a silna ręka kobiety, przestała przyciskać go do lodowatej ściany.

Ostrożnie otworzył oczy, a widok który zastał był co najmniej zaskakujący.

-To dziecko- powiedział Clint Barton, a jego przyjaciółka nagle przestała się wyrywać w jego ramionach. Uniosła brew i całą uwagę zwróciła na chłopca, jakby dopiero teraz dotarła do niej ta informacja.

-Dziecko...- powtórzyła, a Hawkeye ostrożnie ją puścił.

***

Wciąż czuł się niezręcznie, gdy siedział obok rudowłosej kobiety. Nawet jeśli tym razem byli na kanapie z ciepłym kakao i piankami.

-Co mnie zdradza?- spytał po dłuższej chwili, a Pan Barton lekko się uśmiechnął.

-Głos, wzrost, zachowanie... Pamiętaj, że nie bez powodu mówią na mnie sokole oko- uśmiechnął się lekko i wziął łyk wcześniej przygotowanego ciepłego napoju.

-Więc od jak dawna Stark ukrywa przed nami ten mały sekret?- spytała Natasha Romanoff, podkreślając wyraźnie słowa "mały". Ewidentnie Pan Stark będzie miał przerąbane. A może miał to być żart, ukazujący niski wzrost nastolatka. Obie opcje były wysoce prawdopodobne.

-Plus minus... pół roku?- bardziej zapytał niż stwierdził fakty. Szczerze mówiąc były to tylko przypadkowy traf. Nie pamiętał dokładnej daty kiedy Pan Stark zawitał u jego progu i wymyślił wycieczkę do niemiec.

-To było przed wojną na lotnisku? Stark zrekrutował dziecko?

-Ej! Nie jestem aż takim dzieciakiem. Mam piętnaście lat- sam nie był pewien czemu wypowiedziałem te słowa z takim zachwytem i pewnością siebie. Clint Barton parsknął na te słowa.

Siedział z dwójką bohaterów jeszcze pół godziny, nim zaczął poważnie się zastanawiać, gdzie znajdywał się miliarder. Odstatnim razem, gdy właściwie go widział, filantrop spał jak zabity na jednym z foteli. Ciekawe, że jeszcze się nie obudził skoro była już siódma, a lekcje w szkole zaczynały się o ósmej.

-Ósmej...-mruknął i gwałtownie poderwał się z kanapy. Została mu godzina by spowrotem wrócić do akademii, a miał przed sobą jeszcze całą drogę. Nie wspominając już o pytaniach Wade'a, których pewnie nie będzie mógł potem uniknąć.

-Zapomniałem o szkole, muszę iść- dodał w pośpiechu, po czym podbiegł do okna i otworzył je na oścież. Było mu szkoda, że nie zdążył się pożegnać z miliarderem, ale miał ważniejsze priorytety.

-Do widzenia!- krzyknął, wyskakując przez okno. Nawet nie czekał na odpowiedź bohaterów, bo już latał między wieżowcami na własnych sieciach.

***

Wybiła ósma, gdy parker jak poparzony wparował do klasy. Wszyscy uczniowie, wraz z nauczycielką, Natashą Romanoff, momentalnie zwrócili całą uwagę na jego osobę.

-Spóźnienie- odparła kobieta, po czym gestem dłoni wskazała na pierwszą ławkę. Peter niechętnie zajął miejsce z przodu i zaczął rozmyślać nad tym w jaki sposób kobieta tak szybko znalazła się w akademii.
On sam potrzebował wiele czasu, by dotrzeć na miejsce na sieciach, a rudowłosa tak po prostu się tu pojawiła.

-------------------------------------------------------

PUBLIKACJA

Data publikacji: 03/01/2023

-------------------------------------------------------

Cześć! Udało się, mamy rozdział.
Chyba pierwszy raz nie mam nic więcej do powiedzenia :)

Jednak mam
Jestem debilem! XD
Mam ten telefon od pół roku, a dopiero teraz ogarnęłam jak się cofa

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 03, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

S.H.I.E.L.D. ACADEMY || Peter ParkerOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz