– Przykro mi, ale po dzisiejszej wizycie diagnoza jest jeszcze gorsza - odparł smutno lekarz.
Hyunjin następnego poranka, zaraz jak się obudzili wsiadł w samochód i ponownie zabrał młodszego do szpitala. Nie był na niego w żaden sposób zły, choć po smutnym wyrazie twarzy Lee czuł, że chłopak właśnie tak postrzega jego stosunek do sprawy. Sam już nie wiedział jak sobie poradzić z tym co przeczytał i czego później dowiedział się z słów szatyna, który w zasadzie nie chciał za bardzo z nim rozmawiać, a potem padł zmęczony i zasnął.
Dlatego też aktualnie siedział w gabinecie mężczyzny, którego by spotkać jeszcze tego dnia musiał przez prawie godzinę kłócić się z repepcjonjstkami. Na szczęście był na tyle przekonujący, że w jakoś udało mu się dostać możliwość wizyty jeszcze do południa. Niestety podczas niej nie był zadowolony. Targały nim emocje, których starał się nie pokazywać i może to sprawiało, że wszystko działało na niego podwójnie, ale miał wrażenie, że doktor wcale z nim nie współpracuje.
– Co ma pan na myśli mówiąc gorsza? - spytał zdenerwowany.
– Nowotwór staje się coraz groźniejszy. W ciągu ostatnich czterech miesięcy działo się to powoli i nie spodziewaliśmy się takiej odskoczni, jaką wykryłem tydzień temu - wyjaśnił spokojnie. – Wczoraj rozmawiałem z Panem Lee o możliwym przeszczepie, ale jest on pod dużym znakiem zapytania.
– Macie zrobić wszystko, nie obchodzą mnie wasze wątpliwości, on ma żyć - zacisnął dłonie w pieści.
– Operacja jest bardzo ryzykowna, szczególnie przy tak gwałtownych zmianach.
– Ale to nie może być prawda, przecież nie masz nawet objawów - zwrócił się z nadzieją do ukochanego.
– Mam, tylko, że pojawiły się niedawno, a ty o nich nie wiedziałeś - wyznał cicho.
– Dlaczego je ukrywałeś? Przez jak długo? - jego oczy znów zaszły łzami.
– Prawie rok.
– Dlaczego?
– Bo nie chciałem widzieć cię takiego jak teraz - powiedział załamany. – Płaczącego z mojego powodu, bo oboje wiemy, że niedługo umrę.
– Nie umrzesz - przetarł mokre polika. – Dojdzie do operacji. Jeśli chodzi o koszty to proszę się nie martwić - spojrzał na starszego gościa w białym fartuchu.
– Panie Hwang, będę szczery - zaczął. – Złośliwy, drobnokomórkowy rak płuca jest jednym z najtrudniejszych przypadków, z jakimi mieliśmy do czynienia. Mamy dawcę, ale przeszczep na tę chwilę w ponad sześćdziesięciu procentach skończy się niepowodzeniem, czyli zgonem pacjenta.
– Czyli zostawiacie go bez szans? - zapytał niedowierzając.
– Nie, aczkolwiek na operację potrzebujemy z własnej woli podpisanej zgody chorej osoby, a trzy razy na razie została ona odrzucona - przeniósł wzrok na Felixa. – Proponowałem też chemioterapię, jedyną, która mogła by pomóc, ale też nie została zaakceptowana.
Blondyn z szokiem czekał aż młodszy coś powie. Nie potrafił zrozumieć czemu mając już wcześniej, kiedy było lepiej możliwość przystąpienia do operacji on nie skorzystał. Bolała go świadomość, że chłopak najprawdopodobniej już się poddał. Tak samo jak jakiś czas temu pragnął zakończyć swoje życie i cały czas się krzywdził. Począł się zastanawiać, czy zachowanie Lee było również kierowane chorobą.
Kochał go i nie wyobrażał sobie pozwolić mu tak zwyczajnie mówić nie, gdy jeszcze chciano mu pomóc. Nie, kiedy ich relacja w końcu zaczynała kwitnąć i Hyunjin faktycznie sądził, że jest dla nich szansa, w której szatyna tak bardzo się zapierał. Teraz już znał powód. Felix nie chciał się zakochać, ani dać zrobić to jemu, by nie cierpieli później jeszcze mocniej. Okazuje się, że przegrywał z jednym i drugim.
– Zanim spytasz - odezwał się. – Wiesz dobrze jak bardzo nienawidzę siebie i ile razy pragnąłem to zakończyć. Gdy usłyszałem, że mam raka na początku nie byłem nawet pewien czy się smucę, czy cieszę. To przed tobą zataiłem, kiedy ci się zwierzałem. Tamtego dnia chciałem to przyspieszyć. Robiłem to dla siebie, ale i dla was - ostatnie zdanie wyszeptał.
– Kruszynko, jak to dla nas? Gdybym wiedział oddałbym wszystko co mam, żebyś wyzdrowiał, a ty...
– To mój wybór Hyun...musisz to uszanować.
– Jeśli mogę wtrącić. I tak będzie pan się musiał przenieść do szpitala na stałe i to właściwie dość szybko. Zdrowie samo wkrótce da znać o swoim słabym stanie. Naprawdę sugeruję tę chemioterapię. Da Panu również więcej czasu na podjęcie ewentualnej decyzji, a tutaj postaramy się ulżyć cierpieniu...może nie tylko cielesnemu - stwierdził mężczyzna.
– Mam wam się dać faszerować chemikaliami? Chyba podziękuję.
– Skarbie, ja cię błagam - złapał go za dłonie. – Nie chcę myśleć o sobie, ale to da nam czas, którego brakło naszej miłości. Może nawet uda mi się ciebie przekonać.
– Słyszałeś, że raczej się nie uda - wymamrotał.
– Wolę dowiedzieć się, że operacja się nie powiodła, ale zrobiliśmy co w naszej mocy, niż patrzeć jak się wykańczasz na moich oczach - powiedział zrozpaczony. – Kocham cię, rozumiesz? Proszę, jeśli nie dla siebie, to chociaż dla mnie, rodziców.
Felix miał w głowie istny mętlik. W pewnym sensie chciał już mieć wszystko za sobą, ale bycie przy tym bezwzględnym egoistą mu nie sprzyjało. Wiedział, że blondyn przeżywał katusze i pragnął jedynie zatrzymać go przy sobie, lecz on mimo, że dzięki niemu pokochał pojedyncze rzeczy i zjawiska na tym świecie nie było to w stanie go przekonać. Bo niestety pokochanie świata nie zawsze idzie w parze ze znalezieniem siebie. A Felixa właśnie zniszczył jego labirynt, w którym wewnętrznie zamknął się lata wcześniej.
Patrząc natomiast na zbolałą, wystraszoną buzię swojego ukochanego nie umiał mu odmówić. Domyślał się, że chłopakowi i tak nie uda się zmienić jego zdania, ale jeśli w ten sposób będzie mógł sprawić, że Hwang poczuje się nieco lepiej i nadal pozostanie w nim resztka nadziei to był gotowy poświęcić się i poczekać jeszcze trochę. Bo on był dla niego najważniejszy. Stanowił oparcie i priorytet w jego marnym życiu.
– W porządku - westchnął. – Co mam podpisać i gdzie?
– Tutaj - podsunął mu odpowiednią kartkę. – Zgadza się pan na stałe leczenie i bezwarunkowy pobyt w szpitalu? - dopytał lekarz.
– Na to wychodzi - westchnął biorąc długopis do ręki.
Chwilę później byli już na korytarzu w celu udania się do wyjścia. Lee cieszył się, że Hyunjin nie smucił się, jak wcześniej i spokojnie rozmawiał zawzięcie z mężczyzną, który zdecydował się ich odprowadzić. Z tego co wychwycił tyczyło się to głównie jego pobytu w tym miejscu, odwiedzin, jedzenia, dobrego traktowania przez innych. Według szatyna, typowy on - nadopiekuńczy, uroczy i najcudowniejszy na całej planecie.
– Panie Hwang, jego organizm mimo złej aktualnie kondycji był i jest naprawdę silny. Im wcześniej zaczniemy terapię, tym zwiększymy szansę do udany zabieg - zatrzymał starszego, przy drzwiach.
– Dziękuję, będziemy jutro o tej samej porze - odpowiedział miło, po czym wziął młodszego za rękę i ruszył w stronę samochodu. – Tobie też dziękuję.
– Za co? - zdziwił się.
– Za to, że z nas nie rezygnujesz i wciąż możemy to przetrwać - wytłumaczył.
Zanim wsiedli, by jechać do domu starszy ucałował wargi swojego ukochanego i przytulił do siebie jego smukłe ciało. Zaciągnął się jego zapachem, czując się, że los nie napisał nadal pewnego zakończenia dla ich historii. Wiedział, że uległo ono zmianie, tylko na ile będzie on z niej zadowolony?
~~~
Także ten...dalej się lubimy czy mam przejebane?
Jeszcze pięć rozdziałów zostało do końca. Sporo może się nadal wydarzyć, a znacie mnie i wiecie, że skoro tak mówię, to serio nie będzie łatwo.
Luv, Anka ♡
CZYTASZ
𝓘 𝓕𝓸𝓵𝓵𝓸𝔀 ~Hyunlix~
Fanfiction"Prosił, by wraz z nim cieszył się życiem, lecz jego marzeniem od lat była śmierć. Później...stała się po prostu prawdą." ... Felix cierpiał. Od lat czuł jak bezdenna pustka go wypełnia i przeraża. Tracił każdego na własne życzenie, odpychał ich, bo...