IV

531 57 64
                                    

- Nie wierzę, że dalej ją trzymasz - zdziwił się szatyn wyciągając z kartonu starą koszulkę Hwanga.

- Ta, mam wrażenie że jeszcze tak niedawno była na mnie za duża, a teraz byłaby pewnie dobra na ciebie - podszedł bliżej dotykając bawełnianej bluzki.

- Czy ty sugerujesz, że jestem mały? - oburzył się.

- A nie jesteś? - wyrwał mu materiał z dłoni i uniósł go wysoko nad swoją głowę. - No? Dosięgniesz?

Młodszy spojrzał na niego spod byka. Tak, nie lubił, gdy wypominano mu jego wzrost, jednak wiedział, że blondyn robił to tylko tylko żeby go wkurzyć. Nie zamierzał nawet próbować doskoczyć wystarczająco w górę. Nauczył się już dawno, że nic mu to nie da, bo chłopak i tak odda mu daną rzecz dopiero, gdy mu się nie będzie chciało wysilać z ciągłym denerwowaniem go. Przywyknął do tego już dawno. Tylko, by się zmęczył i dał satysfakcję blondynowi, czego nie chciał.

- Ile razy mówiłem ci już jaka z ciebie wredota? - westchnął.

- Robisz to co najmniej raz w tygodniu, spokojnie przyzwyczaiłem się - przewrócił oczami, po czym rzucił szatynowi koszulką w twarz.

- Z szacunkiem - upomniał go przytulając ubranie.

- No tak, w sumie to jest bardziej twoja niż moja. Kiedyś sięgała ci prawie do kolan, pamiętasz? - zaśmiał się próbując przytoczyć następne wspomnienie.

Jak on był wdzięczny swojej sentymentalnej duszy, która nie potrafiła nigdy wyrzucić niczego co kojarzyło mu się z Lee. Nawet gdy mając te szesnaście lat, kiedy pozbywał wielu bezużytecznych przedmiotów z pokoju w domu rodzinnym. Zdarzyło mu się wtedy wyrzucić jakieś zdjęcie z rodzicami i tego nie zauważyć, ale wszelkie pamiątki związane z najlepszym przyjacielem musiały być na miejscu. Jego tata prosił wielokrotnie, żeby pozbył się jak to nazwał łachmana, aktualnie trzymanego przez Felix, a on przeczył za każdym razem, choć już dawno jej nie nosił. Ona nie miała prawa zostać wyrzucona.

Ale nie to właściwie było jej historią. Zaczęło się od jednego nieplanowanego nocowania, gdy musiał pożyczyć jedenastoletniemu chłopakowi ciuchy do spania, a on wybrał sobie właśnie tę bluzkę. Nie wiedzieli jeszcze jak bardzo ważną część w ich ledwo nastoletnim życiu będzie miała.

Był czternasty kwietnia. Pierwszy raz, kiedy zostali sami w domu Hyunjina i to jeszcze na noc, o czym wtedy jeszcze nie byli poinformowani. Radości nie było końca. Poczuli wtedy jakby mogli wszystko. Jak każde dziecko, które dostaje chwilę samotności w wielkim dla niego budynku. Skakali po wszystkich łóżkach i kanapach, czego normalnie nie wolno im było robić, zrobili sobie kakao tłukąc przy tym kubek, słoik i rozsypując brązowy proszek po całej podłodze, ale posprzątali po sobie od razu mając nadzieję, że sprawiając wrażenie grzecznych dzieci częściej będą dostawać wolną rękę. Uważali, że starsi nie zauważą, jeśli nie będzie śladów.

- Jesteś beznadziejny w gotowaniu - przyznał młodszy siadając przed telewizorem.

- To nawet nie było gotowanie. Podgrzanie mleka i wsypanie kakaa to nic coś wielkiego mały gamoniu - szturchnął go zajmując miejsce obok przyjaciela.

- Jak mnie nazwałeś przebrzydła glisto?!

- Podstępny karaluch!

- Głupi pajac!

- Gruby klaun!

- Parszywa parówa!

- Zmutowana płaszczka!

- Zgniły kwiatek!

- Wrodzona wada mózgu!

- Maślany grzyb!

𝓘 𝓕𝓸𝓵𝓵𝓸𝔀  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz