XIV

402 47 63
                                    

– To ja będę leciał - odezwał się szatyn z zamiarem wyjścia z mieszkania.

– A to gdzie niby? - Hyunjin podniósł wzrok znad laptopa.

– Na spotkanie z rodzicami. Mama do mnie dzwoniła, nie mówiłem ci? - zapytał nieco zmieszany.

– Nie sądzę. Może cię podwiozę?

– Co się będziesz specjalnie zbierał? Nie mam daleko, a spacer dobrze mi zrobi - westchnął.

– No dobra, tylko wróć zanim się ściemni, a jak coś to telefon w rękę i jestem za dziesięć minut - polecił.

– Tak, wiem - podszedł do chłopaka i cmoknął go szybko w usta. – Załatwię to szybko i wracam.

Blondyn tylko zaśmiał się, gdy chłopak w pośpiechu ubrał buty i wybiegł z mieszkania. Ledwo przyjechali spowrotem, a już mu go zabrali na najbliższy czas. Rozpierała go zazdrość. Może i spędził z nim trzy dni na odludziu, ale nadal było mu mało. Teraz, gdy już wiedział nie mógł tego zaprzepaścić i dać mu jak najwięcej miłości i atencji.

Kiedy zakończył już wszystko co miał zrobić elektronicznie jego wzrok utkwił we wciąż nierozpakowanych walizkach. Młodszy co prawda mówił, że zajmie się nimi wieczorem, ale dlaczego miałby go nie odciążyć skoro i tak się nudził? Wstał mozolnie z kanapy, po czym zabrał swój bagaż do pokoju. Uśmiechnął się widząc, że prawie połowy rzeczy wcale nie użył. Przez większość czasu pogoda pozwalała mu chodzić bez koszulki, a on sam dobrze wiedział, że jego ukochany tylko czerpał z tego przyjemność. Ten czas niezaprzeczalnie uznawał za udany.

Kiedy odwiedzał czyste ubrania i segregował te do prania zastanowił się dłużej nad tym wszystkim. W zasadzie nie ustalił z Felixem jak wygląda ich relacja. Czy mógł nazwać go swoim chłopakiem i mówić, że są w związku, skoro nawet go nie zapytał? Czuł, że byłoby to właściwie, ale wolał mieć pewność. Chciał go dzisiaj zapytać. Chciał oficjalnej odpowiedzi. A więc miał następny powód, by bardziej nie móc doczekać się zobaczenia znów chłopaka do domu.

Wszedł do pokoju szatyna i otworzył jego szafę. Z rozczuleniem podniósł z wierzchu wciąż spakowanych ubrań kawałek zwiniętej kartki. Czytał z uwielbieniem linijkę po linijce piosenkę, której był adresatem. Ciężko mu było uwierzyć, że naprawdę to właśnie jemu trafił się taki anioł. Ucałował papier i odłożył go z szacunkiem na bok, by później zapewne przeczytać tekst jeszcze kilka razy. Uzależnił się od niego. Pragnął ponownie usłyszeć, jak chłopak śpiewa. Nagle także  dostał potrzebę napisania mu czegoś własnoręcznie. Chciał dać mu wyznanie równie piękne, choć sądził, że nigdy nie będzie w stanie stworzyć czegoś w ogóle porównywalnego. Ale nawet jeśli, dla niego warto spróbować i tego się trzymał.

Kiedy chował jego poskładane ponowie pary krótkich spodenek zauważył duży segregator. Nie spodziewał się, że młodszy ukrywał coś takiego. Może i nie powinien, ale ciekawość wzięła górę, więc pochwycił przedmiot w dłonie, by po chwili wyleciała z niego biała koperta. Była ona sporych rozmiarów i zdecydowanie przepełniona. Podniósł ją z szybko bijącym sercem. Coś mu mówiło, że nie ma w niej nic dobrego, a przynajmniej nic co chciałby wiedzieć. Jednak i to nie powstrzymało go przed zajrzeniem do jej środka. Wyciągnął na raz wszystko, co znajdywało się w niej i zaczął przeglądać złożone kartki i zdjęcia.

Wstrząs jakiego doznał już po tytule pierwszej z nich był nie do opisania. Dłonie z każdą sekundą trzęsły mu się co raz mocniej, a litery rozmazywały pod nadmiarem wody w oczach. Zakręciło mu się w głowie tak, że musiał podeprzeć się ściany, by chwijnym krokiem przenieść się na łóżko. Nie akceptował tej czytanej treści. Dwie ostatnie kartki były jeszcze gorsze od poprzednich. Miał wrażenie jakby spadał nie mogąc się złapać już niczego. Jego ostoja, sens życia chował przed nim coś takiego. Jego świat w tamtej chwili pękł, a on wylewał gorzkie łzy. Czuł, że powrót Lee do mieszkania jednak nie przyniesie mu szczęścia i nadziei, a zada więcej bólu i potwierdzi nowopoznaną, niezmienną przyszłość.

Pozostawała jeszcze jedna kwestia. Czy chłopak naprawdę poszedł odwiedzić rodziców, czy go okłamał? Liczył na pierwsze, spodziewał się drugiego.

...

Godzinę później wciąż załamany siedział przy kuchennym stole, na którym leżała ta piekielna koperta. Bał się. Najzwyczajniej w świecie bał się rozmowy z Lee. Nie chciał usłyszeć, że to była prawda. Wiele by to wyjaśniało, ale o uparcie wmawiał sobie, że to tylko niewykorzystany dowcip z pierwszego kwietnia. Teraz i ta piękna piosenka zabrała jeszcze innego brzmienia. Szatyn podczas pokazywania mu jak bardzo go kocha powiedział mu o tym. Dopiero teraz to widział. Widział to, co początkowo zrozumiał zupełnie nie tak.

Nie zareagował nawet na otwarcie się drzwi. Głuchą ciszę przerywało pociąganie nosem z przedpokoju i odgłosy zdejmowania obuwia. Hyunjin uniósł swoją zapłakaną buzię i oparł ją w dłonie. Już był niemal pewien, że chłopak poszedł nie w to miejsce, które mu podał, a to złamało go tylko bardziej. Nawet nie myślał jak w ogóle zacząć tę rozmowę. Gdy jednak ocierający polika z łez, trzymający w dłoni jakiś dokument Felix wszedł do pomieszczenia słowa same zaczynały się układać w zdania. Nienawidził, gdy dziewiętnastolatkowi było smutno, ale nie potrafił go pocieszyć. Sam był zbyt wstrząśnięty.

– Nie byłeś u rodziców - stwierdził zachrypniętym od szlochu głosem.

Szatyn spojrzał na niego zmieszany, starając się ukryć własne załamanie, ale gdy dostrzegł, co starszy znalazł w jego pokoju jego tęczówki nagle stały się najbardziej bolesnym widokiem, jaki blondyn miał okazję zobaczyć. Zapłakał żałośnie upadając na kolana przed chłopakiem. Tak przykro mu było, że tyle czasu milczał, robił wszystko, by utrzymać tajemnicę, a on odkrył ją sam, w taki sposób. Wtulał się w nogi swojej miłości pragnąc od niego jedynie wybaczenia. Nic więcej nie było mu potrzebne, nie mógł tego nawet oczekiwać.

– P-Przepraszam - wydukał. – M-Miałem nadzieję, że b-będzie lepiej. Dlatego c-ci nie powiedziałem. Przepraszam.

– Kruszynko...błagam cię... - załkał zniżając się ciałem do poziomu Lee i pochwycił go w swoje ramiona. – Nie, t-to nie jest prawda. Nie może być. Powiedz mi, że nią nie jest... - szepnął, bo tylko na to było go stać.

Ten tylko drżącymi rękoma podał mu papierek, a Hyunjin ze strachem zaczął czytać ledwo sklejając to w całość. Nic już do niego nie dochodziło. Po skończeniu wbił wyrażające tak okropne cierpienie oczy i twarz ukochanego. Wiedział, że to on musiał teraz być tym silnym, okazać mu wsparcie, ale nie do końca tego dnia. Od jak dawna młodszy musiał wiedzieć, skoro pierwsza koperta była sprzed prawie trzech miesięcy? Dlaczego nie miał o niczym pojęcia? Czy jego próba samobójcza tamtego dnia miała głębszy powód, niż chłopak mu przedstawił? Chyba nie musiał zgadywać. To wszystko się łączyło.

Do późnego wieczora siedzieli po prostu wtuleni w siebie. Nikt nie wiedział co więcej powiedzieć. Oboje starali się być silni, żadnemu to nie wychodziło. Z resztą, kto by im się dziwił. To była najgorsza informacja, jaką dane im było kiedykolwiek poznać. Wieść przypieczętowująca ich marny los i koniec, którego Hwang tak bardzo się obawiał...

~~~

Na tym etapie pewnie większość domyśla się o co może chodzić i dlatego ja stąd uciekam i na nic nie odpowiadam. Zamykam się w bunkrze, nie znajdziecie mnie.

A teraz serio idę spać, bo jutro będę umierać, jeszcze bardziej niż dzisiaj.

Luv, Anka ♡

𝓘 𝓕𝓸𝓵𝓵𝓸𝔀  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz