V

502 62 45
                                    

Miniony czas spędzony na odnajdywaniu innych cennych przedmiotów okazał się jedynie ciszą przez istnym sztormem mającym miejsce około godziny czwartej nad ranem, kiedy Hyunjin przebudził się słysząc huk z pomieszczenia obok. Automatycznie jego oczy powędrowały na wciąż ciepłe miejsce po jego lewej. Orientując się, że chłopak, który zasypiał razem z nim nie leży wcale wtulony w poduszkę poderwał się do siadu. Serce w sekundę zaczęło wybijać szybszy rytm. Spodziewając się gdzie go znajdzie pobiegł do łazienki i szarpnął za klamkę, co o dziwo nie zadziałało. Szatyn nigdy nie zamykał się na klucz, bo zawsze szanowali wzajemną prywatność, a poza tym i tak nie widzieli powodu do wstydu przed sobą.

- Felix? Wszystko dobrze? - zapukał delikatnie mając nadzieję, że po prostu niepotrzebnie panikował.

Chwilowa cisza niestety jeszcze bardziej podsysala jego niepokój. Starał się usłyszeć cokolwiek, aż w końcu najprawdopodobniej wstrzymywany przez jego obecność pod pomieszczeniem przeraźliwy szloch chłopaka rozległ się w całym mieszkaniu. W tym samym momencie Hwang poczuł, jakby się zapadał. Udarzał w drzwi pieściami, prosząc cały czas, by młodszy wpuścił go do środka, ale widząc brak odzewu pobiegł szybko do komody w salonie i z dolnej szuflady wygrzebał śrubokręt. Drżącymi dłońmi starał się otworzyć od zewnątrz zamek. Uspokoił się, by zaraz blokada puściła, a on pędem wleciał do łazienki.

Widok siedzącego na zimnych płytkach, opartego o szybę prysznicową Felixa z zakrwawionymi nadgarstkami był jego największym koszmarem. Chłopak wylewał gorzkie łzy, a sposób w jaki oddychał sprawiał wrażenie, jakby nie potrafił prawidłowo pobrać tlenu. Starszy podszedł do niego na miękkich nogach i padł na kolana tuż przy nim. Złapał w dłonie jego buzię i sam zestresowany zbliżył ich czoła. Nie miał pojęcia co robić. Normalnie przytuliłby go, ale patrząc na jego przedramiona bał się, że zrobi mu tylko większą krzywdę. Z tyłu miał konieczność zatamowania krwotoku, jednak w pierwszej kolejności musiał zająć się unormowaniem oddechu Lee. Nie chciał, by coś jeszcze poważniejszego mu się stało, bo on nie wiedział co robić.

- Hej, kochanie jestem tu - szeptał kojąco do jego ucha. - Skup się na mnie, wdech, wydech. Nic się nie dzieje, proszę spójrz na mnie, tylko na mnie - polecił.

Chłopak z trudnością wykonał jego prośbę. Nawiązując kontakt wzrokowy z blondynem zaczął się powoli uspokajać. Chciał zbliżyć się do niego jeszcze bardziej, ale nie mógł. Podążał za czynami Hwanga zaczynając wreszcie przyjmować odpowiednią ilość powietrza do płuc. Ogarnęła go ulga, nie zamierzał doprowadzać się do takiego stanu i najpewniej wcale by tak nie było, gdyby nie strącił przypadkiem butelki z szamponem, budząc przy tym Hyunjina. Nie winił go w żadnym wypadku, że zareagował, ale to właśnie kiedy usłyszał jego głos poczuł, że zawiódł. Po raz kolejny go zawiódł i ta świadomość spowodowała ten cholerny atak paniki, z którym nie umiał sobie poradzić.

Po paru minutach, gdy ustabilizował oddech dwudziestolatek odsunął się powoli od niego i sięgnął pod umywalkę do apteczki. Spoglądał ze smutkiem na rany, z których nadal lała się szkarłatna ciecz. Czuł jej zapach, nie lubił go, ale nie mógł teraz wybrzydzać. Zdążył zauważyć jak młodszy bez wyrazu wpatruje się w swoje dzieło. Nie umiał nawet ocenić czy podobało mu się ono czy wręcz odwrotnie. Młodszy już nie płakał, w przeciwieństwie go niego. Bo Hyunjin nie wstrzymywał łez. Tak bardzo żałował, że go nie upilnował, że znowu stało się coś o czym nie wiedział przez co nie miał pojęcia co dalej. Jak miał mu pomóc skoro chłopak unikał tego tematu jak ognia? Jak miał mu pomóc skoro nie miał pojęcia jak?

Po oczyszczeniu i dokładnym zabandażowaniu nacięć przysunął się do Felixa i sprawnym ruchem wtulił go w swój tors. Drobne palce od razu objęły go ciasno, a nos szatyna ulokował się w zagłębianiu jego szyi. Hyunjin sam mocno przyciskał go do siebie, jakby ten miał się rozpaść na kawałki. Zacisnął powieki płacząc bezgłośnie. Powinien być teraz silny. Przebudzić swoją stronę, która stanowiła twarde oparcie dla młodszego, jednak zwyczajnie popuścił emocje trzymając ślicznego pieguska w swoich ramionach.

Kochał go. Wiedział, że to zły moment, by mu to powiedzieć, ale byłby w stanie oddać wszystko bez wyjątku dla jego życia, szczęścia. Nic nie liczyło się bardziej. Jego wargi poruszyły się niemo wypowiadając te dwa zobowiązujące słowa. Co prawda już nie raz mówił je do Lee, ale nigdy nie miały one aż tak silnego znaczenia. Nigdy nie wypowiadał ich wylewając tym samym tak wiele uczuć. Rodzaj miłości jaki prezentowała ta sekwencja był inny niż dotychczas, ale nie mógł mu tego powiedzieć. Jeszcze nie teraz.

- Lixie...błagam cię, porozmawiaj ze mną - wydukał.

- Nie wyjaśnię ci tego - westchnął przykro. - Nie wiem jak.

- Zawsze rozumieliśmy się bez słów, ten jeden raz nie mogę cię rozczytać. Daj mi chociaż spróbować - nalegał.

- Przepraszam.

- Nie mów tego - uciszył go. - Przecież to nie twoja wina.

- Pociąłem się sam, nikt mi nie pomógł - stwierdził.

- Ale coś dało ci motyw. Nie zrobiłeś tego od tak, prawda?

- Nie! Ja...nie chciałem... - wyszeptał płaczliwym tonem.

- Już cichutko. Nie męcz się teraz, rano mi powiesz. Odpocznij kruszynko.

Felix już nic nie odpowiedział, a jedynie zatopił się bardziej w uścisku chłopaka i przymknął zmęczone powieki oddając się całkiem Hwangowi. Przy nim był bezpieczny, jednak ostatnie czego chciał to ranić go swoimi problemami. Nie zasługiwał na niego. Chciał odsunąć się i trzymać starszego na dystans, jednocześnie pragnąc być przy nim. Osłabiali się, ale też wzmacniali. Lee chciał zapewnić przyjacielowi cudowne życie, mając świadomość, że z nim go nie otrzyma.

I to niszczyło go od środka.

~~~

Popłakałam się czytając całość. Dalej też raczej nie będzie za przyjemnie. Mówi się trudno i płynie się dalej, nie?

A tak poza tym, ledwo wróciłam do szkoły, a już mam ochotę eksplodować. Oby u was było lepiej. Chociaż w tym roku mam ferie jako pierwsza. Hallelujah kurwa.

Luv, Anka ♡

𝓘 𝓕𝓸𝓵𝓵𝓸𝔀  ~Hyunlix~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz