Niebo raz po raz rozświetlone było petardami, udającymi przez drobne sekundy kolorowe gwiazdozbiory. Przez pierwsze parę minut nowego roku, miały być właściwie jedynymi widocznymi gwiazdami. Wzory pojawiające się na niebie, i zmieniające co sekundę, tworzyły gęste konstelacje. Tyle gwiazd na niebie możliwym do oglądania było chyba jeszcze za czasów człowieka pierwotnego, kiedy to niebo usłane było gwieździstym blaskiem. Nie to co teraz, kiedy światła miast przytłumiają światło gwiazd. Towarzyszący im huk był dominującym dźwiękiem. Dochodził z każdej strony, z której było widać fajerwerki i z każdej, z której fajerwerków nie było widać przez zasłaniające je drzewa.
I gdzieś otoczone tym wszystkim, na ośnieżonej jeszcze łące, stoją dwie kobiety, w identycznych trampkach z czego nie zdają sobie sprawy. Może jakby któraś spojrzała w dół, na buty, to zauważyłby to i zaczęła się śmiać. Ale żadna nie patrzy na ich ośnieżone, prawie przemoknięte buty. Oczy mają zamknięte, dłonie położone na swoich ciałach, a wargi złączone w pocałunku. Tym razem odsunęła się Klaudia, bo nie potrafiła przestać się uśmiechać. Ada z resztą też. Mając ciągle zamknięte oczy, złączyła ich czoła. Tylko dla sekundy bycia bliżej, dla poczucia na ustach słodkiego od drinków oddechu. Ta sekunda, dwie czy pięć, bliskości na które mogła sobie pozwolić. Ciężko było uwierzyć w to co się stało między nimi. Jeszcze przed minutą, dwoma, brunetka śpiewała do ich spokojnego tańca. No, nie tyle tańca to bujania się, przerywanego czasami powolnym obrotem.
Starsza zadrżała na chłodniejszy podmuch wiatru. Sukienka którą wybrała była idealna na sylwestra, o ile było się w ciepłym pomieszczeniu, a na zewnątrz wychodziło jedynie na szybką fajkę. A kiedy stała którąś nastą minutę na chłodzie, zaczynało jej to doskwierać. Tylko że miała przed sobą Karolinę, jej chłodne dłonie na ramionach, palce przesuwające się po podstawie szyi. Niewytłumaczalne ciepło, emanujące od ciała farbowanej blondynki, które mogło nie być do końca fizyczne. Dokładnie czuje na twarzy słodki oddech. Zastanawia się czy dziewczyna która przed momentem ją pocałowała, tak samo czuje jej oddech, tylko że pachnący papierosami. Policzki ma ciepłe i zaczerwienione, nie tylko od chłodu, chociaż nie tak jak bardzo jak policzki Karoliny. Tłumaczy to sobie jasną skórą, i tym, że pewnie na jasnej skórze bardziej widać rumieńce.
Kurwa, pocałowały się. To się naprawdę stało. A teraz stoją blisko siebie, ze złączonymi czołami i zamkniętymi oczami. One się pocałowały i Ada z chęcią pocałowała by ją jeszcze raz.
- Nare... - zaczyna cicho, ale zimna dłoń zakrywa jej usta. Tym razem została uciszona w taki sposób, chociaż wolałaby, zostać uciszona tak jak przy śpiewaniu, ale nic nie mówi. Nie bardzo może, kiedy czuje dokładnie palce na wargach.
- Czekaj - Karolina mówi szybko, jakby przez westchnięcie, trochę jakby nie umiała się zdecydować czy chce powiedzieć, to co chce powiedzieć, słowami, czy pełnym emocji westchnieniem - Ja chcę to powiedzieć.
Brunetka nic nie może zrobić z tym, że uśmiecha się w zimne palce, które dalej zasłaniają jej usta. Nie potrafi uwierzyć że właśnie została uciszona, tylko dlatego, że to młodsza chce coś powiedzieć. Dodatkowo to co chce powiedzieć i ten nieśmiały uśmiech, wzmacnia rumieniec na opalonych policzkach. Ada kiwa głową i macha ręką, żeby śmiało mówiła. Odda jej ten dyskusyjny zaszczyt, jeśli tylko spowoduje to uśmiech na bladych ustach.
Farbowana brunetka uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a uciszona młoda kobieta, już nie żałowała. Zrobiłaby wszystko dla tego uśmiechu wzięła wdech i powiedziała najszczęśliwszym głosem, jaki kiedykolwiek użyła w towarzystwie Ady:
- Nareszcie - w pełni zadowolona z siebie.
* *
Wpadaj do domu, w którym odbywa się impreza, roześmiane, trzymając się za ręce. Splecione palce, wymieniane spojrzenia i drobne uśmiechy. Jasna i opalona skóra trzymają się ze sobą, a niebieskie i brązowe spojrzenia krzyżują się. Nie widzą nic z prócz siebie. Dosłownie wpadają, bo Karolina potyka się o własne nogi na progu i ciągnie za sobą brunetkę. Nie przewraca się, ale tylko cudem. I tym cudem jest Kasia. Dokładniej to narzeczona kuzyna Poli, którą dwudziestodwulatka poznała parę godzin temu, jako gospodynię całej imprezy.
CZYTASZ
Święta
Short StoryMroźne, grudniowe powietrze na wszystkim zaznaczało znaki swojej obecności, niczym wydrapane nożem skośne inicjały. Zwiastowało swoim zimowym zapachem nadejście śniegu, pomimo że prognozy pogody nie uwzględniały tej możliwości w swoich przewidywania...