25.12.2019
Wracając tu po roku, chyba trzeba napisać nieporadny twór, imitujący życzenia. Dlatego też piszę; odwagi.
Wiem, że dane jest nam żyć w świecie, który nie jest łaskawy. Jednak po prostu żyjemy. I czymże by było zmarnowanie tego życia?
Odwagi.
- -
Nie spała całą noc, a właściwie to jej pozostałą połowę. Nie potrafiła. Jej myśli goniły gdzieś daleko, nie pozwalając nawet na moment odpocząć. Dużą część tego czasu spożytkowała na przyglądanie się białemu reniferowi. Dalej nie wiedziała, dlaczego znalazł się on u niej.
Równo o szóstej, wyrwała się z letargu i pośpiesznie przełożyła jedzenie z pożyczonych pudełek, do własnych. Następnie umyła brudne naczynia. Chciała jeszcze przed siódmą, pod pretekstem oddania pudełek, spotkać się z Karoliną i oddając renifera zapytać się „dlaczego". Jednak w ostatnim momencie powstrzymała się i nakazała sobie poczekać, do najmniej, dziewiątej. Nie chciała ich niepokoić o tak wczesnej porze.
Droga nie zajęła jej dużo czasu. Wystarczyło jej dwadzieścia minut, żeby dojść pod idealny dom, z siatką w ręce, pełna plastikowych pudełek i porcelanowym jeleniu w kieszeni. Stała po przeciwnej stronie ulicy, nie wiedząc co robić. Jedynie ścisnęła dłoń na uchu siatki.
Kolejny raz ratunkiem okazała się ciemna blondynka. Bowiem to ona zobaczyła kobietę, przez jedno z okien. Powiedziała ona jedynie coś, co miało w zamyśle znaczyć, coś zbliżonego do „idę na spacer" i wyszła z domu, uprzednio odpowiednio się do tego przygotowując.
- Cześć Ada - ucałowała ją w policzek, zostawiając przypadkowo delikatny, nawet nie widzialny, ślad ochronnej pomadki - Zamierzasz wejść czy...
- Nie wiem - przerwała słabo.
- Możemy się przejść, jeśli chcesz. Możemy nawet pogadać, jeśli wyrazisz na to ochotę.
Stała jedynie, mocniej zaciskając ręce. Ciągle spoglądała na ziemie, nie wiedząc dlaczego tam stoi.
- Chciałam tylko odnieść - uniosła w jej stronę siatkę - Ale, czy mogłabyś mi pomóc? U mnie w mieszkami, bo sama sobie nie poradzę.
- Zaraz wrócę - odebrała siatkę i weszła z powrotem do domu, by po chwili z niego wyjść, nie niosąc już siatek - Możemy iść.
Brunetka dalej niepewnie ruszyła w stronę swojego mieszkania.
- Nie spędzałam z nikim świąt przez ostatnie pięć lat. A wczoraj było tak, tak nie do opisania - uśmiechnęła się sama do siebie - To było przyjemne. Dziękuje że mnie namówiłaś
- Nie musiałam cię zbyt długo namawiać - podeszła do niej bliżej - wystarczyło się uśmiechnąć - blondynka uśmiechnęła się, demonstrując swój argument, a Ada skłamałaby mówiąc, że właśnie ten uśmiech jej wczoraj nie przekonał.
- Nie mówił ci już ktoś, że jesteś...
- Infantylna? Zbyt radosna? Zwariowana? Dziecinna? Nienormalna?
- Niesforna - odpowiedziała z westchnięciem.
- Zdarzało się - obie pozwoliły sobie na śmiech - Zapewniam jednak, że jestem w pełni pełnoletnia i to z paro letnim stażem.
Reszta drogi odbyła się w ciszy. Ada chyba właśnie tego potrzebowała. Świadomość, że nie jest się samym, było tym, co nie pozwalało jej się załamać. Brunetka ponownie wpuściła, swoją towarzyszkę do mieszkania, tym razem odwieszając jej płaszcz.
CZYTASZ
Święta
Short StoryMroźne, grudniowe powietrze na wszystkim zaznaczało znaki swojej obecności, niczym wydrapane nożem skośne inicjały. Zwiastowało swoim zimowym zapachem nadejście śniegu, pomimo że prognozy pogody nie uwzględniały tej możliwości w swoich przewidywania...