Byłam w trakcie szykowania się na pogrzeb taty, gdy silny ból głowy dawał o sobie znać. Nie był to zwykły ból, ale ból ze stresu. Nie wyobrażałam sobie patrzeć na zmarłego ojca. Najbardziej jednak boli mnie serce, które nie czuje już żadnych emocji. Moja dusza bardzo cierpiała. Została zszargana. Pustka jaką odczuwałam była niesamowicie duża, lecz wiem że użalanie się nad sobą nigdy nic nikomu nie dało.
Stałam przed szafą bez żadnego pomysłu w co mam się ubrać. Nigdy nie byłam na pogrzebie,więc nie za bardzo miałam takie ubrania, a nie miałam też siły ani ochoty na myślenie. Wiele nie myśląc wzięłam czarne cargo, a także tego samego koloru obcisłą bluzkę. Szybko ulizałam włosy, włożyłam trampki i za dużą kurtkę. Zapakowałam jak zawsze nóż ojca, a następnie w szybko wyszłam z domu. Miałam być tam i tak sama, ponieważ nie mieliśmy żadnej rodziny, więc nie przejmowałam się tym czy jestem ubrana elegancko czy nie.
Jechałam metrem około pół godziny nim dojechałam na miejsce. Przekroczyłam próg wielkiego pomieszczenia, w którym znajdowała się trumna ojca wraz z świecami, wieńcami oraz zdjęciem. Nie wiem kto zorganizował pogrzeb, gdyż kilka dni wstecz zauważyłam liścik na moim blacie kuchennym z datą i miejscem pogrzebu. Naturalnie powinnam się wystraszyć tego, że ktoś wkradł się do mojego domu, ale skoro ten ktoś chciałby mnie zabić to zrobiłby to już dawno, a nie sprzątał klatkę po tamtym wieczorze, opłacał i organizował pogrzeb mojego taty. Mam podejrzenia, że jest to jedna osoba bo przy każdej z tych rzeczy zauważałam małe płatki czarnej róży, które do tej pory są jak świeżo zerwane co zdziwiło mnie najbardziej.
Stałam na miękkim podłożu przed trumna. Zamarłam, gdy spojrzałam na nasze zdjęcia. Wspomnienia zaczęły przetaczać się przez moja głowę, lecz największym pytaniem było...kto i skąd do cholery miał nasze zdjęcia z każdych wakacji? Ktoś w końcu musiał je tu postawić. Stwierdziłam, że czas na rozwiązywanie tych dziwnych zbiegów okoliczności przyjdzie dopiero kiedy na stałe pożegnam się z ojcem.
Uklękłam przed trumną patrząc na martwe ciało. Nie wiem czemu nie uroniłam ani jednej łzy i to nie tak, że nie było mi przykro. Po prostu nie byłam w stanie wykazać żadnych emocji. Jedyne co mnie ogarnęło to chęć zemsty i pomszczenia ojca.
- Ktokolwiek ci to zrobił, zapłaci za to, obiecuję. Kocham cię tato.- wyszeptałam patrząc w puste oczy.
Wstałam chcąc kierować się do wyjścia, gdy nagle do pomieszczenia zaczęli wchodzić mężczyżni w czarnych garniturach.
Co do cholery?
Weszło ich całkiem sporo, naliczyłam przynajmniej 20. Wszyscy mieli czarne marynarki i białe koszule. Czterech wyróżniało się czarną koszulą pod spodem z nieznanego mi powodu. Wszyscy ustawili się w dwóch rzędach, aż nagle do reszty dołączyły jeszcze trzy zamaskowane osoby.
Chwila co..
Po chwili zrozumiałam kogo zobaczyłam. To ta sama postać, która śledzi mnie od długiego czasu. W zasadzie to jest ich trzech choć ich stroje się różnią, dzięki czemu jestem w stanie rozpoznać, która postać to ta. Jest wyższy od pozostałej dwójki. Ma czarne bojówki oraz bluzę, na której widnieją przypięte pasy z broniami. Na głowie miał ciemnozieloną czapkę, na którą nasunięty był kaptur, a twarz jego zakrywała czarna maska. Może i twarz nie była widoczna, lecz jego oczy już tak. Tęczówki były czarne jak smoła. Wyglądały jak nieskończona otchłań strasznego bólu i rozpaczy. Były lekko skośne co dodawało większej grozy jego spojrzeniu, przez co przeszedł mnie lekki dreszcz.
Wpatrywałam się we wszystkich dłuższą chwilę z wielkim zdziwieniem.
Kim oni do kurwy są?
Nagle wszyscy uklękli przed trumna w ciszy się modląc. Nie miałam drogi wyjścia, gdyż jako że było ich sporo, nie mieścili się w mały pomieszczeniu.
Nie zaczęłam panikować. Nie bałam się. To było uczucie wielkiego zdziwienia i ogromnej ciekawości. Chciałam jak najszybciej dostać się do domu i przeanalizować co się dzieje. Po głowie krążyły mi trzy najważniejsze pytania.
Kim są ci ludzie? Skąd znają mojego ojca? Dlaczego jest tu ta zamaskowana postać?
Z zamyśleń wyrwał mnie głos jednego z mężczyzn.
- Olivia Davis, no proszę.- uśmiechnął się prześmiewczo w moją stronę mężczyzna. Wyglądał na najstarszego z nich wszystkich.
- A pan to niby kto?- zapytałam z pogardą czując nagły przypływ złości, gdy zaśmiał się na moje słowa.- Jeśli masz coś wspólnego ze śmiercią mojego ojca..- tu się zatrzymałam, szybko wyciągając nóż z tyłu spodni.- Obiecuję, że zabiję was wszystkich.- Powiedziałam poważnie, przykładając w tym samym czasie nóż do jego gardła, na co wszyscy podeszli bliżej nas.
- A nawet jeśli władowałem mu kulkę łeb, to co może mi zrobić niedoświadczone dziecko?- zapytał retorycznie z uśmiechem, na co wszystkie moje mięśnie się spięły.
Wiedziałam, że potrafię sporo, lecz nie na tyle by poradzić sobie chociaż z połową z nich.
Nie wiele myśląc zamachnęłam się nożem po jego policzku. Niestety szybko pożałowałam, gdyż na mój czyn szybko zareagowali mężczyźni. Czterech wyszło z tyłu w moją stronę, na co spanikowałam, ale dalej trzymałam nóż co było moją lekką przewagą. Zrobiłam wszystko czego uczył mnie tato przy takich starciach od małego.
Zamachnęłam się w stronę jednego wbijając mu nóż w udo. Szybko zrobiłam to samo z pozostałą trójką, lecz to był mój błąd. W moim kierunku ruszyło chyba z 8 osób. Udało mi się położyć 5, ale gdy zaczęło ruszać ich więcej, nie dałam rady. Poczułam mocne uderzenia od tyłu w kolano na co automatycznie upadłam. Dwóch trzymało mi ręce, a trzeci zadał mi cios w twarz. Syknęłam czując mocny ścisk w szczęce. Nim zdążyłam podnieść głowę, dostałam po raz drugi. Potem w brzuch. Znowu w brzuch. I znowu w brzuch.
Czułam powoli jak tracę przytomność, ale nie dam im tej satysfakcji. Naplułam oprawcy w twarz, jednak szybko pożałowałam mocnym ciosem w nos. Czułam jak krew ciurkiem spływa po mojej twarzy, a ból przeszywa całe moje ciało.
Spojrzałam w stronę zamaskowanej twarzy, która cały czas stała w tej samej pozycji. Patrzył prosto w moje oczy, nie wyrażając żadnych emocji.
- Ahh! Twarda po Bostonie.- krzyknął zraniony przeze mnie w policzek, tym samym klękając przede mną.- Zobaczymy czy to też wytrzymasz.- dodał, wbijając mi nóż w udo. Zacisnęłam zęby, nie roniąc ani jednej zły. Ból był okropny, lecz adrenalina w moim ciele pomagała go przeżyć.- Masz charyzmę.- zaśmiał się wyciągając nóż z mojej nogi na co syknęłam pod nosem.- Jak widzisz, nawet oni nie są tak wytrwali, a są w tej branży od bardzo wielu lat.- powiedział wskazując na zwijających się mężczyzn w garniturach.- Myślę, że ojciec byłby dumny widząc cię teraz. Odpowiadając na twoje pytanie, nie, nie zabiłem twojego ojca. Był mi przyjacielem.
Zaskoczenie było ogromne. Poczułam jak silne ręce powoli mnie puszczają na co powoli zaczęłam się podnosić czując przeszywający mnie ból. Zobaczyłam dużą ilość krwi uciekającą z mojego ciała, jednakże musiałam dowiedzieć się więcej.
- Skoro tak to kim jesteście?- zapytałam przenosząc wzrok na każdego po kolei.
- Jesteśmy..małą organizacją, która może ci pomóc.- odpowiedział.
- Nie potrzebuję waszej pomocy.- powiedziałam z pogardą.
- Wydaje mi się, że jednak tak.- wskazał na moja ranę, z której ciągle sączyła się krew.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu biorąc swoje rzeczy, tym samym szybko idąc w stronę wyjścia. Przepchnęłam się przez tłum mężczyzn i już miałam wychodzić z budynku, ale ból był zbyt silny. Złapałam się ściany czując mrowienie na całym ciele. Wszystko zaczęło wirować, a przed oczami obraz się rozmazał. Kontem oka ujrzałam zamaskowaną postać, lecz mój zły stan wygrał z moją silną wolą.
Upadłam na twardą posadzkę, a cały świat zmienił się w ciemną otchłań.
CZYTASZ
Born of pain
Fiksi Remaja~ Życie pokazało nam jak zniszczone są nasze dusze. Zaprowadziło nas na samo dno, a ja nas z tego dna wyciągnę. Bo oboje zawsze byliśmy zepsuci. ~ M.O.S Czy Olivia upora się ze swoją mroczną przeszłością? Czy nowe niebezpieczne życie pomoże jej odkr...