Obudziłam się następnego ranka w zupełnie innym pomieszczeniu. W pokoju dominowały białe kolory co całkowicie mi odpowiadało. Znajdowała się w nim spora komoda z telewizorem, ogromne łóżko, biurko, łazienka i z tego co zdążyłam zauważyć to garderoba. Nie przerażał mnie fakt zmiany otoczenia, ponieważ ostatnio często mi się to zdarzało, a pokój był całkiem przyjemny.
Wyszłam z pokoju szukając jakiejkolwiek żywej duszy, jednak w domu panowała cisza. Dom był ogromny przez co sama nie wiedziałam czego tak naprawdę szukać. Moją uwagę przykuły wielkie czarne drzwi różniące się od pozostałych. Nie wiem dlaczego wewnętrzna ja czuła potrzebę tam zajrzeć. Tak jak chciałam, tak uczyniłam.
Nacisnęłam klamkę i weszłam do środka. Moim oczom ukazał się całkiem czarny pokój z elementami drewna. Był nieco większy od mojego, a kolory były zupełną odwrotnością.
Kręciłam się trochę po tym ciemnym pokoju, aż za ścianką zauważyłam sztalugi i mnóstwo pięknych obrazów. Muszę przyznać, że ktoś tu ma wielki talent.
Żeby tego było mało, za obrazami stał wielki czarny fortepian, na którym były poukładane kartki z nutami.
Moja mama od dziecka grała mi cudowne piosenki na podobnym fortepianie. Zawsze chciałam się nauczyć, jednak kiepskie mam do tego ręce.
- Fascynujące..- szepnęłam sama do siebie.
- Nieprawdaż?- usłyszałam za sobą na co się wzdrygnęłam.
- Ja..ja przepraszam nie chciałam..nie wiedziałam, że to twój pokój..- zająknęłam się w stronę lekko skośnookiego chłopaka.
- Rozumiem, ale nikogo tu nigdy nie wpuszczam i lepiej żeby tak zostało.- mruknął poważnie stając w drzwiach.
Nic nie odpowiedziałam. Szybko wyminęłam bruneta i wyszłam z pokoju. Sama nie wiem czemu nagle się wystraszyłam.
Co on taki tajemniczy
Znalazłam schody prowadzące na piętro, którymi od razu skierowałam się w stronę słyszalnych rozmów. Na piętrze znajdował się niesamowitych rozmiarów salon połączony z kuchnią oraz jadalna, z której dochodziły głosy.
Weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam dwóch zamaskowanych ze świętej trójcy, Rodrigo, jednego nieznajomego mi chłopaka oraz moje przyjaciółki. Rozmowy nagle ucichły, więc wykorzystałam okazję na zadanie paru nurtujących mnie pytań.
- No więc? Słucham.- powiedziałam jakby rzeczą jasną było, iż doczekuję się wyjaśnień, siadając na krześle.
- Tak konkretniej?- usłyszałam po drugiej stronie męski głos.
- Na przykład dlaczego znowu jesteśmy gdzie indziej? Albo może dlaczego, ktoś probował mnie zabić? Albo dlaczego w ogóle Zack powstał z martwych i uciekł?- zaczęłam.- O albo może jeszcze dlaczego nagle nazywam się Vivienne?
Widziałam zmieszanie chłopaków oraz Rodrigo na co uniosłam bardziej brwi oczekując na odpowiedź.
- Jesteśmy w domu moim i Petera, dlatego że tutaj jest dla nas wszystkich wystarczająco miejsca. Chcieli cię zabić ze względu na twoją rodzinę. Zack nie powstał z martwych, ty po prostu nie trafiłaś w serce. A sprawę z twoim imieniem już ci tłumaczyłem.- za moimi plecami ujrzałam Marco, opierającego się o ramę drzwi. A tymi dwoma już się zajęliśmy z Vito, więc nie musisz zaprzątać sobie tym główki.
Za kogo on się uważa. Mam rozumieć, że zostałam wyręczony w czymś co chciałam i powinnam zrobić sama?
- Nie prosiłam was o żadną pomoc z tego co pamiętam, tak samo jak o przywiezienie tutaj mnie i moich przyjaciółek. Świetnie całe życie radziłam sobie sama, więc po cholere nagle wszyscy wchodzicie mi w paradę?- mówiłam, podchodząc do chłopaka.
- Myślę, że gdyby nie my to już dawno byś zdechła.- powiedział, patrząc na mnie bez emocji.
- Może i bym zdechła, ale nic wam do tego. Jedyne co mi było potrzebne od was, to dowiedzieć się co mój ojciec miał z wami wspólnego.- odgryzłam, wbijając swój wzrok w czarne tęczówki szatyna.
- Był mi bliskim przyjacielem.- usłyszałam na co odwróciłam się w stronę stołu.- Pracowaliśmy razem wiele lat.- powiedział Rodrigo.
- Pracowaliście? Na czym niby polegała wasza praca? Jesteście przestępcza organizacją, jak możecie nazywać to pracą.- trąciłam.
- Żadna praca nie hańbi moja droga. Boston pomagał mi w tej organizacji. Trenowaliśmy razem młodsze pokolenie, przechwycaliśmy wszelkie gangi narkotykowe na całym rynku. Bez niego nie doszlibyśmy tak daleko. Nie wiem kto go zabił, ale gdy tylko się dowiem. Będzie konał w męczarniach.- wyjaśnił szef.
Nie zdziwiła mnie praca taty w organizacji, ponieważ od dawna już było wiadomo czym zajmował się mój ojciec. Nigdy nie uważałam go za gangstera, jednak jego czyny mówią same za siebie.
- Przypominasz mi Florence.- na imię mojej matki, poczułam dziwny nieprzyjemny dreszcz.- Jesteś do niej niewyobrażalnie podobna. Twój tato bardzo ją kochał. Po twoich narodzinach powtarzał, że będzie miał dwie Florence, jego radość nie znała granic. Gdy Florence została zabita, przysiągł sobie że nigdy nie pozwoli by stała ci się krzywda. Dlatego tutaj jesteś Vivienne. Obiecałem twojemu ojcu, że będę cię chronił. Nie umrzesz dopóki będę stąpał po tym świecie.- na słowa Rodrigo moje oczy się zaszkliły.
Nie mogę płakać. Obiecałam sobie, że więcej tego nie zrobie. Nie mogę okazywać ludziom słabości bo już nieraz ktoś wykorzystał to przeciwko mnie.
Wiedziałam, że smutek muszę zmieniać w złość. W innym wypadku będę całkowicie bezradna.
- W takim razie okłamałeś go.- zaczęłam.- Jeśli tylko będę mogła go pomścić i zabić tego kto nadał mi takie cierpienie. To to zrobię. Nawet jeśli będę miała trafić do piekła.- wszyscy patrzyli na mnie z niedowierzaniem. Jedynie Marco i pomocnik Rodrigo stali bez żadnych emocji.
- Pragniesz zemsty? Pokaż, że nie zginiesz przy pierwszym starciu, a puszczę cię na wojnę. Walkę zaczynasz, bitwę prowadzisz, a wojnę wygrywasz. Rozumiesz?- patrzył na mnie z powagą.
- Macie znaleźć sukinsyna.- powiedziałam, opuszczając jadalnie.
Moja motywacja była niewyobrażalnie wielka, lecz wszystko musi nastąpić w swoim czasie. Jedno jest pewne. Nie zostawie tego tak, choćbym sama miała oddać życie.
Rozejrzałam się trochę po domu i zdążyłam się trochę odnaleźć. Dom był niczym ogromny pałac przez co skrywał w sobie wiele ciekawych rzeczy. Dwa baseny (jeden kryty, drugi pod szklaną zabudową), winiarnię z najdroższymi winami jakie znał świat, dwie wielkie siłownie oraz cudowny ogród bez końca. Moje najskrytsze marzenia w jednym domu.
Siedziałam w ogródku późnym wieczorem, oglądając gwiazdy.
Co dalej?
Na to pytanie nie znałam odpowiedzi jednak cieszyłam się, że jestem tu gdzie jestem. Całe życie byłam tylko z tatą, a później sama. Może przez ostatni rok działo się dużo złego w moim życiu, ale wiem że tato zawsze pragnął mojego szczęścia. Jako Olivia czy jako Vivienne, dalej jestem tą samą osobą. Okazało się, że wcale nie znam swojej przeszłości, lecz wiem że odpowiedzi przychodzą z czasem. Mam 17 lat i zrozumiałam, że wcale też nie chcę skupić się tylko i wyłącznie na tej zemście. Potrzebuję rodziny, z którą w końcu będę szczęśliwa.
Tą rodziną staje się teraz organizacja, która dawała ojcu tyle radości. Mimo, że prawie ich nie znam, a już zaczyjaną działać mi nerwy, to wiem, że odnajdę się tu tak samo jak Boston. Mafia czy nie, udowodnię że wszyscy doznamy szczęścia choćby nie wiem co.
Już moja w tym głowa.
CZYTASZ
Born of pain
Fiksi Remaja~ Życie pokazało nam jak zniszczone są nasze dusze. Zaprowadziło nas na samo dno, a ja nas z tego dna wyciągnę. Bo oboje zawsze byliśmy zepsuci. ~ M.O.S Czy Olivia upora się ze swoją mroczną przeszłością? Czy nowe niebezpieczne życie pomoże jej odkr...