Boys love
Ship z serii
Bungou Stray Dogs
Nikolai Gogol x Fyodor Dostoyevsky
UWAGA ☆ Mogą występować wątki:
▪chorób i zaburzeń psychicznych
▪śmierci
▪chorób fizycznych (na pewno Anemii)
▪bl oczywiście
▪krwi i lekkiego gore
Dzięku...
Więcccccc tak Męczyłem się z tym backstory jakies dwa tygodnie i wpadłem na genialny pomysł. Otóż backstory zostanie opóblikowane gdzieś później, kiedy je skończę, a na razie przechodzimy do następnego dniaaa ☆
Następnego dnia rano obudziłem się z genialna myślą. Zerwałem się z łóżka i szybko ubrałem się w coś takiego:
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Związałem włosy w warkocz i pomalowałem się. Następnie za pomocą swojej zdolności przeniosłem się przed drzwi pokoju Dostoyevskiego. Delikatnie zapukałem, po czym przeniosłem się do wnętrza pokoju. Tak jak przewidywałem, rosjanin szedł w stronę drzwi, żeby je otworzyć. Pojawiłem się tuż za jego plecami i go przytuliłem na powitanie. Anemik nawet się nie poruszył. -Dzien dobry, Kai- powiedział spokojnie. -Miło Cię znowu widzieć Dosiuuu~ !!- zawołałem pogodnie i puściłem czarnowłosego. Odwrócił się. Miał zaspaną minę, ale mimo to wciąż wyglądał bardzo inteligentnie, co było bardzo intrygujące. -Wpadłem na genialny pomysł!- powiedziałem. -Mhm.. najpierw... śniadanie..- mruknął brunet. -Słyszę w Twoim głosie zainteresowanie- ucieszyłem się. Fyodor odwrócił się i zaczął grzebać w ubraniach porozrzucanych w nogach łóżka. W końcu wygrzebał jakieś spodnie i koszulę i poszedł do swojej łazienki się przebrać. Usiadłem na fotelu i na niego czekałem. Po krótkiej chwili rosjanin wrócił i zalożył jeszcze swoje kozaki. -Dobra, możemy iść- oznajmił i ruszył w stronę drzwi, ale ja byłem szybszy. Podbiegłem do niego, chwyciłem go za rękę i sekundę później byliśmy w kuchnio-jadalni. -Tak też można- westchnął brunet. Popatrzył na mnie swoimi inteligentnymi, fiołkowymi oczami. Widziałem w nich odbicie własnego oka. Po chwili uświadomiłem sobie że wciąż trzymam go za rękę i szybko ją puściłem. -Noo.. to co chciałbyś zjeść?- zapytałem. -Naleśniki- powiedział stanowczo. -Ale skąd ja Ci wezmę naleśniki? Sigma pojechał z Ivanem do Sakai na misję a ja nie umiem gotować. Nie wiem kto może pooomóc- wyjaśniłem. Ciemnowłosy popatrzyl na mnie poważnie. -W takim razie chodźmy znaleźć coś w mieście- Nie mogłem za bardzo mu się sprzeciwić więc poszliśmy.
Miasto było ciche, chociaż całkiem sporo osób chodziło uliczkami. Dostoy szedł równym krokiem a ja dreptałem za nim, co jakiś czas podbiegając do jakiegoś wyjątkowo interesującego krzaka, słupa czy bezdomnego kota. Po około dwudziestu minutach drogi natknęliśmy się na budkę z naleśnikami. Fiołkooki kupił dwie sztuki, a ja zabrałem sobie woreczek z cukrem. Skierowaliśmy się z powrotem do domu, po drodze jedząc naleśniki. -Dosiu, wolisz truskawki czy jagody?- spytałem. -Jagody- odparł obojętnie. -Ja też- przyznałem i wróciłem do jedzenia. - To miasto jest takie śliczne rano, prawda- spytałem, z iskierkami w oczach patrząc na błyszczący kanał i białe światło rzucane przez słońce na sunące sennie statki. -Zgadzam się z tobą- przytaknął pogodnie rosjanin. Wiatr delikatnie ruszał jego włosami i wyglądał teraz jak aktor z jakiegoś filmu o pięknych, niewinnych ludziach. -Dosiu, bardzo ładnie wyglądasz- uśmiechnąłem się. Nie odpowiedział, ale spuścił wzrok. -Dziękuję- usłyszałem po chwili. Zaśmiałem się. -Chodźmy już. Mam Ci przecież pomysł do opowiedzenia- -Z chcęcią posłucham- odpowiedział wesoło brunet i poszliśmy w stronę domu