Cel 8: Nie dostać kota!

20 3 17
                                    

Obawiałem się kolejnej nocy. Koszmary mogły czaić się na każdym kroku, gotowe zajrzeć mi do głowy. Co czekało na mnie tym razem? Rozbebeszone ciało staruszka? Utopienie w rtęci, a może mącący zmysły syreni śpiew? Było wiele możliwości, ale w żadnej nawet przez myśl mi nie przeszło, że we śnie będzie na mnie czekał fałszywy Knopers. Siedział przed moją twarzą i wpatrywał się we mnie tak namiętnie, jakby miał do czynienia ze ścianą. Znałem mojego kota na wylot, przynajmniej w tej kwestii. Prawdziwy Knopers patrzyłby na mnie z uporem i determinacją postawienia na swoim.

Żal mi było, że ten szary baran w kociej skórze, nie jest prawdziwy. Wtedy mógłbym czerpać pełną radość z wojny na spojrzenia, a w ramach odwetu za przegraną — zawsze był ode mnie w tym lepszy — przytulić. Tak, aby nam obojgu było z tego powodu tak samo źle.

— Wiesz, że to nie tak toczyła się ta historia — przemówił, bez ani jednego mrugnięcia.

Jakoś tak... nie byłem zaskoczony, co do nowej umiejętności mojego fałszywego kota. Jednak po trafieniu do świata z horroru, takie atrakcje nie robią już wielkiego wrażenia. Zresztą to tylko potwierdziło, że mam dotyczenia z podróbką. Knopers, gdyby mógł mówić, z pewnością wywołałby mnie w jakiś wykwintny sposób, a to zakończyłoby naszą długą i owocną znajomość. Wszyscy dobrze wiedzą, że kochamy zwierzęta tylko dlatego, że nie wiemy co o nas myślą. Nie należy zmieniać tego stanu rzeczy.

— Potrzebna zatem jest do tego jakaś teoria.

— Daruj sobie wiersze, kocie, nie masz do tego talentu. — Do moich uszu dotarł dziwnie znajomy męski głos, uzewnętrzniając moje myśli. To, z kolei mnie zaskoczyło. Rozejrzałem się, ale nie dostrzegłem nikogo. Czułem się dziwnie. Już go kiedyś słyszałem, ale nie potrafiłem zdefiniować, do kogo należał. Dziwnie bliski, a zarazem obcy i nieprzyjemny dla ucha.

Knopers mrugnął i obrażony położył po sobie uszy. Wtedy go zobaczyłem. To był nieoczekiwany zwrot akcji.

— Witaj, Arturze. Cieszę się, że dane jest nam spotkać się wreszcie osobiście.

Gilbert siedział na krześle z nogami wyciągniętymi na grzejniku. W dłoniach trzymał książkę. Kartkował uważnie strony, ignorując moją obecność. Może powinienem mu o sobie przypomnieć, ale potrafiłem jedynie skupić się na obrażonym Knopersie oraz na świadomości, jak beznadziejny jest głos chłopaka. Że też w moich uszach brzmiał kompletnie inaczej.

— Nie podążaj za znanym, szukaj tego, co czai się po kątach — wreszcie przemówił.

A to mojego kota osądzał o gadanie głupot... Co to miało niby znaczyć? Czy naprawdę nikt nie mógł mi powiedzieć czegoś wprost, tylko wciąż mydlono mi oczy zagadkami? Byłem jedynie głupim studentem, który jeszcze nawet nie miał swojej pierwszej dziewczyny. I tak właśnie dlatego, że one też wiecznie owijały w bawełnę! Otworzyłem usta, aby wykrzyczeć mu to w twarz. Nie miałem nic do stracenia. Co najwyżej zamknął mnie na zawsze z podróbką Knopersa, a i tak było to lepsze od pożarcia przez lamparta! Jednak nawet gardło mnie zdradziło, gdyż nie wydobył się z niego żaden dźwięk. Pieprzona cenzura!

Gilbert złapał za brzeg kilku stron i jednym powolnym ruchem wyrwał je z książki, co zbiło mnie z pantałyku. Chłopak rzucił kartkami w moją stronę, a te niczym płatki śniegu powoli rozsypały się po pokoju.

— Jeśli srebro i platyna toczą wojnę, należy sięgnąć po najszlachetniejszy z metali. — Podniósł okładkę na wysokość ust, a ta spopieliła się na naszych oczach, zmieniając się w złoty pył.

~*~

Obudziłem się dziwnie orzeźwiony, a wszelka złość pozostała w ramionach Morfeusza. Nadszedł czas, aby zerwać z czekaniem na wydarzenia z fabuły. Po pierwsze dlatego, że i tak nie miałem pomysłu, jak im zaradzić, a po drugie do niczego nie prowadziły. Postanowiłem być jak Knopers i na chama wpakować się tak gdzie mnie nie zapraszali.

Szepty Oceanu Przetrwanie | IsekaiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz