~VIII~⚠️

113 6 0
                                    


- Pov. Rosja - 
Obudził mnie budzik. Wstałem, rozciągnąłem się,  wyłączyłem budzik i spojrzałem przez okno jak co dzień. Odkręciłem się w stronę łóżka i dopiero teraz sobie przypomniałem wczorajszy wieczór. Ale to nie przeraziło mnie najbardziej, a fakt, że Ameryki nie było na łóżku. Szybko, zszedłem na dół. Na stole w kuchni leżał pilot i stała pusta butelka po piwie. Podszedłem do drzwi taty pokoju, wsłuchałem się, żebym nie wszedł w jakimś dziwnym momencie. Do głowy przyszedł mi tylko jeden scenariusz, którego najbardziej się obawiałem. Pociągnąłem za klamkę, ale drzwi chyba były zamknięte od drugiej strony. Wpadłem w lekką panikę i szukałem sposobu, aby wyważyć drzwi. Próbowałem krzesłem, ale rano nie mam wystarczająco siły, aby to zrobić.
- Ameryka! - zastukałem w drzwi, a potem przeklnąłem pod nosem. Potem wpadłem na lepszy pomysł. Zobaczyłem nożem, czy klucz jest w drzwiach. Jest. 
Więc jeżeli, nie wyszedł drzwiami, to wyszedł oknem. To była absurdalna myśl, ale ona mnie nie zawiodła. Wybiegłem na dwór i z nożem w ręku wszedłem przez okno w pokoju mojego ojca. 

W pokoju przede wszystkim jebało papierosami, ale też i wódką. Tymczasem Ameryka spał sobie sam na brzuchu w łóżku ZSSR. Westchnąłem w uldze, na szczęście żyje. Podszedłem do łóżka i zobaczyłem trochę zaschniętej krwi oraz trochę białego proszku. Pewnie narkotyki. Biedny Ameryka. To moja wina, że nie odprowadziłem go do domu. Odłożyłem nóż na stolik nocny i usiadłem na łóżku. Zakryłem twarz rękoma. Powinienem go obudzić i powiedzieć mu o wszystkim, czy zostawić go w świętym spokoju.
Nagle poczułem coś z tyłu głowy.
- Soviet? - powiedział Ameryka zaspanym głosem. Przyłożył mi pistolet do głowy.
- Ej! To ja Rosja! - natychmiast chłopak spuścił spluwę i rzucił ją na podłogę.
- Mam dość.
- Przepraszam...
- Nie przepraszaj. Zabij go.
- C-co... - na chwilę odebrało mi zdolność mówienia.
- Nieważne, ja to zrobię. Nie powinienem tego tak po prostu zostawiać. Powinienem to gdzieś zgłosić. Ale... wstydziłem się. Teraz wiem, że chcę go zabić.
Nie wiedziałem totalnie co powiedzieć. Wpatrzyłem się w podłogę i rozmyślałem nad tym.
- Można by jeszcze jedną osobę trachnąć, żeby mieć 100% pewność. - przerwał ciszę Ameryka. 
- Kogo...? - spytałem się cicho.
- Niemca.
Wstałem jak poparzony. Spojrzałem się na tego debila, a on na mnie z lekkim uśmiechem.
- Co ty pieprzysz? Nie wytrzeźwiałeś jeszcze? Narkotyki uderzyły tobie zbytnio do głowy?!
- Pewnie nie, ale nareszcie będziemy mieć święty spokój.
- Będziemy? - przerwałem na chwilę. - Czy ty jesteś zazdrosny?
Ameryka w ciszy odwrócił wzrok ode mnie.
- Weź powiedz, że żartujesz, bo ja tu kurwa padnę - zaśmiałem się jak głupi. - Ja ciebie pilnuję, troszczę, a ty mi takie rzeczy chcesz-
- Nie widać - Ameryka spiorunował mnie wzrokiem. Dostałem dreszczy. Odwróciłem od niego wzrok. On za to usiadł na łóżku. 
- Po raz TRZECI twój ojciec mnie wykorzystał. Jak zabawkę. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak to mnie boli. Nie wiesz, bo nigdy tak nie miałeś.
- Tak, ja wiem, a-
- Nie, nie wiesz. - wstał, wziął swoje ubrania i się w nie ubrał. - Popatrz się na mnie.
Spojrzałem mu prosto w oczy. Dojrzałem w nich ból, płacz, wykorzystanie, a także złość i chęć zemsty. 

Ameryka bez słowa podszedł do drzwi, wziął z podłogi pistolet, otworzył drzwi kluczem i wyszedł, przy okazji trzaskając głośno. Po chwili i ja wyszedłem z pokoju. On już się ubierał, szykował się do opuszczenia mnie.
- Nie odchodź ode mnie - powiedziałem, kiedy on złapał na klamkę.
- Sorry. - w drugim ręku chłopak trzymał pistolet. Pociągnął za klamkę i wyszedł.
Ja stałem jak wryty, nie mogąc uwierzyć co się właśnie stało. Ameryka właśnie poszedł zabić mi jedynego ojca i jedynego kolegę. Tylko dlatego, że miał dość. Dosłownie parowałem z emocji. Podszedłem do szafki w kuchni, a z niej wyciągnąłem butelkę wódki. Wypiłem połowę, a resztę odstawiłem na miejsce. Szybko sięgnąłem po kurtkę i klucze. Zamknąłem dom i wybiegłem na ścieżkę. Kiedy dotarłem do miasta zwolniłem bieg. Do kluczy miałem doczepiony scyzoryk. Zatrzymałem się i otworzyłem go. Poczułem, że ktoś za mną stoi. Nagle ta osoba złapała mnie i przyłożyła mi nóż do gardła. 
- Biedny, bezbronny Rosja - zastygłem. Kompletnie nie spodziewałem się jej. To były Filipiny. 
- Co ty tutaj robisz? - spytałem się, mówiąc powoli.
- Zraniłeś kogoś. Nie ładnie. Po za tym oszukałeś.
- Co? Niby kogo?
- Amerykę. Oszukałeś uczucia do niego.
Przez chwilę nic nie mówiłem, bo jej słowa nie dotarły do mnie w żaden sposób.
- O czym ty mówisz?
- Nie udawaj głupiego. I tak nie nadajesz się na niego. - nagle zmieniła ton rozmowy.
- Ale do chuja pana, mi to mówi... - Filipiny przycisnęła nóż do mojego gardła, więc nie dokończyłem. Czułem jak strużka krwi leciała w dół.
- Zamknij się. - zaprowadziła mnie z powrotem do lasu. Kazała stanąć mi pod drzewem, tak też zrobiłem.
- Ten trik z różą był żałosny. Ten cały "teatrzyk miłosny"... szkoda gadać. Ty nigdy go nie kochałeś i kochać nie będziesz.
- No tu nie zgadłaś. - popatrzyłem się na nią.
- Oczywiście, że tak. To widać.
Znowu minęła chwila, zanim odpowiedziałem.
- Ale... czemu mnie zatrzymałaś? - otworzyłem znowu scyzoryk i rozłożyłem ręce na boki. Podszedłem do niej, a ona zaczęła się cofać. - Nie wiesz, że w takich sytuacjach nie da się mnie zatrzymać całkowicie? - rzuciłem się na nią i ugodziłem ją w szyję. Ja za to oberwałem w nogę. Ona upadła, wykrwawiła się i więcej nie wstała. Potem ja skuliłem się z bólu. Noga zaczęła mnie krwawić i okropnie boleć. Zerwałem z Filipin jej bluzę, potem wyjąłem nóż. Prawie że krzyknąłem na cały las. Po tym przyłożyłem do rany kawałem materiału. Zawiązałem ranę i wyszedłem z lasu. 
- W końcu ten kleszcz zdechł... - westchnąłem i poszedłem dalej w miasto w poszukiwaniu trzech osób: taty, Niemiec i Ameryki.


// 938 słów

veły najsz :>

Rose for me - "sweet dreams" ~ Countryhumans RusAmeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz