~III~

120 11 31
                                    


- Pov. Rosja -
Siedziałem na ławce pod klasą, gdzie miałem mieć zaraz lekcje. Przeglądałem Instagrama i nagle Ameryka stanął nade mną i patrzył co ja robię. Tak po prostu, przyszedł nie wiadomo skąd. Wyłączyłem telefon i wstałem.
- Что? - odezwałem się. 
Chłopak patrzył się na mnie z uśmiechem na twarzy. I... przytulił mnie.
Stałem przez chwilę zakłopotany, a potem odwzajemniłem to.
- Ładnie pachniesz - powiedział chłopak i odszedł. Potem dalej pobiegł.

Miałem lekkie wtf. To było lekko dziwne. Widział to ktoś w ogóle? Przejrzałem cały korytarz i zobaczyłem Białoruś, która po prostu patrzyła sie na mnie. Nawet nie mrugnęła.
Zabrzmiał akurat dzwonek i Białoruś odeszła. Ona chodzi do innej klasy. Nie wiem co ona sobie myślała...

Była biologia. Babka zaczęła coś mówić o przyrodzie i nagle z dupy znalazła sie przy temacie o chemii i matmie. Kompletnie nie wiedziałem o co chodzi. Po tej akcji z Ameryką przez pół dnia będę odklejony, ja to wiem.
Nagle mój telefon zabrzmiał mi w kieszeni bluzy. To Białoruś. Cholera.
B:"Mam tyle pytań, ale zacznę od decydującego, siedzisz w ostatniej?"
R:"Przedostatniej. Co chcesz ode mnie? Na biologii jestem..."
B:"A ja na angielskim. Teraz moje pytanie: Jesteś gejem?"
Zatrzymałem się nad tym pytaniem chwilę.
R:"Nie?"
B:"A to ty się mnie pytasz? To ja za ciebie odpowiem: TAK"
R:"Nie debilko, nie jestem gejem"
B:"Dobra cicho siedź. Kiedy ślub?? :>"
R:"JAKI ŚLUB?! Ja go nie kocham!"
B:"Wiesz, że cała szkoła wie o was?"
R:"Co."
B:"A JEDNAK! HA"
Przysięgam, że ją kiedyś zabiję.
R:"Dobra małolacie, ucz się, a nie mi tu będziesz piepszyć o gejach. Nara"
Babka od biolki nawet się nie skapnęła. Ona jest zawsze szczególnie odklejona.

- Time Skip -
- I jak Ci poszła kartkówka z matmy? - zapytał się mnie Niemiec, który siedział koło mnie na przerwie i jadł swoją kanapkę.
- Chyba dwója. I oby.
- Tak słabo? Jak chcesz mógłbym Ci pomóc w zadaniach.
- Nie, dzięki - nie chciałem po prostu, żeby przychodził do mojego domu i patrzył się na ojca-pijaka.
- Na pewno? Wiesz, chciałem dobrze.
- Tak, na pewno. Jest okej.
Niemcy dokończył swoją kanapkę.
- To ja idę do Polaka. Tschüss! - wstał i odszedł ode mnie.

Po chwili przyszedł Ameryka i usiadł na tym samym miejscu co Niemcy.
- Heej, usiądziesz dzisiaj ze mną na tej lekcji?
- No dobra.
- Widzę, że nareszcie kolegę sobie sprawiłeś - USA popatrzył sie na Niemcy, który rozmawiał z Polską kilkanaście metrów od nas.
- Tak, ale tylko z nim rozmawiam, bo głównie nie mam z kim.
- Taa, a ja to powietrze...
- N-nie! Coś ty! Znaczy... od kiedy się mną interesujesz?
- Szczerze? Od pierwszej podstawówki.
Spojrzałem na Amerykę z takim "że co-", ale on nadal patrzył się na Niemca, bez żadnych emocji. Czułem jak mi policzki powoli pieką. Nie wiem co się ze mną dzieje! Aniele stróżu, który nade mną stoisz, wybaw mnie z tej sytuacji...

- Time Skip -
Było popołudnie. Do klasy przedzierały się rażące promienie słońca. Osoby, które siedziały pod oknem zasłaniały rolety, bo praktycznie nic nie było widać na tablicy.
Tak jak Ameryka mnie poprosił, usiadłem z nim. Zachowywał się całkiem spokojnie, niż zazwyczaj, co mnie trochę zdziwiło, nie powiem. Tylko kilka razy odwrócił się do Kanady, który za nim siedział, ale babka od chemii mu na to nie pozwalała. Prawie dostał jedynkę przez to.
Spisywałem jakieś cyferki i znaczki z podręcznika, totalnie tego nie kumając. 

W pewnym, bardzo nieoczekiwanym czasie dla mnie, Ameryka próbował się dobrać do mojej ręki, żeby ją objąć. Ułatwiłem mu trochę to zadanie - rozluźniłem swoją rękę. Nie mam zielonego pojęcia czemu. Kiedy w końcu objął moją rękę, odwróciłem się do chłopaka z pytającym spojrzeniem, a on po prostu się uśmiechnął od ucha do ucha.
Ten fakt, że nadal trzymaliśmy się za ręce lekko rozpraszał mnie w słuchaniu pani od chemii. USA to zauważył. Ścisnął moja rękę jeszcze bardziej, dzięki czemu kompletnie odkleiłem się od lekcji oraz dostałem rumieńców.

- Time Skip -
Wyszedłem właśnie ze szkoły po wszystkich lekcjach. Zgubiłem Niemcy i USA daleko w tłumie. Kiedy tłum się rozszedł, zauważyłem trzech typów, patrzących się podejrzanie na mnie. Zaczęli do mnie mówić, a raczej rzucać jakieś bluzgi po hiszpańsku z czego nic nie zrozumiałem. Jeden z nich zaczął machać rękoma do mnie. Zirytował mnie, więc mu przyjebałem. Ale to był błąd...
~
Było już po 21. Śnieg padał spokojnie, a ja leżałem całkiem pobity na ziemi. Płatki śniegu raz po raz rozpuszczały się na moich, ciepłych policzkach. Nikogo w okolicy nie było, więc leżałem i oddychałem głęboko. Nie miałem siły wstawać. A głównie ochoty. Nikt nawet się nie będzie martwił takim przegrywem, jak ja. No może nie licząc Ameryki. Naprawdę nie wiem co we mnie ten chłop widzi.
W końcu postanowiłem wstać. Wszystko mnie bolało, nie tylko z zimna. Zamiotłem nogą swoje "odbicie" w śniegu i krew, żeby nie było plotek w szkole. 

W trakcie drogi do domu czułem, jakby ktoś mnie śledził, więc przyspieszyłem kroku. 
Kiedy doszedłem już do chałupy i się ogarnąłem, położyłem się po prostu spać, nie miałem siły nawet komputera odpalić. Starego jak zwykle w domu nie było, nawet nie dzwonił do mnie. Naprawdę nie wiem gdzie się włóczy. Chciałbym, żeby relacje z moim tatą były jak kiedy, gdy byłem mały...


// 842 słowa

dobra ale jeżeli myślicie, że to wszystko co na mnie stać...
hehe
wszystko się zaczyna właśnie od 4 rozdziału 
( ͡~ ͜ʖ ͡°)

Rose for me - "sweet dreams" ~ Countryhumans RusAmeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz