Książę stał w swojej sypialni, wpatrując się w leżące na łóżku dwa stroje balowe. Ten, który wybrał mu ojciec, był ciemnofioletowy, z elementami srebra. Maska za to, którą miał do kompletu była w takim samym kolorze, a jej kształt przypominał motyle skrzydła. Strój nie był zły, ale stanowczo jak na gust księcia, zbyt krzykliwy. W tym wszyscy będą go rozpoznawać z daleka. Jaki był więc sens zakładać maskę, skoro i tak każdy będzie wiedział, kim jest. Czy właśnie nie o to chodzi w balu maskowym, by nie wiedzieć?
Tego wieczoru chciał choć raz wmieszać się w tłum, być jak każdy inny. Po to służyło mu ubranie, które sam wybrał. Był to prosty czarny garnitur oraz kocia maska. Nic ekstrawaganckiego, ale w tym czułby się o niebo lepiej. Nie miał co prawda gwarancji, że to przebranie ukryłoby to, kim jest, ale przynajmniej miałby, choć cień szansy, że tym razem, nie zważając na status i opinie ojca, mógłby zachowywać się, jak sam by tego chciał. To w końcu był jego bal, więc powinien się na nim bawić po swojemu. Niestety, to były tylko nierealne marzenia. Westchnął przeciągle i usiadł między kreacje.
– Chciałbym móc, choć ten jeden raz być sobą – powiedział i odchylił głowę do tyłu, patrząc bez wyrazu w zdobiony sufit.
Nagle kątem oka dostrzegł coś zielonego w rogu pokoju. Gdy tam spojrzał, aż wstał zaskoczony. Dostrzegł pojawiający się znikąd gęsty zielony dym. Ten w szybkim tempie uformował się w wysoką postać, a po chwili usłyszał siarczysty kaszel.
– Eh no, zawsze się muszę tego paskudztwa nawdychać – sapnął ktoś między kaszlnięciami, a czyjaś ręka odgoniła dym.
Wtedy w jego obłokach Adrien ujrzał wysokiego mężczyznę w długiej czarnej szacie i spiczastym kapeluszu w zielone gwiazdy. Tajemniczy przybysz w jednej ręce trzymał dostosowaną do jego wzrostu laskę, a wolną ręką odganiał resztki pozostałości z zielonego dymu. Jego długa czarna jak smoła broda, niemal sięgała ziemi, przez co prawię się o nią potknął, gdy zrobił krok w stronę księcia. Dalej kaszlał ochryple, nie mogąc zbyt wiele z siebie wykrztusić.
Adrien odruchowo złapał za leżący obok dzbanek oraz szklankę, następnie napełnił ją wodą i podał przybyłemu. Ten przyjął ją z wdzięcznością.
– Dzięki ci chłopcze – powiedział ochryple i niemal jednym haustem opróżnił całą zawartość szklanki. Odstawił ją na najbliższy mebel, po czym bezceremonialnie zaczął przechadzać się po włościach księcia.
Młody następca tronu, nie wiedział co począć z gościem, obserwował więc tylko, jak podnosi różne jego rzeczy, by następnie odłożyć je niedbale w zupełnie inne miejsca. Zajrzał nawet do szaf, wybebeszając z nich część ubrań oraz poczęstował się, czy raczej pochłonął w całości tacę serów, która leżała na stoliku przy jednym z okien.
– Jesteś czarodziejem? – zapytał w końcu książę, wychodząc pomału z szoku. Nie przeszkadzał mu bałagan, był za to zaciekawiony rzekomym czarodziejem. Co mogło być powodem jego nagłej wizyty tutaj i to w ten niecodzienny sposób?
– Coś w tym rodzaju – odparł, zatrzymując się w końcu i zaprzestając szerzenia chaosu w komnacie księcia. – Jestem tu by ci pomóc, czy coś.
Czarodziej zaczął szperać w swojej szacie, szukając czegoś, a gdy to w końcu znalazł, złapał za dłoń chłopaka i położył na niej znalezisko. Był nim czarny pierścień z zielonym kamieniem, najpewniej szmaragdem. Mienił się urzekająco, a przy tym wyglądał niezwykle wyjątkowo i tajemniczo. Adrien nie mógł oderwać od niego oczu.
– To dla mnie? – upewnił się, nie wiedząc, czym sobie na ten dar zasłużył. Czyżby przysłał go ojciec? Niemożliwe, prędzej wysłałby do niego kogoś ze służby, a nie jakiegoś mężczyznę w fikuśnym stroju.
– To magiczny upominek. Dzięki niemu nikt cię nie rozpozna – wyjaśnił, lecz szybko stracił zainteresowanie rozmową. Zamiast na Adrienie, skupił się kostiumach spoczywających dalej na książęcym łożu.
– Nikt nie będzie wiedział, że jestem księciem? Będę mógł być po prostu sobą? – dopytywał, nie dowierzając, jak coś tak małego może mieć aż taką moc.
Zawahał się, bo kto by się nie zawahał? Jednak ochota, by go zatrzymać i użyć, była zbyt silna, by oddać pierścień czarodziejowi. W końcu tego właśnie pragnął, wolności, choć na chwilę. Nie było w tym nic złego. Prawda?
– Dlaczego mi go ofiarujesz? Skąd też wiesz, że tego mi właśnie trzeba? – zadawał kolejne pytania, na które czarodziej aż się skrzywił.
– Wybacz chłopcze, ale tego nie mogę ci powiedzieć – odparł, obracając motylą maską na wszystkie strony.
– No dobrze, a czy jest coś jeszcze, co powinienem wiedzieć? – nie ustępował. To wydawało się zbyt piękne, by nie miało jakichś wad.
– No, coś tam jeszcze było, że z pięć minut po północy magia pryska – powiedział mag. W rękach trzymał już też fioletową marynarkę, która wyraźnie mu się nie podobała. Rzucił cały strój za siebie w kąt, jakby były nic niewartymi śmieciami.
– To był mój strój na bal – skomentował, choć wcale nie było mu żal tego, jak mężczyzna obchodził się z tym ubraniem.
– Kto by chciał nosić to paskudztwo?! – zakrzyknął, po czym chwycił drugi, ale z nim obszedł się znacznie delikatniej. – To już ma znacznie więcej klasy! Koniecznie załóż ten, będzie pasował do pierścienia!
– Taki mam zamiar – przyznał książę z poczuciem ulgi. Jego radość z nadchodzącego balu, w obecnej sytuacji na powrót wzrosła, a nawet była jeszcze większa. Nie mógł się go już wręcz doczekać. Pierwszy raz w życiu nie myślał o ojcu ani o tym, co by powiedział na ten temat. To wszystko za sprawą tego małego przedmiotu w jego dłoni przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
********************
Więc jest w końcu perspektywa Adriena. Rozdział wyszedł nieco krótszy, niż myślałam, że wyjdzie, no ale trudno. Będzie mi miło, jeśli zostawisz coś po sobie, gwiazdkę lub chociaż jakiś komentarz, bo na chwilę obecną mam tu 21 wyświetleń, a gwiazdek i komentarzy równe 0 i nie bardzo rozumiem, jak to odebrać. Rozumiem, że to nie jest jakieś wielkie arcydzieło, ale też nie uważam, by było aż takie złe, by nie zasłużyć, chociaż na jedną gwiazdkę. XD
CZYTASZ
Nowe oblicza
FanficCórka piekarza, która najbardziej pragnie, by książę zwrócił na nią uwagę, a może nawet z nią porozmawiał. Z drugiej strony, przyszły następca tronu, skrycie marzy o wolności i by ludzie traktowali go na równi, nie bacząc na jego błękitną krew. Zbli...