2.

16 2 0
                                    

Luna ze swoją przyjaciółką Naną biegły szybko przez gęstą puszczę Edenu. Nana czym sił w nogach próbowała dorównać prędkości biegu Luny, jednak co chwilę zostawała w tyle.

W powietrzu czuć było wilgoć oraz rozkładające się tu i ówdzie rośliny. Cała puszcza trwała w ciszy i jedynie miarowe dyszenie Nany zakłócało ten porządek.

- No chodź Nana! Nie ociągaj się. Jeszcze trochę i będziemy na miejscu.- powiedziała z wyczuwalnym entuzjazmem w głosie Luna.

- Luna daje z siebie ile mogę, to ty biegniesz jak błyskawica. W ogóle po co tak bardzo chcesz iść w miejsce drzewa, na którym rósł zakazany owoc? Tak bardzo chcesz zdenerwować wodza? - wydyszała przyjaciółka.

- Mój ojciec się nawet o tym nie dowie. Słuchaj... - gwałtownie stanęła w miejscu, a Nana biegnąca za nią, zaskoczona wpadła wprost na plecy swojej przyjaciółki. Luna odwróciła się do niej by spojrzeć Nanie prosto w oczy. Jej ton był całkowicie poważny, lecz dało się gdzieniegdzie wyczuć nutę ekscytacji. - Mówisz, czemu tak bardzo chcę zobaczyć to miejsce? Bo to nasza historia. Wiem, że niewiele z tego drzewa zostało bo sam Stwórca kazał to drzewo spalić ale jestem ciekawa jak samo to miejsce wygląda. - złapała rękoma za ramiona przyjaciółki, w oczach Luny zapłonęły iskierki wielkiej ciekawości.

- Luna... Mam złe przeczucia. Chyba pamiętasz co nam opowiadano o tym drzewie. - powiedziała Nana marszcząc brwii. Luna na to tylko machnęła ręką.

- To po prostu legendy. Bajki. Nie bój się, będę obok ciebie. - dziewczyna uśmiechnęła się półgębkiem. - chyba nie zapomniałaś kto jest najlepszym wojownikiem w Północnym Plemieniu? - Nana przewróciła oczami na to retoryczne pytanie.

***

Jaskrawe promienie słońca przedostające się przez gałęzie ogromnych drzew sygnalizowały o nastaniu popołudnia.

W pewnej chwili Luna zatrzymała się i podniosła rękę w geście by i jej przyjaciółka stanęła. Odwróciła głowę w jej stronę z szeroko otwartymi oczami i uśmiechem na twarzy:
- To już tutaj. - nie mówiąc nic więcej podeszła do wielkiego krzewu i rozchyliła grube, zielone gałęzie.

Obie dziewczyny przeszły przez gęstą roślinę. Przed nimi ukazała się zielona dolina, obfitująca w życie. Nie było tu ani wiatru ani jakichkolwiek dźwięków. Zdawało się jakby cały świat zastygł w miejscu, jakby czas się zatrzymał. Na samym środku doliny z ziemi wystawał ogromny, wysuszony pień drzewa. Wyglądał jakby kiedyś owe drzewo było po części spalone i złamane jednocześnie. To było TO drzewo. Drzewo z zakazanym owocem. Drzewo poznania dobra i zła.

Luna i Nana powoli podeszły do pnia.
- Niesamowite... - powiedziała z zapartym tchem Luna. Wyciągnęła rękę w kierunku pnia i delikatnie dotknęła wysuszonej kory. Momentalnie poczuła resztki przepotężnej mocy, która płynęła wewnątrz tego drzewa.

- No doobrze... Zobaczyłaś to miejsce, a teraz już możemy wracać do wioski, prawda? - powiedziała lekko zdenerwowana Nana również czując w powietrzu resztki tej silnej mocy.

- Tak... Chyba tak - powiedziała zamyślona Luna, nie mogła oderwać wzroku od pnia i ciągle błądziła po nim ręką.

Nagle zobaczyła nasionko pod jednym z wystających korzeni pnia Drzewa Poznania. Spojrzała na Nane by upewnić się, że ta nie zwraca na nią szczególnej uwagi. Przyjaciółka akurat kierowała się do wyjścia z doliny.
W tym momencie, nie tracąc czasu i możliwości, Luna szybko podniosła z ziemi nasionko i schowała je do kieszeni.

ŚWIT MROKUOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz