Rozdział 19

1K 42 3
                                    

Hello!!

Rozdziały nie pojawiały się bardzo długo, ale mam nadzieję, że nadal tu jesteście!

Chciałabym też powitać nowych czytelników, bo widziałam, że ostatnio całkiem sporo was tu przybyło!

Mam nadzieję, że się wam spodoba. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach, co myślicie!

Nie przedłużając, miłego czytania, kochani! <3 

***

- Nie rozśmieszaj mnie, Malfoy, błagam cię - parsknęła, nie mogąc się powstrzymać. - Ty czujesz się chujowo? A ja co mam powiedzieć? Zakończyłeś to, co było między nami i kazałeś mi patrzeć jak jesteś szczęśliwy z kimś innym!

- Nie dramatyzuj, Granger. Przecież tylko udawaliśmy.

- Właśnie. Więc o co ci teraz chodzi, co? To jakiś twój kolejny pomysł pod tytułem ,,Jak zniszczyć życie tej głupiej, żałosnej szlamie Granger"? Nie nabiorę się na to. Nie po raz kolejny.

- To nie jest żaden plan! - krzyknął, nie mogąc uwierzyć, że ma o nim aż tak paskudne zdanie. - Nie tym razem.

- Więc co? Nie będę się z tobą spotykać. Chyba coś ci się pomieszało, jeśli naprawdę myślałeś, że ci się to uda. 

- Dlaczego nie? Przecież mówiłaś... Nieważne. Wiem, że ty też to czujesz. Zależy ci. 

- Wcale że nie! - zaprzeczyła, lecz jej głos załamał się przy wypowiadaniu tych słów. Kłamała i wiedziała, że nie tak trudno się zorientować. Reagowała na to wszystko zbyt silnie. Na niego. 

- Na Merlina, Granger, przestań kłamać! Myślisz, że nie widziałem twojego zachowania od czasu naszego publicznego zerwania? - wygarnął. - Tego jaka byłaś smutna i załamana? Nie wiem co się dzisiaj stało i dlaczego nagle cała promieniałaś, ale wytłumacz mi, kurwa, to, co odwalałaś na śniadaniu. 

- Ja nic nie odwalałam. Muszę iść do wioski, więc poprosiłam...

- Zabini'ego - syknął przez zaciśnięte żeby. Nie możesz z Parkinson? Albo za mną?

- Przypomnę ci tylko, że jeszcze godzinę temu nawet się do mnie nie odzywałeś. Zresztą po co miałabym z tobą gdziekolwiek iść, Malfoy? Nie bądź głupi, błagam cię.

- I kto tu jest głupi - westchnął. - Dobra, mam tego dość. Chcesz czy nie, w weekend idziemy do Hogsmeade. Na randkę. Tylko ty i ja - mówiąc to, wyszedł, nie dając jej nawet szansy zaprotestować.

***
Reszta tygodnia minęła Hermionie bardzo szybko, wręcz błyskawicznie. Nim się obejrzała, przyszedł weekend, a ona szykowała się na spotkanie z blondynem. Zupełnie nie miała ochoty tego robić, ale nie dał jej wyboru. Zresztą nie tylko on. Pansy, gdy tylko usłyszała, że dziewczyna planuje nie pojawić się w umówionym spotkaniu, postawiła sobie za cel, by za wszelką cenę dopilnować, aby się ono odbyło. Miała już kompletnie dosyć snującej się bez celu po zamku przyjaciółki. Wyglądała i zachowywała się jak duch. Jakby nie miała już po co żyć. Ślizgonka doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jest tylko jedna osoba, która może to zmienić. Niestety był to Draco. Lubiła go, ale, jeśli chodziło o związki, takie prawdziwe, a nie to coś co działo się między nim a jakąkolwiek dziewczyną w szkole, był w tym beznadziejny. Z tego co wiedziała to nigdy nawet nie był w żadnej poważnej relacji. Dlatego martwiła się o Gryfonkę. O to, co wyniknie z tego wszystkiego. Już zbyt wiele wycierpiała w ostatnim roku, a teraz jeszcze coś takiego. Ale tym bardziej nie mogła pozwolić jej nie spróbować. Wiedziała, że, gdyby tak się stało, Granger żałowałaby tego do końca życia.

- Naprawdę muszę tam iść? - spytała brunetka, wiedząc, że, czegokolwiek by nie powiedziała, jest już na przegranej pozycji.

- Wiem, że w głębi serca właśnie tego chcesz, Hermiono - stwierdziła, dając jej tym samym do zrozumienia, że nie z nią te numery. 

Gryfonka westchnęła, w myślach przyznając jej rację. To nie także nagle w jednej chwili wyzbyła się wszystkich uczuć. jakie żywiła do blondyna. Nawet gdyby chciała, nie potrafiłaby. A chciała i to bardzo. Doskonale zdawała sobie przecież sprawę z tego, że ich związek już na start był na przegranej pozycji. 

- Pansy, jak ty nic nie rozumiesz - westchnęła. 

- Więc mi, do cholery, wytłumacz. Jeszcze niedawno byłaś załamana, widząc go z tą dziewczyną, a teraz, kiedy w końcu masz szansę coś z tym zrobić, stoisz w miejscu. A może ty mi o czymś nie mówisz, co? - zainteresowała się Ślizgonka. 

- To po prostu nie jest tak proste jak się wam wszystkim wydaje, ok? Draco powiedział mi wtedy, w Pokoju Życzeń, że mnie kocha i że nie chce mnie już ranić, ale ja uważam, że, jeśli naprawdę mielibyśmy ze sobą być, to to nie wyjdzie. Więc jaki jest sens, żeby w ogóle zaczynać coś, co prędzej czy później i tak będzie trzeba skończyć. 

- Czemu od razu kończyć? Powiedz mi, nie chcesz nawet spróbować? Zawalczyć o to, czego...

- Nie - przerwała jej, nie chcąc już dłużej tego słuchać. - Nie chcę znowu przechodzić przez to samo, jasne?

- Dobrze, nie denerwuj się - skapitulowała, widząc, że jeszcze chwila i jej przyjaciółka wybuchnie. - W takim razie idź tam i wytłumacz mu jak to wszystko widzisz. Nie uważasz, że po tym wszystkim Malfoy na to zasługuje?

- Masz rację - westchnęła zrezygnowana. - Porozmawiam z nim.

***

- Hej, Malfoy - przywitała się z chłopakiem, który wyglądał jak jej zupełne przeciwieństwo. Na jego twarzy gościł uśmiech i już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że cieszy się na spotkanie. Za to Gryfonka wyglądała jakby ktoś siłą zmusił ją do stawienia się w umówionym miejscu. Jednym słowem ogień i woda, wąż i lew. - Czemu się tak uśmiechasz? Wyglądasz jakbyś właśnie uciekł ze Świętego Munga. 

- Daj spokój, Granger. Po prostu cieszę się, że jednak postanowiłaś przyjść. Nie spodziewałem się. 

- I może to był błąd - westchnęła, a kiedy chłopak spojrzał na nią ze zdziwieniem, dodała: - Nieważne. Przyszłam tylko dlatego, że chciałam z tobą porozmawiać. To ważne. 

- Później pogadamy o czym tylko zechcesz - rzucił, po czym chwycił ją za rękę i pociągnął w kierunku wyjścia ze szkoły. - Teraz zabieram cię na Kremowe Piwo. 

Od piętnastu minut szli w milczeniu Co dziwne, nie była to tak dobrze znana dziewczynie krępująca, niezręczna cisza, przez co czuła, że nie tak łatwo będzie jej zacząć temat, który jak najszybciej chciała mieć już za sobą. Wiedziała, że będzie to jedna z trudniejszych, jeśli nie najtrudniejsza rozmowa w całym jej krótkim życiu. Niełatwo będzie jej zrezygnować z tego, co mogłoby się między nimi wydarzyć, ale, mając przed oczami obrazy z ostatniego miesiąca, które były dla niej naprawdę trudne, nie chciała ryzykować jeszcze bardziej. Może i Pansy miała rację, a ona jest zwykłym tchórzem, ale...

Jej rozmyślenia przerwał blondyn, który poinformował ją, że znajdują się już na miejscu. Spojrzała na szyld Trzech Mioteł i uśmiechnęła się smutno, przypominając sobie wszystkie chwile, które tu spędziła. 

Weszli do środka, a ich oczom ukazał się zatłoczony pub. Zresztą nic w tym dziwnego, skoro wszyscy uczniowie z ich roku dostali tego dnia przepustkę upoważniającą do opuszczenia murów Hogwartu. 

- Chodź, tam jest wolne miejsce. 


fretka nie jest taka zła |dramione| ✔️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz