🐺 Rozdział 28🐺

1K 59 1
                                    

Tak, jak Louis powiedział, tak się stało. Po pomieszaniu lodów, chipsów, nutelli i ohydnej kawy, zawisłem nad sedesem i przez długie dziesięć minut zwracałem z siebie wszystko, co jadłem. Wtedy straciłem ochotę na ogórki, które może i wyglądały apetycznie, ale... W tamtym momencie były obrzydliwe.

Genialnie. Harry postawił na swoim i ma teraz za swoje. 

Resztę dnia przeleżałem. Tak, jak kolejne trzy tygodnie. 

Jadłem tylko przygotowane, naprawdę dobre rzeczy, które robiła już kucharka Louisa. Wróciła wcześniej z urlopu po tym, jak Lou niemal ją błagał. Wytłumaczył jej wszystko, a ona ucieszona, że taki zrzęda jak on znalazł sobie omegę. Nie chciałem jej wyprowadzać z błędu i kłamstw, jakich Louis jej naopowiadał. Może i czułem się z tym źle, ale nie chciałem nawet myśleć o tym, co by sobie o nas pomyślała.

Dwudziesty czwarty tydzień był chyba dla mnie najgorszy.

Jeśli wcześniej myślałem, że obrzęki nóg, które nadal miałem były najgorsze to bardzo się myliłem. Cholernie mocno drętwiały mi dłonie. Czasami nawet miałem problem by chwycić pełny kubek z herbatą. Ciągłe zawroty głowy i straszenie Louisa powodowały, że leżałem w łóżku.

I martwiły mnie dwie rzeczy.

Brak gniazdowania i niezbyt silne, słabe i małe ruchy maluchów.

I dlatego, kiedy Louis tego dnia musiał pojechać do biura, ja namówiłem Nialla, aby pomógł mi przetransportować się do gabinetu Gigi. Sam musiałem sprawdzić, czy to całkowicie normalne. Przez cholerny internet naczytałem się tyle, że obawiałem się o życie moich dzieci. Pierwszy raz tak bardzo martwiłem się o nich.

— Myślisz, że to dobry pomysł? — zapytał Niall, będąc już pod szpitalem. — Louis powinien być z tobą.

— Nie. Nie będę go niepotrzebnie stresować. Ma dziś ważną konferencję. Musi ją poprowadzić. Bądź na łączach z Zaynem, dobrze? Powiedz mu, że jak skończą to niech do ciebie napisze. Może Gigi nie skończy mnie badać i wtedy po niego zadzwonię.

Nie był co do tego przekonany, ale pod naciskiem mojego wzroku, zgodził się. Gigi przyjęła mnie dopiero po ósmej trzydzieści, ale wcześniej pielęgniarka pobrała mi krew. To był ten czas by znowu sprawdzić, czy mam cukrzycę ciążową. Tutaj byłem dobrej myśli.

Kiedy zaprosiła mnie do gabinetu, poczułem niepokój. Wiedziałem, że moje wątpliwości zostaną za chwilę rozwiane, ale i tak strasznie się bałem. Po dokładnym wywiadzie, jaki ze mną przeprowadziła, stanąłem na wadze, a potem zmierzyła obwód brzucha. Zmierzyła też ciśnienie, które było w normie. Zmarszczyłem brwi, nie rozumiejąc. Wszystko było w normie, a dlaczego oni nie wykonywali ruchów, które miały mnie tak mocno boleć, jak to mówiła moja mama; "jak zaczną kopać w trójkę, to zobaczysz, jak mnie bolało, jak byłeś taki malutki jak oni". 

Zimny żel sprowadził mnie na ziemię. Wzdrygnąłem się i podwinąłem bardziej koszulkę. Gigi milczała, co nie wziąłem za dobry znak. Zaczęła coś klikać, a moje serce przyspieszyło. Za chwilę pomieszczenie wypełniło się dźwiękiem ich serduszek, co uspokoiło mnie na tyle by położyć głowę na oparciu kozetki. Ich serduszka biły tak szybko i mocno, co może mi mówiło, że na pewno nic im nie jest. Może. Nadal potrzebowałem słownego potwierdzenia lekarza. Kiedy przestała jeździć mi po brzuchu tych ustrojstwem, bez słowa podała mi papier.

— Gigi? — powiedziałem niepewnie. — Co... Co się dzieje?

Kiwnęła głową, nadal patrząc na urządzenie od USG. W końcu westchnęła i dokończyła usuwanie żelu z mojego brzucha.

— Harry — zaczęła niepewnie. — Powinien być tutaj Louis.

Zamrugałem zaskoczony.

— A-ale — zająkałem się. — Co się dzieje?

— Zadzwonię do niego.

Chciałem zaprotestować, ale zostawiła mnie na kozetce, a ja nie miałem nawet siły się podnieść. Poprawiłem koszulkę, bo zaczynało być mi zimno. Leżałem tak ponad dwadzieścia minut, bez słowa do krzątającej się Gigi po gabinecie. W między czasie dostała moje wyniki i powiedziała tylko, że są w normie i nie widzi nic, co mogło być złe. Pochwaliła mnie też za brak anemii. Ugryzłem się w język by nie powiedzieć jej nic o zawrotach, ale Louis Przewrażliwiona Alfa Która Nie Umie Trzymać Języka Za Zębami William Tomlinson na pewno jej powiedział przez telefon przy którejś ich rozmów. Na bank. 

Po trzydziestu minutach, do gabinetu wpadł zadyszany Louis i rozbieganym wzrokiem szukał mnie. Kiedy zobaczył mnie na kozetce, odetchnął i natychmiast do mnie podszedł.

— Co się dzieje? Co z maluchami? Czy coś stało się Harremu?! Dlaczego on tutaj jest... Czy... Czy maluchy... — coraz ciężej brało mu się oddechy. — Czy maluchom...

— Louis usiądź i się uspokój, bo zawołam pielęgniarkę i da ci coś na uspokojenie — powiedziała Gigi i stanęła przed nami. — Maluchy są zdrowe. Są odpowiedniego wzrostu i wagi jak na dwudziesty czwarty tydzień. Jednak... 

— Jednak? — odezwałem się niepewnie.

— Czy w waszym domu kręci się jakaś obca osoba od około... dwóch, może trzech tygodni? — zapytała. — Omega Harrego nie czuję się na tyle pewnie i bezpiecznie w domu by zacząć gniazdowanie. Tym samym maluchy nie będą się ruszać ani rozwijać się tak, jak powinny.

— Moja kucharka wróciła prawie trzy tygodnie temu — powiedział. — Pomaga Harremu. Gotuje dla niego zbilansowane posiłki, podaje witaminy, kiedy akurat ja nie mogę.

— Musisz ją oddelegować, Louis. Dla dobra Harrego i maluchów. To niebezpieczne, aby omega nie gniazdowała w szóstym miesiącu. Niech nie odwiedzają was rodziny ani przyjaciele. Dom musi być azylem, bezpiecznym miejscem. Gniazdowanie ani ruchy maluchów nie zaczną się dopóki zapach obcej osoby nie wywietrzeje. Siedź w domu i nie idź do biura. Nawet teraz śmierdzisz innymi alfami i to stresuje omegę Harrego.

Louis spojrzał na mnie, a ja faktycznie odczuwałem niepokój.

— Myślałem, że to przez brak ruchów maluchów i gniazdowanie.

— Owszem, to przez to. Wywołane jest to przez wiele czynników. Zapach innych, obcych dla ciebie osób czy też właśnie obce osoby w domu. Jeśli to zniknie, gniazdowanie i ruchy powinny przyjść za około tydzień. Jest to późno, ale nie za późno. 

before you leave me, my love (larry) ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz