Prolog

192 14 4
                                    

Od zawsze lubiłam wpatrywać się w słońce. Jako mała dziewczynka często siadałam z babcią na trawie w ogrodzie i wpatrując się w niebo, słuchałam jej opowieści. Podczas naszych posiedzeń kobieta często tłumaczyła mi wszystkie zjawiska zachodzące na tym niebieskim płótnie, zawsze starała się zainteresować mnie ich ciężkimi nazwami, pomimo że moja cała uwaga była skupiona na tym jednym świecącym obiekcie. Po pewnym czasie najzwyczajniej zaprzestała swoich prób nauczania mnie i zaczęła razem ze mną wpatrywać się w złocisty punkt na niebie. Widząc jej twarz skierowaną na mój ukochany widok dostrzegałam w jej oczach iskierki prawdziwej radości. Nie musiałyśmy używać słów, miałyśmy o nim tą samą opinię. Od tamtego momentu zaczęłyśmy praktycznie codziennie rozmawiać o słońcu, kiedy ja zadawałam jej najbanalniejsze pytania na jego temat, ona z wielką pasją tłumaczyła mi nawet najprostsze stwierdzenia. Mówiła o ludziach, którzy utożsamiali się ze słońcem i jego wspaniałą aurą. Właśnie wtedy zapragnęłam być jedną z tych osób. Optymistyczna i pełna energii. Dokładnie jak moja babcia. Dokładnie jak kobieta, którą podziwiałam.

Jednak codzienny blask jej oczu utracił pewną iskierkę siebie, kiedy na jednym z naszych codziennych posiedzeń niespodziewanie spytałam o osoby utożsamiające się z księżycem. Jak dzisiaj pamiętam dotyk jej ciepłej dłoni na policzku, kiedy wypowiadała słowa odbijające się w mojej głowie od lat. „Tacy ludzie kompletnie nie będą wydawać Ci się dobrzy, a co dopiero odpowiedni. Ale za to ich piękno może wręcz oślepić lub zahipnotyzować. Potrafią uzależniać do siebie za wypowiedzeniem chociażby słowa. Inni powiedzą Ci, że próbują zachowywać pozory ciepłych i przyjaznych, ale ich natura jest naprawdę okropna. Usłyszysz, a może nawet sama stwierdzisz, że są chłodni i depcząc twoje uczucia dojdą do ustalonych sobie celów. Najprawdopodobniej uznasz, że dla nich nikt oprócz nich samych się nie liczy Valentino. Każdy będzie Ci mówił, że wchodzisz w coś z czego już nie ma odwrotu. Ale nie słuchaj głosu innych. Jeśli pokochasz księżyc odkryjesz, że Ci wszyscy ludzie żyją kłamstwem. Rób to co karze Ci serce i nie zważając na nic dookoła wyciągnij dłoń do mroku, a on rozświetli się twoim blaskiem. To co powinnaś zapamiętać jest nie słuchanie, że księżyc może pojawić się na niebie dopiero kiedy słońce zniknie za horyzontem. Słońce i księżyc to najpiękniejsze połączenie jakie może ujrzeć świat. "

To były ostatnie słowa, które usłyszałam przed jej śmiercią.

Od straty ukochanej osoby i mojego wzoru do naśladowania, zaczęłam inaczej patrzeć na świat i słowa, które kiedyś usłyszałam. Praktycznie nic już nie łączyło mnie z tamtą małą dziewczynką leżącą z babcią na trawie. Może tylko praktycznie, bo nadal jak idiotka stawiam krzesło na balkonie obserwując te jebane promienie słońca i nadal nie mając pojęcia, czy fascynuje mnie jego blask, czy może to jak nie zważając na innych świeci najjaśniej, z wszystkich gwiazd. Może najzwyczajniej podziwiam to, że zawsze ze swoim przyjściem przynosi wszystkim nutę radości i nadziei na lepsze jutro.

Prawdę mówiąc, niczym się nie wyróżniam w tej kwestii. Wszyscy lubią patrzeć na tą cudowną paletę kolorów powodowaną jego zachodem i wrzucać jego zdjęcia na Instagrama. Wszyscy uważali to za przeciętne, ale nikt w przeciwieństwie do mnie nie lubił jego wschodów. Na twarzach ludzi na samą myśl o wstaniu o świcie pojawiał się zdegustowany grymas, nikt nie lubił wstawać tak wcześnie, a co dopiero wychodzić na zewnątrz. Ja jednak różniłam się w tej kwestii, zdecydowanie wolałam jego wschody. Widok, kiedy mrok zmienia się w jasność, a emitujący zimnem księżyc zamienia się w ciepłe słońce, zawsze potrafił zaprzeć mi dech w piersiach. Uwielbiam te delikatne kolory, kiedy świat w jego świetle budzi się do życia, jasne odcienie różu, błękitu i fioletu nie mogły konkurować z żadną rzeczą uważaną za piękną.

Teraz jednak wydaje mi się, że tak je kochałam, bo chciałam być identyczna. Silna i niezależna. Nigdy nie umiałam utożsamić się z czymś innym. Słońce jest otoczone mnóstwem innych planet, a jednak one pozostają w odstępie do niego w obawie by się nie sparzyć. Z upływem lat przestałam wierzyć w magię, którą babcia widziała w księżycu. Wręcz przeciwnie. Po latach zaczęłam uważać, że księżyc jest kompletnym przeciwieństwem słońca, tym samym łamiąc przestrogę babci. Pomimo bólu, który zadawałam sobie tym twierdzeniem musiałam myśleć logicznie. W końcu jedno musi się schować, żeby drugie mogło pojawić się na niebie. Nie było innego wytłumaczenia.

Jednak im bardziej słońce zaczęło ufać księżycowi tym większa była szansa na jego zaćmienie. Powinno być to dla mnie absurdalne, ale właśnie wtedy odczuwałam potrzebę pozwolenia mu na zasłonięcie mojego blasku.

(Too) Perfect [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz