Rozdział 1 „Amor"

192 11 5
                                    


Valentina

Uchyliłam leniwie powieki na znajomą melodię budzika, którego wesoły dźwięk był ustawiony na tyle cicho, aby nie obudzić reszty domowników. Kompletnie nie miałam ochoty wychodzić z ciepłego i wygodnego łóżka, ale przetarłam dłonią twarz i wzięłam urządzenie w dłoń wyłączając lecącą już któryś raz piosenkę "Wake Me Up Before You Go-Go". Praktycznie natychmiast na wyświetlaczu pokazała się godzina szósta trzydzieści. Odłożyłam telefon z powrotem na jego stare miejsce i zdjęłam ciepłą kołdrę, przez co przeszły mnie lekkie ciarki. Pomimo połowy kwietnia, poranki w Berxley nadal były strasznie mroźne co niestety, było okropnie odczuwalne. Naciągnęłam rękawy bluzy na dłonie, po czym wstałam z łóżka. Na nogi wsunęłam moje papcie-lamy i wyszłam z pokoju. Najciszej jak potrafiłam przeszłam do łazienki i wykonałam swoją codzienną, poranną rutynę.

Po zrobienia wszystkich porannych pielęgnacji zdjęłam gumkę, uwalniając włosy z luźnego koka. Niezdarnym chwytem złapałam obok leżącą szczotkę i zaczęłam je powolnie rozczesywać. Gęste, czekoladowe włosy pod wpływem przedmiotu zaczęły miękko opadać na moje ramiona układając się w naturalne fale, których, jeśli mam być szczera, nienawidzę. Oddzieliłam palcem grzywkę od reszty włosów i związałam je w koński ogon na środku głowy. Oczywiście nie obyło się bez przeciągnięcia go jeszcze raz i podpięcia od spodu srebrną klamrą.

Poprawiłam kucyka i ruszyłam z powrotem do pokoju. Na tarczy zegarowej wskazówka przesunęła się na piętnaście po siódmej, więc podeszłam do dużej, przesuwanej szafy z lustrem i jednym sprawnym Ruchem popchnęłam lustrzane drzwi, tym samym robiąc sobie dostęp do drugiej półki, która robiła mi za toaletkę. Po wykonaniu starannego makijażu przesunęłam drzwi na drugą stronę odsłaniając stronę z gotowymi kompletami ubrań. Sięgnęłam po pierwszy z brzegu wieszak, na którym wisiała niebieska, marszczona sukienka na ramiączka do połowy uda, a do tego biała bluza z suwakiem. Zwinnie zdjęłam z siebie za dużą bluzę i szerokie spodnie w kratę, zastępując je wcześniejszym kompletem. Podniosłam leżący obok plecak i zarzucając go na prawe ramię wyszłam z pokoju.

Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i najciszej jak potrafiłam zeszłam po schodach na dół. Niedbale rzuciłam plecak na sofę w salonie i ruszyłam do kuchni. Wstawiłam wodę i zgarnęłam z wyspy jedno pudełko chińszczyzny. Czekając na wodę, ruszyłam z powrotem do pokoju i zabrałam z niego telefon i słuchawki. Poplątany kabel wrzuciłam do kieszeni bluzy, a praktycznie natychmiast zabrałam się za odczytywanie nocnych wiadomości od przyjaciół. Z powrotem ruszyłam do kuchni czytając zażartą kłótnię dwóch cheerleaderek. Oparłam się plecami o blat i nadal czytałam coraz bardziej wulgarne wiadomości, które z każdym kolejnym zdaniem robiły się cholernie żenujące. W tym momencie obok mnie rozległ się znajomy świst. Położyłam telefon na blacie i zabrałam się za sporządzanie śniadania.

Najlepszego. Tego zdania nikt nie zmieni.

Po kilku minutach koniecznych do przygotowania tego króla wśród śniadań, zabrałam się za konsumpcje. Właśnie nabierałam na pałeczki sporą porcję makaronu, kiedy po kuchni rozległ się dźwięk dzwonka mojego telefonu. Natychmiast wyrwałam się do wibrującego urządzenia, które niemal zaraz przestało dzwonić.

Zajebiście.

Ze zmarszczonymi brwiami schowałam telefon do kieszeni bluzy i nachyliłam się przez blat sięgając kubełek. Zdążyłam nacieszyć się dwoma kęsami, kiedy od strony korytarza wpadł do pomieszczenia lekki powiew wiatru. Skoro wszyscy spali to niemożliwe, żeby był to ktoś z domowników. Z makaronem w ustach odłożyłam kubełek na bok i pałeczkami wsadziłam sobie do ust zwisającą część. Po całym budynku rozległ się dźwięk zamykanych drzwi. W panice zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, szukając potencjalnej broni na włamywacza. Niewiele myśląc niezdarnie złapałam za rączkę drewnianej deski do krojenia i na palcach podeszłam do łuku odgradzającego kuchnię od wąskiego pomieszczenia. Z deską nad głową ruszyłam w stronę przejścia. Schowałam się za ścianą i czekałam, aż złodziej będzie próbował wejść do kuchni. Gdy na podłodze pojawił się cień masywnej postaci, która podchodziła coraz bliżej, niewiele myśląc wzięłam zamach i uderzyłam mężczyznę w głowę.

(Too) Perfect [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz