Rozdział 2 „Idealni"

156 7 5
                                    

Hayden

Poczułem jak coś, albo raczej ktoś, obija się o moje plecy. Zdezorientowany odwróciłem się w tamtą stronę i...

Cholera.

Przede mną stała dziewczyna. Znajoma dziewczyna. Widzieliśmy się parę razy na korytarzu i imprezach. Dziewczyna, która popularnością wśród uczniów jako jedyna mi dorównywała. Podniosłem wzrok na jeszcze jedną osobę. Chłopak z mocno zaciśniętą szczęką i napiętymi mięśniami, wpatrywał się we mnie ze zdezorientowaniem. Wróciłem spojrzeniem do dziewczyny i dopiero zauważyłem, że jej śliczne szarozielone oczy wpatrują się we mnie z przerażeniem, a po jej twarzy spływają łzy.

Mój mózg w tym momencie przestał odczytywać bodźce z otoczenia i niewiele myśląc schowałem dziewczynę za swoim ciałem. Stałem przed niedużo niższym ode mnie chłopakiem, jak mur odgradzający go od dziewczyny.

Nie mam kompletnie pomysłu co powinienem zrobić, więc tylko zeskanowałem go ostrym spojrzeniem. Chłopak odrobinę rozluźnił ramiona i odpuścił nacisk na szczękę.

— Odsuń się — Pierwszy zabrałem głos. Chłopak zmarszczył brwi i uśmiechnął się kpiąco.

— Nie wiem, czy wiesz, ale to m o j a dziewczyna stoi za twoimi plecami. — Odwróciłem głowę w stronę dziewczyny, której przerażenie w oczach znacznie wzrosło.

— To prawda? — Zwróciłem się do niej, najcieplejszym tonem jaki potrafiłem z siebie wyłonić. Dziewczyna nic nie odpowiedziała, tylko przełknęła gulę w gardle.

— Vale, skarbie. — Odezwał się do niej czule.
Kto nie był świadkiem tego co przed chwilą się tutaj wydarzyło pomyślałby, że to naprawdę urocze. W końcu k a ż d a szkolna parka chce się wzorować na ich idealnej relacji. Ale jeśli ona rzeczywiście taka jest, to do cholery czemu ona płacze? A przede wszystkim. Dlaczego się go kurewsko boi?

— Ja... Już pójdę. — Pierwszy raz usłyszałem jej głos. I cholera. Pomimo smutku i dezorientacji nadal brzmiał pewnie i przyjemnie. Ton jej głosu nie był wysoki jak u innych, z którym się spotykałem. Był.. dość niski jak na kobietę, ale cholera, jaki cudowny.

— Zostań — Głos mi zachrypł, ale mimo tego starałem się brzmieć rozkazująco. Wysunąłem rękę i złapałem ciało dziewczyny zanim zdążyła podejść do tego gbura. — Lepiej stąd spadaj zanim Ci przypierdole. Wkurwiasz mnie.

— Nie będziesz mi mówić co mam robić. Przepuść ją bo musimy jeszcze porozmawiać — I w tym momencie zauważyłem wyraźny kontrast w ich związku. Ona nawet w stresującej sytuacji umiała zachować pewność siebie i była gotowa do działania. On, kiedy tylko usłyszał groźbę natychmiast się przestraszył, p r ó b u j ą c być pewnym siebie.

— Czyżby? — Uniosłem prawą brew w górę — Bo mi się wydaje, że teraz ładnie odmaszerujesz do domu i więcej nie pojawisz się w moim polu widzenia.
— Chłopak chciał już przypomnieć mi swoje słowa, ale wtrąciłem mu się zanim zdążył otworzyć usta. — Porozmawiasz z nią jutro. I nie musisz jej nigdzie odprowadzać. Zapewne umie sama chodzić, a jeśli nie, to ja jej pomogę. Zrozumiałeś? — Przez tę krótką wypowiedź znacząco przybliżyłem się do chłopaka. Obiecuję, że jeśli odezwie się chociaż jednym słowem złapę go za kołnierz i przycisnę do ściany.

— Masz bardzo narwanego znajomego
— Mruknął i zjechał mnie spojrzeniem od góry do dołu. — Porozmawiamy jeszcze o t y m. — Dodał i ruszył wzdłuż korytarza

Obserwowałem jego sylwetkę, dopóki nie zniknęła za podwójnymi, szklanymi drzwiami. Dziewczyna położyła dłoń na moim ramieniu, więc odwróciłem się w jej stronę. Nic nie mówiła, tylko wpatrywała się we mnie swoimi błyszczącymi, kocimi oczami. Przyglądała się tak mojej twarzy przez kilka chwil po czym rozciągnęła usta w uśmiechu. Najpiękniejszym, jaki widziałem. I takim, którego nie dało się nie odwzajemnić.

(Too) Perfect [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz