Ul

9 2 0
                                    

ostatnio działo się ze mną coś dziwnego,
do opisania trudnego.
bóle głowy, serca,
na zamartwianie się nie było miejsca.
strach,
oczy przykrywał mi piach.
ból,
był niczym pszczeli ul.
rozchodził się po całym ciele,
nadeszło to nowe wcielenie.
czy się go bałam?
ze strachu płakałam.
pojawił się znikąd,
nie dało się go odgonić w kąt.
Nasilały się bóle,
tkwiło to wszystko w szczególe.
nie potrafiłam się ogarnąć,
nawet powietrza łaknąć.
Staczałam się powoli,
czułam się jak w agonii.
nastał koniec?
chciałam do światła podbiec.
zabrakło mi sił,
pode mną się człowiek wił.
to było moje ciało,
w krwi się babrało.
patrzyłam na to,
w końcu coś krzyknięto.
umiera!
cały swój ból ze sobą zabiera.
prosta linia szła po monitorze,
na niebie widać było zorze.
odeszłam,
w swoich własnych myślach ugrzęzłam.
patrzyli na ciało ze współczuciem,
ze smutku uczuciem.
widzieli to wcześniej,
uśmiechali się jakoś radośniej.
nieświadomi,
niewidomi.
tak można ich nazywać,
nie można ich wyzywać.
nikt nie widzi naszego bólu,
bo wszyscy żyjemy jak w ulu.
ciągle się dzieje coś koło nas,
słychać ciągły hałas.
każdy patrzy na siebie,
a mogli popatrzyć na ciebie...
oszczędzili by tego wszystkiego,
tego szajsu całego.
tego opłakiwania,
ciągłego przez koszmary wstawania.
tych wszystkich łez,
tej ilości na drzewach bez.
jakoś ich mniej tego roku,
brakuje tego uroku.
ona je kochała,
ze sobą je zabrała.
część każdego z nas odebrała,
bo sama w ciszy się bała.
ul ucichł na chwilę,
fakty kiedyś pomylę.
zapomnę,
tą grę w której tkwię.
nazywają ją życiem,
czyli po prostu byciem.
możesz umierać w środku,
skorzystać z braku rozsądku.
uciszyć głosy w głowie,
naciąć swoje tułowie.
blizna,
przykryje ją opalenizna.
bo w ulu i tak nie słyszą,
do snu anioły cię ukołyszą.

na szlaku myśli...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz