Zamiana Ról

108 5 0
                                    

Dyszałem ciężko przez ból. Wiedziałem że powinienem już się przemienić i zająć Lunatykiem. Przecież on był dopiero po pełni. Potrzebował mojej pomocy.

Ale nie mogłem mu jej dać. Rana którą otrzymałem podczas ucieczki z Azkabanu otworzyła się w czasie pełni. Luniek przez zapach krwi też zrobił mi parę drobnych ran ale przestał kiedy tylko zorientował się, że to ja.

Uciekłem z Azkabanu kilka dni temu. Remy nawet nie wiedział, że tu jestem. Sam sobie jestem winny. Gdybym uciekł wcześniej miałbym więcej czasu do pełni a poza tym Luniek na pewno uleczyłby moje rany.

Poczułem jego dłoń na boku. Pogładził mnie delikatnie, uważając na ranę.
- Ciii już dobrze Łapo - powiedział cicho i delikatnie wziął mnie na ręce. Odrazu wtuliłem się w niego jak tylko mogłem.

Zamknąłem oczy. Czuwałem jednak wciąż. Widziałem że nie mogłem jeszcze pozwolić sobie zasnąć. Niósł mnie spokojnie na górę.

Potem poczułem jak kładzie mnie na czymś twardym i dość chłodnym. Otworzyłem oczy i zorientowałem się, że leżę na kuchennym blacie. Zaskomlałem cicho.

- Tak, Łapo, wiem, że wolałabyś kanapę ale póki co leż tutaj grzecznie - powiedział ze spokojem w głosie Lunatyk i pogłaskał mnie po głowie.

Poszedł po coś. Dopiero po chwili zrozumiałem że po apteczkę.  Pewnie by wziąć wszystkie potrzebne rzeczy by mnie opatrzeć. Miałem nadzieję że rany nie będzie trzeba zszyć. Nie żeby Luniek nie potrafił tego robić. Ale ja nie lubiłem mieć szwów.

Niestety rany trzeba było zszyć. Mimo znieczulenia było to bardzo nieprzyjemne, ale pozwoliłem mu  wykonać wszystkie zabiegi które uznał za potrzebne.

Potem przeniósł mnie na łóżko i położył się ze mną. Głaskał mnie i szeptał uspokajające słówka. Czułem jak napięcie mięśni znika pod wpływem jego dotyku. Po chwili zasnąłem w ramionach Anioła. Mojego Anioła.

~*~

Obudziłem się rano przez zapach dobiegający z kuchni. Zawęszyłem. Wyczułem naleśniki. Uwielbiałem je. Przemieniłem się. Stare więzienne ciuchy zdecydowanie nie nadawały się do niczego ale nic innego nie miałem.

Wyszedłem z sypialni i poszedłem w stronę z której dochodził zapach. Oczywiście był tam Remus.

Dopiero teraz mogłem skupić się na tym jak wyglądał. Wydawał się jeszcze wyższy niż dawniej. Chociaż możliwe, że to ja zapamiętałem go jako trochę niższego niż był.

Wciąż chodził w tych swoich swetrach. Uwielbiałem mu je podkradać. Zawsze było w nich ciepło a dodatkowo cudownie pachniały.

- Hej Remy - powiedziałem cicho. Mężczyzna drgnął na dźwięk mojego głosu. Nie spojrzał na mnie. Zabolało mnie to.

- Po śniadaniu będziesz musiał się wytłumaczyć - powiedział stanowczym głosem. Skuliłem się lekko. - Nie ma tu aurorów tylko dlatego, że chcę byś mi to wszystko wytłumaczył. Nie uciekniesz stąd, zablokowałem wszystkie drogi ucieczki.

Nie wiedziałem co powiedzieć. Bałem się tego co teraz ze mną będzie. Przecież Remy w życiu mi nie uwierzy, że to nie ja zdradziłem.

- Moony...

- Nie używaj tego przezwiska Syriuszu. Ani żadnego innego - niemal warknął. Posłusznie skinąłem głową. - Siadaj przy stole. Najpierw śniadanie

Usiadłem przy stole, delikatnie drżąc. Remus dobitnie uświadomił mi, że nie mam co liczyć na to, że mi uwierzy.

A wiara w to, że on wie, że nie mógłbym tego zrobić, była tym co utrzymywała mnie przy życiu przez te wszystkie lata. Uciekłem tylko dla Remusa i Harrego. A skoro Remus mi nie wierzył to na Harrego tym bardziej nie mogę liczyć.

Grzecznie jadłem podane mi naleśniki. Kiedy zjadłem zaklęciem zostałem przywiązany do krzesła. Nie protestowałem.

- Więc? Czemu to zrobiłeś? - spytał Remus poważanym tonem głosu. Skuliłem się lekko.

- nie zrobiłem tego - szepnąłem. - To Peter był strażnikiem Tajemnicy i to on zdradził - powiedziałem cicho. Gdyby nie to że Remus jest wilkołakiem pewnie by mnie nie usłyszał.

Remus wstał i podszedł do mnie. Zmusił mnie bym spojrzał mu w oczy.

Dopiero po chwili zorientowałem się dlaczego to zrobił.  Zamarłem przerażony.

Sprawdził moje wspomnienia. I najpewniej dowiedział się że jestem w nim zabójczo zakochany od jakiegoś 6 roku.

Patrzyliśmy na siebie bez słowa. Aż nagle delikatnie pocałował mnie. Byłem w szoku. Po chwili liny które przywiązywały mnie do krzesła zniknęły.

- Wierzę ci - powiedział i uśmiechnął się lekko. - I ja też cię kocham

W jednej chwili stałem się najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi

Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobregoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz