Nie chciałem tego ślubu. Próbowałem uciec ale nie mogłem. Zamknęli mnie.
Komórka pod schodami była jeszcze gorsza niż wtedy kiedy byłem dzieckiem. Myślałem że oswoiłem się już z tym lękiem, ale on powrócił ze zdwojoną siłą.
Pierwsze dwa dni spędziłem w kompletnym bez ruchu. Nie jedząc i nie pijąc, skulony.
Dopiero trzeciego dnia się napiłem.
Znaczy myślę że to był trzeci dzień. W komórce było kompletnie ciemno ale dwa razy przynieśli mi jedzenie i picie (wcześniej oczywiście upewniając się że jestem nieprzytomny).
Po kolejnych trzech dniach wyciągnęli mnie z komórki. Mój brat posłał mi przepraszające spojrzenie, kiedy matka prowadziła mnie przez salon.
Wręcz wrzuciła mnie do łazienki i kazała mi się umyć i ubrać garnitur.
Cały drżałem kiedy się myłem. Gorąca woda parzyła moją skórę. Zasłużyłem na to. Powinienem był uciec z Remusem dawno temu.
W końcu przecież mi to proponował.
Ubrałem garnitur. Był cały czarny, na co skrzywiłem się. Chciałbym założyć coś bardziej ekstrawaganckiego i kolorowego. Remus na pewno by się na to zgodził.
- Pośpiesz się! - krzyknęła moja matka. Podskoczyłem lekko i zacząłem szybciej się ubierać. Z krawatem jak zawsze miałem problem.
Zawsze coś przy tym mieszałem, chociaż muszę przyznać że czasem robiłem to specjalnie. Tylko po to by Remus podszedł i z tym swoim pięknym uśmiechem zawiązał mi krawat.
Zawsze przy tym kradłem mu pocałunek, bo był zbyt piękny by się mu oprzeć.
- Powiedziałam coś! - usłyszałem warkot matki i szybko wyszedłem z łazienki.
Oberwałem crucio za to że krzywo związałem krawat. Potem naprawiła to zaklęciem i zabrała mnie przed ołtarz.
Wszystko działało szybko. Przyszła kobieta którą nie znałem. Musiałem przyznać że była nawet ładna, ale nie była Remusem.
Nie miała jego pięknego uśmiechu, jego głosu. Nie była taka jak Remus. Zdawała się wyniosła i arogancka, patrzyła na wszystkich z wyższością. Miałem ochotę skulić się pod jej wzrokiem, który tak bardzo przypomniał wzrok mojej matki.
Ceremonia szła szybko aż do pewnego momentu
- Jeśli ktoś zna powód dla którego to małżeństwo nie może być zawarte niech powie teraz albo zamilknie na wieki - powiedział ksiądz. Miałem ochotę krzyknąć, że ja znam powód.
- Ja znam powód - krzyknął Remus. Obróciłem się w jego stronę. Stał na środku kościoła, był w eleganckim garniturze. - Kocham Pana Młodego
- Avada Kedavra!- usłyszałem krzyk mojej matki, zielone światło oślepiło mnie i usłyszałem odgłos opadającego ciała.
- Remus nie! - Krzyknąłem budząc się i podnosząc się do siadu. Byłem zlany potem i cały drżałem. Było ciemno i nie było nic na czym mógłbym się skupić by się uspokoić.
Przez chwilę myślałem, że jestem w komórce. Że może i ślub mi się przyśnił ale zaraz dokładnie to się wydarzy.
Ale zaraz potem poczułem jak ktoś mnie obejmuje. A w komórce przecież nigdy nikogo nie było.
- Ciii spokojnie - wyszeptał Remus delikatnie gładząc mój bok. - To był tylko zły sen. Jestem tutaj Szczeniaczku. Nic nam nie grozi.Pocałował mnie w policzek. Zamknąłem oczy i oparłem się o niego. Rozluźniłem się.
To był tylko koszmar. Jeden z wielu. Zawsze miały takie samo zakończenie w którym moja matka zabija Remusa.
Tylko, że ona już nie mogła nam zagrozić. Zabiła się w Azkabanie, gdzie trafiła po tym jak próbowała zabić Remusa kiedy dowiedziała się o tym że wziąłem ślub i zostałem Panem Lupinem.
Remus zapalił lampkę nocną i położył się ze mną. Spojrzałem na sufit i uśmiechnąłem się widząc kolorowe gwiazdki, które kiedyś z Remusem namalowaliśmy. Układały się w konstelacje.
Zajęło nam to ogrom czasu, a i tak było kilka małych błędów. Mimo to uwielbiałem ten sufit bo zawsze wtedy przypomniało mi się jak go robiliśmy. Każdy dzień kończył się tak, że byliśmy cali w farbie, ale bawiliśmy się przy tym cudowanie.
Wtuliłem się w Remusa przenosząc na niego wzrok. Mruknąłem cicho zadowolony gdy pogładził mój policzek.
Oczy zamykały mi się mimowolnie. Po chwili poddałem się i zamknąłem oczy zasypiając.
Koszmar pomału zamazał się zastąpiony wspomnieniem prawdziwego ślubu.
CZYTASZ
Uroczyście przysięgam, że knuję coś niedobrego
Hayran KurguMiniaturki Wolfstar Czyli nudam więc piszę.