09

110 15 3
                                    

Powietrze dookoła dalej było ciężkie. Może to dlatego, że brakowało jednego członka załogi? A może dlatego, że Kapitan był nie w humorze. Z tego co blondyn słyszał tego roku „zbiory" były małe, a oni odpływali w pośpiechu, przez małe techniczne problemy.
— Mieliście jedno proste zadanie! — Ryknął Kapitan, krążąc po pokładzie jak głodny wilk.
Jiminowi aż zadzwoniło w uszach gdy Kapitan znów krzyczał na załogę. Siedział obok nich na skrzynce z alkoholem i przyglądał się całej sytuacji.
Było mu szkoda, że odpłynęli, mimo całej zaistniałej sytuacji miał nadzieje, że uda mu się przynajmniej przejść po tym festiwalu, a jedyne co zrobił to biegał tu i tam, próbując ratować życie.
Od momentu, w którym Walter wkroczył na statek Kapitan nie zamienił słowa z blondynem. Nie dał mu reprymendy, nie ukarał go za ucieczkę, nie zrobił kompletnie nic oprócz jednego spojrzenia, które mu posłał gdy ten usiadł niedaleko.
Po kilkuminutowym wykładzie o tym jakimi są debilami, że dają się złapać pierwszej lepszej babie kazał się rozejść wszystkim.
Ustalono nowy kurs, Jimin dowiedział się tylko, że płyniemy na kolejną wyspę, na której oni stacjonują. Coś w stylu powrotu do domu.
Park ruszył do kajuty Kapitana, by przyglądnąć się mapie, chciał znaleść miejsce, do którego się udają.
Skorzystał z okazji, że zielonookiego nie było w kajucie i nachylił się nad mapą, która się lekko zwijała, brakowało na niej już dwóch sztyletów. Jeden był w bucie Jimina, a drugi za burtą przy ciele Taehyunga.
Chłopak przytrzymał zawijającą się stronę dłonią i sprawdzał każdy centymetr mapy w poszukiwaniu wskazówki.
Nie zauważył nawet kiedy Kapitan stanął za nim. Zorientował się dopiero wtedy gdy zobaczył sztylet wbity pomiędzy swoimi palcami, lekko ciepłe ostrze dotykało jego placów, nieznacznie je raniąc.
Blondyn zabrał dłoń ze stołu.
— Nie ładnie tak przywłaszczać sobie cudze rzeczy blondyno. — W głosie Kapitana dało się wyczuć nutkę rozbawienia, co było naprawdę rzadkością.
Dłonie ciemnowłosego spoczęły na biodrach młodszego.
Czuł ciepły oddech mężczyzny na swoim karku. Zapach cygara i prochu strzelniczego unosił się w powietrzu.
Blondyn obrócił się w stronę Kapitana twarzą. Oparł się o stół z mapą i spojrzał mężczyźnie prosto w oczy.
Ile razy by w nie nie spojrzał, za każdym razem czuł się tak samo zahipnotyzowany ich głębokim kolorem. Nie mógł, wręcz, oderwać od nich wzroku.
Napięcie pomiędzy nimi, było wyczuwalne już z pokładu. Zielonooki złapał podbródek młodszego. Nie pytał o pozwolenie, nie czekał na żadną reakcje ze strony blondyna, po prostu połączył ich usta w namiętnym pocałunku.
Serce Parka biło w zawrotnym tempie, nigdy się tak nie czuł, więc nie do końca rozumiał co się działo dookoła niego.
Dotyk Kapitana na jego ciele wręcz parzył, pozostawiając niedosyt.
Ciemnowłosy popchnął młodszego na stół, o który chłopak się opierał. Opadł plecami na zimną, drewnianą powierzchnie.
Kapitan się nie patyczkował z guzikami koszuli, która zdobiła ciało chłopaka, już pomijając fakt, że była ona własnością zielonookiego. Rozerwał materiał bez większego problemu, pozwalając blondynowi poczuć jego ciepły oddech na skórze klatki piersiowej.
Dłoń starszego bez ograniczeń poruszała się po skórze Jimina, przyprawiając go o dreszcze i lekkie zawroty głowy.
Park wsadził dłoń we włosy starszego, już od jakiegoś czasu chciał to zrobić. Miał lekkie obawy, że Kapitan zniechęci się po czynie Jimina, ale wyglądało na to, że zielonooki nie miał nic przeciwko, a nawet się mu to spodobało.
Pocałunki mężczyzny stawały się coraz bardziej nachalne i zachłanne do chwili gdy wróciły do ust Jimina, wtedy po raz kolejny stały się delikatne.
Kapitan wziął głęboki wdech i podniósł się na równe nogi.
— Możesz sobie wziąć kolejną z moich koszul. — Powiedział bez emocji. Jimina to w sumie nie zdziwiło, Kapitan powstrzymywał się przed zbliżeniem rękami i nogami, mimo że sam inicjował wiele rzeczy. Park nie był zły w żadnym bądź razie, lekko zawiedziony, ale nie chciał się wplatać w szczegóły, szanował decyzje starszego. Mimo wszystko w jego oczach nadal był tylko zwykłą dziwką, która się mu włamała na statek.
Chłopak również się podniósł ze stołu, zrzucił z siebie resztkę koszuli i podszedł do prywatnej szafy Kapitana. Wiedział, że starszy przyglądał się mu, gdy ten szukał czegoś, co by mu się spodobało.
Wziął bardzo podobną koszulę co wcześniej. Ubrania Kapitana miałby bardzo przyjemny materiał i krój. Tym razem wybrał coś ubieranego przez głowę z dekoltem wiązanymi sznurkami.
Nadmiar materiału włożył sobie do spodni, po czym odwrócił się do Kapitana, który właśnie odpalał cygaro.
Blondyn stanął niedaleko zielonookiego, wyciągając dłoń w jego stronę. Ciemnowłosy posłusznie włożył, pomiędzy dwa palce młodszego, cygaro. Jimin wziął głęboki wdech trującym dymem, wydmuchując go prosto w twarz Kapitana, tym samym oddając mu używkę w dłoń.
Sam ruszył w stronę łóżka, by się położyć, to była ciężka noc. Położył się na plecach, zamykając oczy. Cały czas wiedział, że Kapitan się mu przygląda. Czuł jego cygaro i słyszał jak jego but wystukuje, nie znaną chłopakowi, melodie. Nie potrzebował dużej ilości czasu, by w końcu odpłynąć.

I'm fine.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz