Rozdział V

6 2 0
                                    

        Podtrzymując jeszcze nowo poznaną koleżankę ,po mału zjeżdżałam głową w dół by spojrzeć na ubranie, rzeczywiście - było przesiąknięte krwią.
Automatycznie ruszałyśmy z miejsca szybkim tępem, każda w inną stronę - nie było to zbytnio przemyślane lecz, po krótkiej chwili przyniosło skutki.
Lia podeszła do wystającej z drzewa gałęzi - wisiała na niej kartka poskładana około 4 razy.
Nie trzeba było przyglądać się niej z bliska by ujrzeć wielki napis drukowanymi literami „HELP". Nie był on napisany ołówkiem czy długopisem, lecz węglem lub ziemią. Również był muśnięty krwią. Cassandra uczyła się angielskiego wiec po jej minie wiedziałam że jest źle. Natychmiast zaczęłyśmy biec przed siebie, a im dłużej oglądało się las - tym więcej niepokojących rzeczy rzucało się w oczy.
W końcu napotkaliśmy najgorsze, Lia krzyknęła cicho.
- W nogi , dziewczyny - krzyczała do nas Cassandra.
Mimo że nie była zbyt sprawna fizycznie to wyjątkowo nas przeganiała w biegu od nieciekawego miejsca.
Wpadałam na gałęzie,ocierałam nogi od konarów drzew, skakałam przez przewalone od dawna pniaki.
Nie wiedziałam gdzie biegniemy , ale wiedziałam że musimy jak naszybciej pożegnać się z lasem.

Nagle wylądowałam na ziemi. Ale nie bez powodu.
-Becky! - zapłakanym głosem krzyknęła w moją stronę siostra.
Obejrzałam się dookoła siebie zdezorientowana. Zahaczyłam o dziecko, martwe dziecko.
Przez minutę miałam chyba kilkanaście odruchów wymiotnych , ale wiedziałam że muszę biec dalej.
Poczułam pociągnięcie za rękę - to była Lia. Wróciła po mnie.
Biegłyśmy kilka minut które dla mnie mijały jak wieczność, na szczęście , w końcu przekroczyłyśmy próg obozu.
Zapędziłyśmy się tak szybko - że trudno było wyhamować i finalnie wpadłyśmy na siebie.
- Lavinia,! Lavi! - Krzyczała ile sił w głosie Lietta.
Przez pierwsze kilka minut przekrzykiwałyśmy się jedna z drugą aż w końcu Liderka przejęła głos.
-Chwila czekajcie, ale kim ty w ogóle jesteś?
No tak, widocznie zapomniałyśmy o fakcie że poznałyśmy dziewczynę w lesie, która również przyjechała na obóz. Widocznie Lavinia jako liderka nie miała jej przypisanej do odprowadzki po terenie.
- Jestem Lietta ale możesz mówić na mnie Lia
W trakcie berka zdążyłam tylko napomnieć o Lavinii a ona zwróciła się do niej jakby się znały od lat.
Nadal nie dochodziłam do siebie na myśl o „nieprzyjemnej" sytuacji w lesie, co to były za dzieci i kto doprowadził ich do śmierci? Czy liderzy maczali w tym palce? Czy my wszyscy skończymy tak jak oni?
Nie mogłam złapać oddechu by zacząć temat więc moja siostra przejęła pałeczkę
-Jako Liderka , co robisz na obozie? - Wystartowała dosyć spokojnie , lecz stanowczo.
-No ogólnie nie każdy lider ma taką samą role, to prawda - jesteśmy najwyżej położonymi z wszystkich grup, ale to nie zmienia faktu że też zaliczamy się do obozu i jako członkowie i jako organizatorzy - złapała oddech - ja tutaj tylko sprzątam , gotuje dla innych i zajmuje się oprowadzaniem dzieci , tak poza tym - zająkała się - to nic innego nie wiem.
Przeleciałam wzrokiem najpierw Lie , potem Cassie.
- Może pójdziemy nad jezioro , bo w sumie - nigdy tam jeszcze nie byłam- złagodziła temat Lietta.

Droga na pójście na pomost nie była zbyt długa, wystarczyło obejść pare namiotów i iść przed siebie.
Na samym końcu drogi ukazał się nam niski, chodź wytrzymały, drewniany płotek - który łatwiej było przeskoczyć niż męczyć się z otwieraniem.
Jezioro było płaskie, równe a z daleka dało się ujrzeć rodzinkę kaczek , płynących na drugą stronę wysepki.
-Hej, tam ktoś jest?! - wykrzyknęła z zachwytem Lia.
Wow , na obozie są ludzie - niesamowite.
Jednak moja myśl była zbędna, była to osoba która mogła nam rzeczywiście pomóc.
Zwierzchniczka pływaków - każda grupa na obozie ma jednego „dowódcę" który operuje całą grupę, a całym obozem dowodzą liderzy.
Schody prowadzące na dół pomostu były bardzo krzywe i nie trzeba było się przyglądnąć bliżej by prosto stwierdzić że są bardzo stare i porośnięte mchem.
- ogarnij się dziewczyno
-Patrz pod nogi
A No tak , znowu leżę ,oparta o jeden schodek, widocznie się znowu zamyśliłam a przez wilgotny mech straciłam równowagę. Lia podała mi rękę i w końcu dotarłyśmy.
Liderka wodników miała ubraną długą,fioletową sukienkę z bufiastymi rękawami , blond włosy i niebieskie , jasne oczy. Była prawie tak samo wysoka jak ja.
Obleciała wzrokiem po kolei każdą z nas , i wtedy zorientowałam się że Lavinia nie dotarła razem z nami.

Camp Mort'eOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz