Rozdział VI

6 3 0
                                    

          Już po pierwszych słowach przywitania było słychać spokój i opanowanie w głosie dziewczyny.
No tak, nie wie jeszcze co mamy jej do przekazania.
Słońce chowało się za horyzontem a księżyc był coraz bardziej widoczny , była by to dobra pora na pójście do namiotu.
Po krótkiej rozmowie  razem z siostrą postanowiłyśmy wrócić i przespać się w  namiocie ,którego pierwszej nocy użyczyła nam Lietta , byśmy nie musiały rozkładać swojego o tak późnej porze . Za dużo się dzisiaj działo.
- Nie za wygodnie ci bachorze? - usłyszałam głos Cassie stającej nade mną
Odruchowo po przyjściu do namiotu położyłam się i złapałam poduszkę obok by mieć do czego się przytulić, - należała ona do starszej siostry.
Zignorowałam słowa Cassandry a w głowie tylko pojawiały mi się obrazy lasu , dzieci , krwi , noży ,kartki z wołającym napisem o pomoc.
Powinnyśmy zgłosić to na policje. A co jeśli wtedy wylądowałybyśmy jak one ?.. dziecko próbowało nas ostrzec prawdopodobnie pisząc do nas na kartce w ostanie chwili jego życia. Torturowali je?
-Jak narazie ci się podoba Obóz Silver? - Odparła Cassandra, wiedziała że myśle cały czas o jednej sytuacji i chciała jakoś odbiec od tematu, ale tym pytaniem strasznie nie trafiła.
-Raczej obóz śmierci.- wrzasnęłam - jak możesz pytać o takie rzeczy?
- jak możesz mieć pewność że obóz stoi za tym wszystkim ? To że las znajduje się niedaleko terenu obozowiska , to nie znaczy -  że dajmy przykład Lavinia to zrobiła idiotko.
- i tak powinnyśmy to zgłosić
-dwie dziewczynki zgłaszają zabójstwo dzieci w lesie?
Nie w tych czasach, nie uwierzą nam, wiesz jak jest.
- Teraz będziemy tylko czekać aż to się rozwinie?
-Ciesz się chwilą wolnego czasu i nie zaprzątaj sobie głowy takimi gównami. Poza tym, wiesz że lubię biologię - te ciała były tak rozłożone , że mogły tu leżeć wieki. My biegnąc tak daleko mogłyśmy przypadkiem na nie wpaść .
Ta.. - „wieki"
- No ale to dzieci - przerwałam
-ale zwalasz to na obóz!

Cassie miała polecenie od mamy żebym tylko nie wpakowała się w żadne kłopoty, więc wiem że nawet gdyby chciała to by nie poszła razem ze mną porozglądać się po lesie. To byłoby strasznie nieprzemyślane.
-nigdzie nie pójdziesz koniec tematu. - zakończyła rozmowę siostra przewracając się na drugi bok.
Łzy same zaczęły mi napływać do oczu przez opór sytuacji aż w końcu emocje dały za wygraną.

-Becky! Rebecca!
Ktoś szarpnął mnie za kończyny
-Zostaw mnie! - wrzasnęłam do wysokiego bruneta. Wyciągnął mnie z namiotu a ja znajdowałam się na polanie
Powoli czułam że ktoś mi nakłuwa rękę ostrym narzędziem a krew pryska mi na twarz. Pociągnięcie za włosy, szarpnięcie za nogę aż w końcu upadłam.
Ujrzałam w mgle moją mamę krzycząca moje imię,wyszarpałam się z rąk „złych" ludzi.
Wstałam i zaczęłam biec w jej stronę a gdy już ją miałam w obięciach - rozpłynęła się jak mgła.

- Becky, Rebecca wstawaj!
Leżałam w namiocie , ugh -  to tylko koszmar
-Ale się spociłaś robalu- śmiała się Cassandra
-masz ochotę na coś do jedzenia? Atarii powiedziała że ma krakersy i czeka na nas na pomoście - odezwała się Lietta wchodząc do namiotu.- wstajesz?
„Atarii"? Widocznie to Zwierzchniczka wodników którą poznałyśmy wczoraj wieczorem. No tak - miałyśmy się z nią spotkać i przegadać wszystko.
- chwila co powiedziałaś?
-Atarii powiedziała że ma KRAKERSY i czeka na nas na pomoście
-k-krakersy?
Blondynka przytaknęła.

- KTO OSTATNI TEN ZGNIŁE JAJO - wyprzedziła mnie w biegu Lia.
Biegłam ile sił w nogach , ale coś mnie zatrzymało
- Wyścig nie ma sensu , Cassie się wleczy z tyłu.
Pewnie jest poirytowana tym , że będziemy rozmawiać o czymś o czym miałam zapomnieć - wyszeptałam do siebie z satysfakcją.
Nie miałam się pakować w tarapaty, ale widocznie los sam zachciał , bym dowiedziała się czegoś więcej.
-Zobaczcie! Ktoś tam jest !
Znowu znale złyśmy się na porośniętych mchem schodach prowadzących na pomost w stronę jeziora.
Na widok krakersów leżących na małych trybunach do siedzenia dla członków obozu oglądających zawody pływackie i różnych gier związanych z nimi - odrazu się wzdrygnęłam i podbiegłam do blondynki.
- Możemy porozmawiać ? - zaczęła bez wahania Lietta
- Oczywiście tylko.. podajcie mi szczegóły.
- Byłyśmy w lesie i było tam pełno krwi.- wyrzuciła to z siebie moja starsza siostra.
Cassie? Cassandra Andersson która unika problemów jak ognia? Jeszcze wczoraj cały wieczór przegadała o tym jak mam nie myśleć więcej o tej sytuacji a teraz pierwsza się wtrąca do rozmowy? Cassandra która musi poznać kogoś na wylot by powierzyć mu cokolwiek? Nawet mi w pełni nie ufa a zwierza się Atarii jakby znały się jak łyse konie.
- Przykro mi - nigdy na obozie nie działy się dziwne zjawiska związane z zaginieciem któregoś z członków. Bardzo zaskoczyłyście mnie tym pytaniem.
Minuta ciszy. Nie wiedziałyśmy jak zareagować.
- zdążyłam już poznać ludzi z obozu na tyle dobrze - że mogę jasno stwierdzić że wszystko powinno być okej. - Widziałyście coś jeszcze?
- Ubrania i trupy. - Odpowiedziała Lietta na pytanie niebieskookiej
Ten fakt zaskoczył Atarii - przynajmniej jej mina na to wskazywała.
Znowu minuta ciszy zmieniła się w wieczność. Każda z nas nie wiedziała jak zareagować na informacje, a raczej ich brak - od nowo poznanej koleżanki.
Ten niezręczny moment przerwał szelest krzaków, który wydobywał się koło przerośniętych betonowych schodów już od dawna nie remontowanych.
W końcu to co zobaczyłam , było odpowiedzią na jedno z zagadek które zadałam sobie w głowie.
Po chwili podeszła do nas Lavinia.
- Dziewczyny o równo 13:30 wszystkie grupy spotykają się na stołówce , więc mam nadzieję że się zobaczymy za równo - spogląda na zegarek - dwie minuty.
Krzyżuje się spojrzeniem z każdą z nas a Atarii ma minę jakby chciała przekazać „myślisz że nie wiem" , „że jestem tu pierwszy raz?"
- No dobra to chodźmy. - odpowiedziała Lietta.
Czy przez cały nasz pobyt nad jeziorem Lavinia sprawdzała harmonogram dnia? Nie. Jest liderem - powinna mieć to wykute na pamięć.
Idąc na stołówkę mijałam się z kilkoma członkami, jednym wodnikiem i paroma kucharzami - każdy optymistycznie uśmiechał się do mnie. Fioletowa sukienka Atarii faluje na wietrze.. staram się skupić na czymś spokojnym żeby nie zaśmiecać głowy innymi „głupstwami".
Wybija godzina 13:30 . Kolejka do obiadu ciągnie się aż do tak zwanego „Domu liderów". Dzisiejszy posiłek składa się z słonego rosołu , potartych buraków i dla chętnych - mizerii z ziemniakami.
Kiedy kolejka dochodzi do naszej piątki, każda z nas bierze rosół. Wygląda apetycznie , ale w smaku nie zadowala - widocznie na tyle osób nie można było pozwolić sobie na wysokie jakościowo składniki.
- Chcesz zjeść moją porcje? - przesuwa miskę Lietta w moją stronę.
Kawałek marchewki topi się w wodnej mieszance warzyw , ale ja nie mogę odmówić słodkim oczom Liy. Biorę jej porcję zmuszając się do jedzenia dziwnej mikstury. Cassie wzdryga się
- Słyszałyście to ? - mówi wyraźnie głośniej niż zwykle , rozglądając się dookoła
- Co?
- Nie..?
- Co?
- No.. nie słyszałyście tego ? - odsunęła miskę z zupą i wstała energicznie.
- w krzakach? Prawdopodobnie to wiewiórki,albo króliki , są w trakcie zwabiania na nasz teren , żeby wojownicy , No wiecie ,mieli na czym polować. - odpowiedziała Lavinia.

Brzmi to abstrakcyjnie, obóz który tak naprawdę jest miejscem w którym ludzie się wychowują w innych dziedzinach , znaczy , „obóz" jest nazywany „obozem" tylko przez nas - tą „biedniejszą" ,większość ludzi. Dzieci z bogatszych rodzin przyjeżdzają tutaj na cały rok - od stycznia do grudnia edukują się w różnych dziecinach polowania,pływania,gotowania.. niestety tak jak twierdzą-niewinne zwierzęta mają tutaj przerąbane..

Dopiero po kilkunastu sekundach Cassandra powoli usiadła zawstydzona chwytając łyżkę.
No ta zupa takie 2/10 bym powiedziała - Lietta podzieliła się swoją „skromną" opinią.

Nie no na sto procent coś słyszałam. - uderzyła pięścią w stół Cassandra ,lecz nie wrzasnęła.
Tym razem wstała i bez komentarzów dziewczyn odeszła energicznie od stołu.
Co ją ugryzło? - Spytała Atarii

Gdybym za nią poszła byłoby to głupie , że ciągle muszę być jej „przydupasem".

Camp Mort'eOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz