9. zdrada = brak zaufania

190 16 23
                                    

Czuły dotyk obudził Arka kolejnego dnia. Leniwie otworzył oczy i przypomniał co działo się tej nocy. Jak wiele negatywnych emocji nim targało, aby w końcu wyparowały chociaż na chwile i mógł oddać się cielesnej uciesze. Nie było to coś czego doświadczył wcześniej, odcinając uczucia. Przedtem on i Robert nie mieli takiej możliwości, było to spontaniczne, ale teraz mógł w pełni obdarzyć partnera czułością.

— Obudziłem cię? — Pyta stroskany Mrozowski zaprzestając głaskania.

— Nie, nie przejmuj się. Która godzina? — Odsuwa odrobine kołdrę.

— Za chwile wybije dziesiąta. — Obraca głowa, aby spojrzeć na zegarek.

— Cieszę się, że jednak zostałeś. — Krajewski wypala nagle i uśmiecha się szczerze.

— Masz dar przekonywania. — Parska przewracając oczami.

Arek nigdy wcześniej nie budził się zrelaksowany po upojnej nocy. Zawsze, gdy otwierał oczy czuł obok siebie zimne miejsce. Dziś jest inaczej, dziś jest w nowej sytuacji, w której musi się odnaleźć. Nie panikuje, wie, że mężczyzna obok nie ucieknie w popłochu.

Przysuwa się nieco bliżej do milicjanta tak, że stykają się nosami a on w zamian czuje łaskotanie na twarzy spowodowane ciepłym oddechem.

— Jeszcze parę miesięcy temu nie pomyślałbym, że tak będzie wyglądać moje życie, ale teraz jest mi dobrze z tym jak to się potoczyło. Pomimo wszystkich przeciwności odnaleźliśmy się ponownie. Szczęście i los nam sprzyjają. Co o tym sądzisz? — Obraca się na plecy i kładzie rękę pod głowę.

— Sądzę, że.. — Chłopak robi dramatyczną pauzę wytwarzając napięcie. — masz paskudny poranny oddech.

Robert robi wielkie oczy i odsuwa rękę od Arka, aby zasłonić swoją buzie i sprawdzić czy ma racje.

— O kur-

Śmiech Krajewskiego przerywał zaskoczony okrzyk Mrozowskiego. Oboje zaczęli się śmiać jak małe dzieci póki student się nie zamyślił. Zawsze w radosny chwilach musi przypomnieć sobie o przeszłości. Ogarnia go tęsknota, a także nostalgia za starymi czasami, które zawsze próbuje przegonić.

Robert od razu dostrzegł, że się zawiesił i nim zdążył coś wydusić Arek zaczął:

— Wczoraj spytałeś się skąd u mnie taka relacje i chyba należą ci się wyjaśnienia.

— Mhm. — Rzucił krótko patrząc z błyskiem w oku na chłopaka obok. — Mów dalej skoro chcesz się tym podzielić to ja cie wysłucham.

— To czas na moją historie. — Zawahał się oraz westchnął. — Pamiętam, że pierwszy raz spotkałem się z homoseksualizmem jak miałem około szesnastu lat, pare tygodni po tym jak przeprowadziłem się do Warszawy. Wtedy nic sobie z tego nie robiłem, nie wiedziałem, że też taki jestem. To dzięki mojemu nowemu koledze z klasy Piotrkowi poznałem to środowisko, a także nieco starszego Tadka. Potem do naszego grupy doszła Laura i spędzaliśmy czas wszyscy razem. Zazwyczaj.. — Jego głos przepełniony jest melancholią. — Zazwyczaj Piotrek odprowadzał mnie do domu, nie mieszkałyśmy daleko od siebie.

Mrozowski zaczął domyślać się w jaką stronę zmierza cała historia, ale nie wydusza choćby słówka. Chce w pełni wysłuchać całej historii nawet jeśli jest bolesna.

— Wtedy zdałem sobie sprawę, że zauroczyłem się w własnym przyjacielu! Za każdym razem kiedy zamykałem oczy widziałem te zielone oczy i twarz pełną piegów co mnie strasznie irytowało. Na początku to wypierałem, ale postanowiłem pogadać z Tadkiem. On mnie tylko utwierdził. — Kontynuuje bawiąc się palcami - Raz, gdy uciekliśmy z budy oraz goniącej za nami woźnej zaprosiłem go do środka sądząc, że rodziców nie ma w domu. W najśmielszych snach nie przypuszczałbym, że skończy się to na moim pierwszym pocałunku. Powiedział, że czuje to od dawna. Nagle mój ojciec wyszedł na korytarz i zobaczył co się dzieje. Oboje poczuliśmy jakbyśmy stracili równowagę i patrzyliśmy się na tatę z przerażeniem. Wtedy on uciekł a ja musiałem się tłumaczyć. Ojciec nie był zły, tak jak przypuszczałem, ale cieszył się moim szczęściem chociaż ja sam nie byłem pewny. Nie potrafiłem pojąć, że Piotrek też coś do mnie czuje. Kolejnego dnia zobaczyłem go z Laurą i jakimiś nieznanymi mi kolesiami. Chciałem oczywiście się przywitać, ale ona niespodziewanie go pocałowała a on nie protestował. Mijały tygodnia a Piotrek mnie ignorował, on i Laura nie przychodzili już na nasze spotkania. Raz udało mi się ją złapać oraz spytać o co chodzi i od kiedy są razem. Odpowiedź "od trzech miesięcy" mnie sparaliżowała. Nabuzowany poszedłem prosto do Piotrka wszystko wyjaśnić a on wyzwał mnie od "pedałów". Poczułem się zdradzony, oszukany i zrozpaczony. Liczyłem na szczęśliwe zakończenie a ono nie nadeszło. Tata próbował mi jakoś pomóc, ale nie chciałem mu nic mówić. Jedynie wybłagałem, żeby nic nie mówił matce a tą tajemnice zabrał do grobu. Dopiero, gdy osiągnąłem pełnoletność wszystko wyśpiewałem. Z początku nie była zadowolona, ale jednak mnie zrozumiała. — Arek nabiera gwałtowanie powietrza starając się uspokoić. — Resztę historii już znasz.

— Dlatego tak zareagowałeś?

— Chyba tak... może to trochę naiwne, że ufam ludziom a potem się zawodzę. Często nie myślę, gdy w grę wchodzą uczucia i alkohol. — Arek zawiesza się co pare słów, aby pomyśleć co powiedzieć dalej.

— Nie tylko ty. — Pociesza go delikatnym pocałunkiem w czoło.

Krajewski podnosi wzrok i uśmiecha się szeroko. Żadnej z nich nie jest przyzwyczajony do takich gestów względem drugiego mężczyzny, ale to naprawdę miła odmiana.

Robert obraca się ponownie na bok a chłopak przybliża się jeszcze bardziej czując oddech drugiego na swoich ustach. Już przymyka powieki czekając na upragnioną bliskość, gdy nagle słyszy pęk kluczy odbijających się o siebie nawzajem.

— Cholera jasna matka wróciła! — Wyskakuje z łóżka jaj poparzony i szuka swoich ubrań.

— Co?! — Dodaje spłoszony i zdezorientowany Mrozowski. — Nie wspomin-

— CHOWAJ SIE. — Krzyczy półszeptem wskazując na szafę naprzeciw meblościanki.

Milicjant poprawia szybko część ubrań, które zdążył przyodziać i zgodnie z nakazem wchodzi do środka, zaś Arek praktycznie trzaska mu drzwiczkami przed nosem oraz resztę odzieży chowa pod łóżko.
Wciąż wszystko wliczając jego samego wygląda jak pobojowisko

W końcu słyszy jak kobieta otwiera drzwi i rzuca torbę, aby z uśmiechem powitać się z synem. Nawet nie puka tylko od razu wchodzi do pokoju.

— Promyczku~ — Matka skrzeczącym głosem przeciąga jego przezwisko i rzuca mu się na szyję by finalnie powitać syna serią pocałunków w policzek. — Tak się stęskniłam! Co ty masz na głowie? Dopiero wstałeś?

Krajewski śmieje się nerwowo oraz odsuwa się w ciszy. Stoją na środku pokoju i student już tylko czeka na komentarz matki. Widzi, że Anna przejeżdża wzrokiem po wywróconej lampce, pościeli na ziemi i.. o cholera pasku Roberta.

— Co to za syf? — Spytała podnosząc pasek. — Nie mogę na chwile wyjechać bo mieszkanie już jest do góry nogami. Mówiłam Ci, że jak zapraszasz znajomych to zostawcie chociaż porządek. Ja ci chyba na za dużo pozwalam...

Oczywiście Krajewska myśli, że każda impreza składała się z paru osóbek i zawsze opuszczała mieszkanie na prośbę syna. Arek doskonale zdawał sobie sprawę, że dostałby po głowie, gdyby zobaczyła co naprawdę się dzieje pod jej nieobecność. Dopiero, gdy wyjeżdża to impreza jest najlepsza i kolejnego dnia nie musi tłumaczyć się z nieporządku.

— A tu jakaś walka była — Lustruje pościel brązowym wzrokiem — z paskiem?

— Tak tak. — Dodaje pośpiesznie z lekkością drapiąc się po głowie. — Byłem już zmęczony i zirytowany.

Kobieta podnosi brew podejrzliwie  i oddaje pasek Arkowi. Szybko przewraca oczami z drobnym uśmieszkiem co jest dobrym znakiem oraz wychodzi oczekując, że syn zajmie się całym bałaganem. Ważne, że nie jest zła!
Bogu niech będą dzięki bo matka w szale potrafi wrzeszczeć tak głośno, że cały blok stanąłby na nogi.

Chłopak cofa się do szafy upewniając się, że Anna nie wejdzie nagle do pokoju i otwiera drzwiczki oddając spęczonemu Robertowi pasek. Mrozowski poprawia spodnie oraz wychodzi ostrożnie. Arek podaje mu jego kurtkę, która właśnie wyciągnął spod łóżka i wygląda za drzwi.

— Promyczku musisz mi poopowiadać co robiłeś przez ten cały czas jak skończę rozpakowywać resztę. Jak tam na studiach? — Krzyczy z pokoju dziennego.

— Tak tak, potem porozmawiamy. — Zagaduje ją czując pot spływający po policzku. — Póki co pójdę się umyć.

I daje znak głową Robertowi, aby wyszedł. Milicjant waha się jeszcze przez chwile i mija studenta opartego o framugę drzwi najciszej jak tylko potrafi. Podchodzi do drzwi i je otwiera tak bardzo powoli żeby nie wydały charakterystycznego dźwięku.
Na pożegnanie rzuca krótki uśmiech a Arek ponagla go ręką z wielkimi od niepokoju oczyma.
Drzwi się zamykają a w korytarzu staje kobieta.

— Kto to był?

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Musze troche przyhamować z korektą na pare tygodni, gdyż z czasem krucho

~ 𝐍𝐈𝐄 𝐂𝐇𝐂𝐄 𝐁𝐄𝐙 𝐂𝐈𝐄𝐁𝐈𝐄 ~ Operacja Hiacynt - KOREKTAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz