𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓭𝔃𝓲𝓮𝓼𝓲𝓪𝓽𝔂

131 20 21
                                    

Spoglądam na swoje odbicie stwierdzając, że wyglądam nawet ładnie. Gaszę więc papierosa, otwieram okno, by przewietrzyć pokój, poprawiam długą spódniczkę, którą mam na sobie, zabieram torebkę i wychodzę z pokoju, bo Six napisał, że będzie za niecałe pięć minut, więc akurat, żeby porozmawiać chwilę z rodzicami.

— Wychodzisz? — dziwi się tata. — a ja już myślałem, że cały dzień spędzisz ze swoim ulubionym staruszkiem — dramatycznie poprawia się na kanapie, przed którą włączony jest telewizor, a potem skanuje moją sylwetkę. — a dlaczego jesteś tak wystrojona? Znowu widzisz się z Lloydem?

— Nie — mówię spokojnie. Nie zauważam nigdzie mamy, ale możliwe, że robi coś za domem. — Właściwie... widzę się z Sixem.

Zagryzam usta pomalowane malinowym błyszczykiem czekając na reakcję taty, który łapiąc się za serce, opada na materac. To od niego odziedziczyłam mój talent do udawanej dramaturgi.

— Moja córka idzie na randkę — lka. — moja mała córeczka...

— Tato — przerywam mu. — to nie randka — prycham, chociaż tak naprawdę nie wiem, jak mam nazwać to spotkanie. — idziemy do kina. I może do jakieś innej kawiarni, niż nasza — prycham.

— Moim starczym okiem to wygląda jak randka.

— Przypominam, że powinieneś nosić okulary.

Dostaję wiadomość, że Six jest już pod domem, więc szybko wkładam czarne trampki, które pasują do mojej spódniczki i wychodzę.

Z uśmiechem na ustach wchodzę do samochodu, w którym od razu uderza we mnie mocny zapach męskich perfum. Kaszlę, zaskoczona tym zapachem, jednocześnie witając się z chłopakiem.

— Wszystko w porządku?

— Czy wylała ci się jakaś fiolka? — pytam. — tu sie nie da oddychać.

— Możliwe, że spsikałem się trochę za mocno.

Trochę za mocno? — powtarzam zbulwersowana — stary, ja nie mogę oddychać!

W odpowiedzi na moje słowa, Rain automatycznie otwiera po prostu okno po mojej stronie, jakby to robiło mi jakąś większą różnicę.

Z początku wydawało mi się, że pojedziemy do jednego z kin w jakieś galerii, bo to takich jestem przyzwyczajona. Zawsze do właśnie takich chodziłam z Nyą, ale okazuje się, że Six zabrał nas do prawdziwego kina, w którym byłam raz, jeszcze zanim otworzyli kino w galerii. Budynek wciąż jest ten sam, jednak środek kompletnie się zmienił, wszystko wydaje się nowoczesne, dostosowane do naszych czasów, a nie urwane z początków poprzedniej dekady.

Six kupuje bilety, chociaż kompletnie nie zna repertuaru i każe pracownikowi nabić coś, co jest najczęściej kupowane, więc ja kupuję przekąski i wydaje mi się, że to w porządku, skoro nie pozwala mi zapłacić za swój bilet.

— Jak to będzie komedia romantyczna, to umrę. Nie wytrzymam półtorej godziny oglądając, jak jakaś głupia para nie może sobie po prostu powiedzieć, że się lubią, tylko ciągnął to, żeby zarobić więcej kasy.

— Serio ty to mówisz? — prycham. — tobie wszystkie randki nie wychodziły. To jest scena jak z komedii romantycznej.

— Właściwie, to nie wszystkie mi nie wyszły — Kolejny pracownik otwiera drzwi do sali, w my wchodzimy do środka. — Ta na razie podoba mi się najbardziej.

Wchodzimy do ciemnej sali (dzięki czemu w razie czego nie będzie widać moich rumieńców), gdzie na ogromnym ekranie grane są już reklamy, ale pewnie znając życie będą trwały jeszcze dobre dziesięć minut. Przez to, że jest dość wczesna godzina nikt poza nami nie wchodzi. Trochę mnie to dziwi, bo w kinach w galerii zawsze były pełne sale, niezależnie od seansu. Kiedy reklamy się kończą, okazuje się, że będziemy mieli całą salę kinową dla siebie. I chociaż nasze miejsca zdecydowanie nie należały do tych vipowskich, a wybraliśmy miejsca na samym środku sali, w momencie pierwszych scen, które są tylko widokami na ładne plaże, Six dotyka mojego ramienia i ruchem głowy wskazuje na siedzenia na samej górze, które na pewno są o wiele wygodniejsze, niż te, które mamy.

𝓖𝓮𝓷 𝓨: 𝓗𝓪𝓻𝓾𝓶𝓲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz