𝓡𝓸𝔃𝓭𝔃𝓲𝓪𝓵 𝓸𝓼𝓶𝔂

150 20 9
                                    

— Młody, wyglądasz, jakbyś zobaczył ducha — stwierdza niepewnie blondyn, kładąc przed Lloydem duży kubek z gorącą czekoladą, bitą śmietaną, piankami i ciastkami. Normalnie nie jest robiona w największym kubku, ale Six powiedział, żeby taką zrobić.

I normalnie pewnie nawet by się ucieszył z jakiej ilości słodkiego, ale teraz nie podnosi nawet głowy, tylko znów schował twarz pomiędzy przyciągniętymi kolanami i nie odzywa się ani słowem.

— Danielu, w ogóle nie pomagasz — zauważa oschle Kai, a Daniel unosi dłonie w obronnym geście. Nie pamiętam, kiedy Kai tak szybko przybiegł od telefonu, chociaż zadzwoniłam do niego, kiedy byliśmy jeszcze na cmentarzu. A swoją drogą, samochód Lloyda prowadzi się jednak całkiem nieźle. — Przepraszam, nie chciałem na ciebie naskoczyć — Wzdycha.

Chyba Kai jest jedyną osobą, jaką znam (no, czasami poza mną, jak bardzo mnie wkurzył), która przez cały czas nazywała swojego chłopaka Danielu, bo zawsze każdy zwracał się do niego Daniel, a niektórzy znajomi ze szkoły skrócali do Dan. Widać, niektórych rzeczy nie jesteśmy w stanie się pozbyć.

— Nic się nie dzieje — odpowiadam spokojnie blondyn. — Idę po drugi kubek.

Wykorzystuje ostatnie minuty, które zostały mi do rozpoczęcia pracy. Siedzimy przy stoliku, który jest najbliżej lady, bez większej uwagi jestem w stanie zauważyć, co robi Daniel.

— Lloyd — ciągnie dalej Kai, przysuwając swoje krzesło do blondyna. Jedyną oznaką tego, że w ogóle żyje są jego unoszące się i opadające ramiona. — jak mi nie odpowiesz, to zacznę cię łaskotać.

Blondyn nie daje żadnych nowych oznak, a ja czuję, jak Six przysuwa swoje krzesło do mojego, a potem cicho pyta:

— Dlaczego tak zareagował? Myślałem, że przyjmie do... spokojniej, skoro nie ma z nim kontaktu i ma go w dupie.

— Powiedzmy, że — Wzdycham cicho — Lloyd nie jest w stanie pogodzić się z powodu tego, kim jest jego ojciec. Albo kto jest jego ojcem — dodaję. Dopiero teraz czuję, jak uderza we mnie mocny zapach jakieś perfumy. Męskiej i ciężkiej. Zaczyna swędzić mnie od niej w nosie.

— No dobra, nie będę się jeszcze łaskotał — Wzdycha Kai, Daniel przynosi drugi kubek już ze standardową pojemnością, ale tak samo z ekstra bitą śmietaną i kawałkami ciasteczek. — jeszcze — podkreśla.

— Ale jest tak bardzo źle? — dopytuje.

Czuję, jak mimowolnie moja noga zaczyna podskakiwać może nie tyle, co ze stresu, co z tych wszystkich emocji, których się dzisiaj nabawiliśmy.

— Kojarzysz... w tamtym roku... w marcu... ktoś zamordował jedną dziewczynę w biały dzień — przypominam. Zagryzam policzek od środka aż nie poczuję smaku krwi. Six kiwa tylko głową, chociaż jest szansa, że tego nie pamięta. Nie było go w końcu. — to była siostra Kai'a — Ruchem głowy wskazuję na szatyna, który nic nie mówi, tylko przygląda się Lloydowi. — I... moja najlepsza przyjaciółka. A przez to, że Lloyd chodził z Nyą na głupią matematykę, a że jego ojciec to zjeb, to pomyśleliśmy...

— Że pewnie on to zrobił? — dokańcza za mnie niepewnym tonem.

— To aż tak oczywiste — prycham. — właściwie to wiele osób mówiło, że to pewnie on, tylko nie mówili tego aż tak głośno.

Pamiętam, jak poniedziałek po dniu, który spędziłam z nim w bibliotece, wszyscy, który jakimś cudem dowiedzieli się o tym, pytali się mnie, jak było, czy próbował coś zrobić albo masa innych pytań, o których już zapomniałam, a ja przez cały ten czas miałam w głowie tylko:

𝓖𝓮𝓷 𝓨: 𝓗𝓪𝓻𝓾𝓶𝓲Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz