II

21 3 1
                                    

Żeby zacząć dzień tak okropnie jak ja to musiałoby się komuś poszczęścić by mieć w posiadaniu mojego brata.
Wszystko wszystkim, ale szklanką zimnej wody? Najgorsza tortura jaką można sobie wymyślić, przecież później wali się cały dzień pod nogami, no ale cóż, skoro już mnie obudził to znaczy,że musi być tego jakiś powód.
Śmieszne jest to, że powodem obudzenia jest moje zaspanie na pierwszą lekcję, a mimo tego dalej nie widzi mi się żeby robić cokolwiek w pośpiechu.
-Jak zaraz nie zejdziesz na dół i nie zaczniesz kierować się w stronę szkoły to jestem w stanie ci obiecać, że specjalnie wezmę z dworu szlaucha i zacznę kolejny atak.
-Nie martw się braciszku, Hana będzie po mnie za pół godziny, idziemy na drugą lekcje - zaśmiałam się, widząc łapiącego się za głowę Dawida.

Hana jest moją przyjaciółką odkąd tylko pamiętam, zawsze była u mojego boku i wiedziała o większości rzeczy z mojego życia, jednak jej bardziej się poszczęściło i zdała prawo jazdy wcześniej ode mnie, dlatego jest moim prywatnym szoferem do momentu kiedy sama nie ukończę prawka.

Miałam do wykorzystania pół godziny, za dużo to nie jest, ale za mało też nie bardzo, a skoro byłam już mokra to stwierdziłam, że pójdę wziąć prysznic.
Ledwo zdążyłam wejść do łazienki i ktoś zaczął dobijać mi się do drzwi.
No cóż Hana wpadła wcześniej niż się zapowiadała, ale w takim razie musi przeczekać aż nie wyjdę. Zakładając,że przesiedzę w łazience maksymalnie dwadzieścia minut to mogę spodziewać się po wyjściu marudzenia o tym jak to ona nie zanudziła się prawie na śmierć przez ten czas.

Po według mnie udanym wymoczeniu w gorącej wodzie przyszedł czas żeby zbierać się do szkoły, szczerze? To miejsce może i nie sprawiało mi problemów, ale fakt, że męczy mnie ciągła nauka bez chwili wytchnienia, powoduje,że nie znoszę tego miejsca całym swoim sercem. Jak boga kocham to tylko skończę naukę i więcej mnie tam nie zobaczą.
-Dłużej się nie dało?- widząc załamaną twarz przyjaciółki, parsknęłam śmiechem. - I co się śmiejesz glonojadzie? zdechłabym tu żałośnie z przenudzenia
Poklepałam ją jedynie po ramieniu, przecież to nie moja wina, że przyszła wcześniej.
Razem z Haną po upłynięciu dziesięciu minut wyszłyśmy w stronę jej lśniącego, srebrnego polestara 1.
-W końcu je umyłaś, nie mogłam już patrzeć na ten zbierający się kurz na masce.
-Nie za dobrze ci? Nie dość, że wożę ci dupe to jeszcze śmiesz obrażać moje maleństwo? Poza tym, wcale nie było takie zakurzone- brunetka zaśmiała się cicho, przewracając oczami i udając obrażoną.
We dwie wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy przed siebie. W szkole gromada naszych znajomych rzuciła się na nas jak dzikie zwierzęta.
-Słyszałyście już o jutrzejszej domówce?- zaczęła jedna z nich.
-Dziewczyny wybieracie się?- spytała druga, kiedy obie z Haną stałyśmy zdezorientowane tuż obok - Gaia robi domówkę, ma być grubo, bierzcie kogo chcecie tak czy inaczej będzie masa ludzi, a ty może poznasz kogoś w końcu Amela.
Posłałam znajomej lekki uśmiech,nie pamiętam nawet co jadłam wczoraj na śniadanie, skąd mam w takim razie pamiętać czy nie mam przypadkiem czegoś zaplanowanego na weekend?
-Jasne,że idziemy, co nie Melka?- puszczając mi oczko, myślałam, że uduszę ją gołymi rękoma. Nie widziało mi się tam iść, ale jak widać nie mam wyjścia.
-Świetnie. W takim razie zgadamy się później. - I takim sposobem chmara dziewczyn wyglądająca każda jeden do jednego tak samo odeszły.
-Wiedziałam, że sposoba ci się ten pomysł. - szczerząc się jak głupi do sera, wzięła moją ręke i poszłyśmy w stronę klasy.
Hana była typem osoby, która lubi domówki, ale zawsze twierdzi, że jak ja nie pójdę to ona też nie ma zamiaru się gdziekolwiek pojawiać.

*

Połączenie przychodzące. Dzwoniła jak zwykle moja ukochana przyjaciółka, tylko po co tym razem? Przecież widziałyśmy się w szkole. Nie myśląc dłużej, odbieram.

-A więc co ubierasz mamacita?- Widząc jak cieszy tą swoją twarz to od razu dzień lepszy.
-Wiesz, że nie chcę tam iść, raczej nic się nie stanie jak pójdziesz sama- W głębi duszy miałam nadzieję na odpowiedź w stylu 'spoko, tym razem możesz nie iść, ale następnym razem ci nie odpuszczę' , jednak nadzieja matką głupich.
-Ah no dobra, niech ci będzie, w takim razie ja kończę, wpadnę do ciebie jeszcze jutro. - Rozłączyła się zostawiając mnie w niedowierzaniu, że poszło tak łatwo.
Wolałam nie ingerować w to czemu nie protestowała, byłam już zmęczona, jedyne co mi dzisiaj zostało to mój upragniony sen.
Więc zgodnie z moimi oczekiwaniami, położyłam się do łóżka, powoli odpływając i modląc się by ten dzień dobiegł końca.

By accidentOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz