Pov. Neteyam
Minął już dłuższy czas od momentu pójścia Tirea do nieznanego mi miejsce. Odbyliśmy w tym czasie lekcje języka palcowego, na której wraz z Rotxo śmieliśmy się z Lo'aka, który udawał niewzruszonego tym jak Tsireya jest blisko niego, ciągle mu pomaga jakby był dzieckiem. Nawet ślepy by zauważył, że ciągnie ich do siebie, było czuć tą miłość w powietrzu aż się nie dobrze robiło. Po skończonej nauce, mieliśmy dużo wolnego czasu, który woleliśmy spędzić na przyzwyczajeniu się do nowego środowiska, w którym jesteśmy zmuszeni żyć. Pływanie, podziwiając piękno rafy było jednym z najprzyjemniejszych rzeczy tutaj, różnorodne zwierzęta żyjące pod wodą, które mieliśmy okazje obserwować, były inne niż w lesie, ale tak samo zachwycające. Obecnie dryfowałem na plecach niedaleko plaży, rozmyślając nad rzeczami, które się wydarzyły od naszego przylotu tutaj. Nie wyobrażałem sobie nigdy, że kiedykolwiek będę musiał spędzić czas w kompletnie nowym miejscu, od zawsze naszym domem był las, w nim uczyłem się wszystkiego od małego, przeżywałem radosne jak i smutne chwile, a teraz cały moje dotychczasowe życie legło w gruzach, nawet nie wiem czy kiedykolwiek wrócę do miejsca gdzie się wychowałem. Ostatnie wydarzenia bardzo mocno wpłynęły na naszą rodzinę, opuszczenie miejsca, które zawsze uważaliśmy za dom, znalezienie schronienia w totalnie nowym miejscu, które w niczym nie przypominało naszych leśnych warunków, nowa kultura, zwyczaje, ludzie to jest jak skok na głęboką wodę, dosłownie.
Ale jednocześnie w tym wszystkim widziałem światełko nadziei, że tu również może być dobrze, nie aż tak jak w moim prawdziwym domu w lasach Pandory, ale po jakimś czasie wszystko powinno się ułożyć. Oczywiście, tęsknota za dawnym życiem zawsze ze mną pozostanie, ale nie powinniśmy się załamywać, zawsze zostaje odrobina nadziei. Tutaj również jest pięknie, zachwycające środowisko podwodne, do którego powoli się przyzwyczajamy, zaczynamy stawiać kolejne kroki w nauce, idzie nam coraz lepiej, poznaliśmy wspaniałych ludzi, którzy są skłonni nam pomóc, może nawet niektórzy z nas znajda miłość swojego życia. Zaśmiałem się pod nosem myśląc o tym, że mój mały braciszek może się związać z morską na'vi. Może i ja zaznam tutaj szczęścia...moje myśli powędrowały w stronę członka klanu Metkayina o najpiękniejszym uśmiech jakikolwiek do tej pory widziałem, poczułem z nim więź, która ciągnie nas ku sobie, jakby Eywa chciała, żebyśmy byli razem, ale wydaje mi się, że obecnie za bardzo wybiegam w przyszłość i jeszcze nie wiemy jak potoczy się nasz pobyt tutaj, chociaż wizja siebie z pięknym i miłym na'vi u boku przeleciała mi przez myśl. Nigdy nie przewidziałbym, że będę na poważnie rozważać związek z męskim na'vi, chociaż patrząc na jego sylwetkę, wygląda bardziej kobieco niż męsko, jest o wiele drobniejszy i niższy niż jego pobratymcy. Przeraziłem się lekko, że gdzieś w środku, naprawdę pragnąłem być z tą osobą, pomimo tego, że znam go bardzo krótko, że pomyślałem w sposób bardziej romantyczny, intymny o relacji z chłopakiem. Ale przecież na'vi wierzą, że jeżeli Eywa połączyła dwójkę ludzi to nikt nie ma prawa podważyć woli Wszechmatki, niezależnie od ich pochodzenia, koloru skóry czy płci. Przez tą myśl zacząłem się uspokajać i akceptować wizję bycia z osobą tej samej płci. Zapewne rozmyślałbym o tym jeszcze długo, gdyby nie krzyki dochodzące z plaży. Rozpoznałem głos Kiri i Lo'aka, który stanął w jej obronie, na co od razu zacząłem płynąc do plaży, aby rozdzielić popychających się chłopaków.