Decyzja

66 6 9
                                    

 

   Madara sunął przed siebie bezmyślnie korytarzem, który wydawał mu się wręcz nieskończony.

Starał się otrząsnąć z tego stanu, ale nie potrafił. Wspomnienia natrętnie zalewały jego umysł nie dając mu wytchnienia. To wszystko źle się potoczyło. Myślał o tym, jak ich wspólna przygoda się rozpoczęła.

- Doktorze Hashirama, dlaczego nazwałeś mnie Madara i skąd wzięło się moje nazwisko? - spytał go kiedyś zainteresowany, gdy z internetu dowiedział się, że ludzkie imiona mają zazwyczaj jakieś znaczenie.

Ciekawiło go czy w jego przypadku też tak jest. Chciał wiedzieć czym Senju się kierował.

- Twoje imię oznacza plama, a nadałem ci je ze względu na to, że przy twoim początku stworzenia wyglądałeś, niczym mała plamka, która rosła.

- Myślałem, że będzie się kryło za tym coś ciekawszego.

- Wybacz, nie byłem zbyt kreatywny.

- A co z nazwiskiem? - podjął drugą interesującą go kwestię.

Jego stwórca roześmiał się wtedy, drapiąc w tył głowy z wyraźnym zakłopotaniem.

- Przeglądałem starą książkę telefoniczną i to nazwisko rzuciło mi się w oczy. Uznałem, że będzie pasować.

- Naprawdę jesteś w tym beznadziejny – stwierdził jedynie, kręcąc głową z dezaprobatą, ale kąciki jego ust były delikatnie uniesione ku górze.

Hashirama za to wpadł w stan swoich depresji, które Madarze zawsze wydawały się na swój sposób zabawne.

   Zacisnął dłoń w pięść i uderzył nią w ścianę. Wkurzało go to wszystko. Emocje, których nie potrafił opanować, przez co nie mógł się skupić. Najbardziej jednak denerwował go głupi Senju, co miał ten swój kompleks bohatera i kazał mu uciekać, a sam zapewne wpadł w ręce wroga totalnie bezmyślnie.

- Hashirama cholerny z ciebie idiota – mruknął sam do siebie, aby zaraz zacząć zawracać.

Ktoś musiał mu uratować to nieodpowiedzialne dupsko. Tym razem wypadło na Madarę.

   Hashirama miał zakryte oczy jakimś materiałem, gdy zapakowali go do samochodu. Pogrążony w ciemności czuł jak pojazd rusza. Zastanawiał się jak sobie radzi Madara i czy uda mu się znaleźć jego brata. Miał nadzieję, że tak będzie. Dla siebie od tej pory już nie wróżył nic dobrego.

Wiedział czego od niego chcieli, a on nie miał zamiaru im tego przekazać. Nie mógł jednak powiedzieć, że jest gotów, aby poznać do czego będą zdolni się posunąć, gdy usłyszą odmowę.

Pojazd lekko podskakiwał przez nierówności na leśnej drodze.

Pragnął pogodzić się z najprawdopodobniejszym dla siebie scenariuszem. Odkąd podjął się próby stworzenia człowieka metodą całkowicie sztuczną wiedział, że osiągnięcie takiego sukcesu będzie się wiązało z niebezpieczeństwem. Do tej pory wydawało mu się, że jest gotów ponieść cenę, z jaką to wszystko się wiązało. Obecnie nie był już tego taki pewien. Starał się wymyślić jakiś plan ucieczki, lecz wykonanie czegokolwiek, gdy był pozbawiony wzroku wydawało się czystą głupotą.

Instynkt odpowiedzialny za przetrwanie nie miał zamiaru się poddać, choć Senju mógłby przysiąc, że zrobił to dawno temu.

- Ludzka chęć przeżycia nie zna granic – rzucił sam do siebie, wyginając usta w lekko zmęczonym uśmiechu.

- Co ty tam mamroczesz? - pytanie jednego z oprawców dotarło do niego, jakby z oddali.

Nic jednak nie odpowiedział, pozwalając ukołysać się nierównej drodze, którą jechali do snu.

ObiektOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz