1.16

2.5K 105 49
                                    

Uchyliłam powieki czują jak promienie słońca padaja na moją twarz. Jęknełam niezadowolona i wstałam powoli. Bruneta nie było obok, muszę mu powiedzieć, żeby przestał uciekać.

Złapałam za telefon na którym zobaczyłam nieodebrane połączenie od cioci, która mieszkała we Włoszech. Od razu do niej oddzwoniłam.

- Wybacz ciociu, spałam - mruknęłam.

- Nic się nie stało - powiedziała lekko załmanym głosem - Chcialam ci tylko powiedzieć, że wujek zmarł wczoraj.. pogrzeb jest pojutrze..

- Przylecę - powiedziałam a ta podziękowała. Rozłączylam się i pierwsze co zrobiłam to sprawdziłam loty do Włoch, potem wyszlam do kuchni, gdzie chłopak robił śniadanie. Nakładał naleśniki na talerz. Cmoknełam go w policzek.

- Cześć - powiedziałam - Moja ciocia dzwoniła.. muszę lecieć do Włoch.. wujek zmarł - westchnełam ciężko. Chłopak ucałował mnie w głowe stawiając przedemną talerz.

- Przykro mi - powiedział siadajac obok - Chciałbym polecieć z tobą ale mam mecz.. - zaczął niepewnie.

- Jest okej, poradzę sobie, za dwa dni o dziewiątej mam lot - powiedziałam i uśmiechnęłam się delikatnie. - Co dziś robimy? - zapytałam.

- Może jakieś kino albo restauracja?- zanim odpowiedziałam zadzwonił jego telefon.

- Halo?- mruknął. - Jesteś pewna? - dopytywał i odłożył widelec. - jak to nie wiesz?- warknął poddenerwowany. Po chwili się rozłączył.

- Co się stało?- zapytałam unosząc wzrok, ponieważ chłopak wstał i zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

- Madison jest w ciąży..

Zamarłam słysząc te słowa. Nie wiedzialam nawet co mam powiedzieć, po prostu czułam ból w środku, którego nie byłam w stanie znieść. Oczy zaszły mi łzami.

- Chcesz mi powiedzieć, że jesteś ojcem?- zapytałam cicho, łamiącym się głosem.

- Nie.. nie wiem - westchnął - Ona sama nie wie kto jest ojcem..

- Kiedy ostatni raz ze sobą spaliście?- zapytałam bezpośrednio.

- Pamietasz wieczór na plaży?

Wtedy kiedy powiedział mi, że mnie kocha
A potem poszedł pieprzyć Madison..
Okłamał mnie

- Tak - mówiłam coraz ciszej. Siedziałam patrząc na niego wzrokiem pełnym bólu, ze łzami w oczach.

- Potem.. jak wróciłem do domu to.. przespaliśmy się..

Wróciłam wzrokiem na talerz. Zacisnęłam palce na widelcu.

- Wyjdź stąd - powiedziałam a kiedy się nie ruszył sama wstałam i pociagnełam go za ramie. - Wynoś się stąd, rozumiesz!?- wypłakałam czując jak emocje przejmują nademną górę.

- Elizabeth..

- Brzydzę się tobą.. najpierw mówisz mi, że mnie kochasz, potem idziesz do łóżka z Madison.. - mówiłam - po prostu zejdź mi z oczu - po moich słowach chłopak po prostu wyszedł. Zjechalam po drzwiach, które się za nim zamknęły i płakałam tak głośno jak mogłam.

Dlaczego znowu to się dzieje? Czemu jest dobrze i nagle się sypie?

Trochę czasu zajęło mi wstanie z ziemi. A przez dwa dni nie zrobiłam nic oprócz płaczu. Ledwo dałam radę się spakować. Pocieszalam się słowami, że napewno to przegadamy.. przecież oboje tak bardzo się kochamy.

Kiedy rano otworzylam oczy spojrzałam na zegarek. Było wpół do dziewiątej, co oznaczało, że mocno zaspałam. Zerwalam się i w biegu ubrałam. Złapałam za walizkę i wezwalam taksówkę. Niestety kiedy tylko przekroczyłam linię budynku okazało się, że samolot już wystartował.

- Cholera - westchnęłam. Zaspalam tylko dlatego, że to zawsze Pablo ustawiał budziki, a ja budziłam się przy okazji. Teraz kiedy sie pokłóciliśmy ja zapomniałam o swoim. Nastepny lot był za dwie godziny a mi nie opłacało się wracać do mieszkania więc usiadłam na krzesełku. Wyciagnęłam telefon ale był rozładowany. Byłam skazana na nudną atmosferę zatłoczonego lotniska.

Pov. Pablo
Od kiedy dziewczyna wyrzuciła mnie ze swojego mieszkania, ciężko było mi się pozbierać. Siedziałem właśnie z kubkiem gorącej kawy, zaspany w kuchni i słuchałem radia. Elizabeth już od pół godziny była w samolocie.

- Z ostatniej chwilii - usłyszałem z radia - Katastrofa lotnicza samolotu linii Binter Canarias lot, z Hiszpanii do Włoch - powiedział a mi stanęło serce.

Elizabeth

- Piloci stracili panownie zaraz po przeleceniu czterystu kilometrów, dwieście piędziesiąt dwie osoby nie żyją - mówił mężczyzna a ja wybrałem numer Elizabeth. Od razu włączyła się poczta.

- Elizabeth prosze nie rób mi tego.. - wyjąkałem pod nosem i trzęsącymi się dłońmi próbowalem dodzwonić miliony razy.
Wyłaczyłem radio i ubrałem buty jak najszybciej. Chcialem znaleźć się na lotnisku. Musiałem wiedzieć co z Elizą.. może była szansa, że nie poleciała.

Po dwudziestu minutach byłem już na miejscu, było pełno ludzi wiec podszedlem do okienka.

- Potrzebuję wiedzieć czy Elizabeth Gracía wsiadła do samolotu, który się rozbił - powiedziałem patrzac na kobietę.

- Nie mogę panu udzielić takich informacji.. mogę tylko powiedzieć, że wykupiła bilet więc zapewne była w tym samolocie..

Odeszłem od okienka załamany. Zaczynało do mnie docierać, że straciłem swoją Elizabeth. Na dodatek pokłóciłem się z nią przed tym wszystkim.. kolejny raz wybrałem jej numer.

Abonent chwilowo niedostępny

Wsunąłem go spowrotem do kieszeni i zacząłem chodzić po budynku licząc, że gdzieś ją znajdę. Pytałem chyba wszystkich czy nie widzieli dziewczyny jednak, nikt nie powiedział mi nic sensownego. Nawet nie wiem jak byla dzić ubrana. Znałem tylko kolor jej ulubionej walizki.

- Przepraszam widzieli państwo tą dziewczynę? - pokazałem zdjęcie - Napewno miała różową walizkę..

- Przykro mi ale nie - powiedzieli patrzac na mnie.

- Ja widziałam!- powiedziała ich córka, miała z dziesięć lat - o tam poszła- wskazała w kierunku bufetu. Czyli jednak jest szasna. Podziekowałem i odszedłem jak najszybciej mogłem.

Przed oczami mignęła mi różowa walizka, ale za chwile zniknęła.

- Elizabeth!- krzyknąłem za nią bo było tu sporo ludzi. Zacząłem się przepychać. To musiała być ona, błagam.. - Elizabeth!

- Pablo?- usłyszalem jej głos.

To Elizabeth..

- Pablo! - pisnęła i mocno przytuliła się do mnie. Chyba sama była wstrzaśnieta tą sytuacją.

- No już.. spokojnie - mówiłem głaszcząc ją po głowie. - Jestem przy tobie.. - wyprowadzilem ją za ręke z tłumu i przeszliśmy w bardziej ustronne miejsce.

- Gdybym tam była.. - zaczęła.

- Ale jesteś tutaj Eli.. nic się nie dzieje, jesteś bezpieczna - objąłem jej twarz w dłonie i widzac jak bardziej traci kontrolę nad oddechem, złaczyłem nasze wargi.

Only himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz