1.12

2.8K 101 23
                                    

Pov. Elizabeth
- Mówię ci to jest naprawdę świetny pomysł! - powiedziałam trzymając telefon przy uchu. Chodziłam po pokoju ucieszona, miałam to w zwyczaju kiedy z kimś rozmawiałam.

- Czekaj, kiedy masz te wolne? Bo moje trzy dni wolnosci zaczynają się w.. piatek - powiedział po chwili.

- No zaczynam już dziś, a ide dopiero za tydzień - westchnęłam - mówiłam już, w ogóle mnie nie słuchasz

- Przepraszam, no dobra możemy tak zrobić - po jego słowach podskoczyłam z uśmiechem. Pablo miał spędziś czas ze mną u mojej mamy na wsi, tak jak kiedyś, w tych samych miejscach.

- Dziękuję, jesteś najlepszy - pisnęlam do słuchawki, usłyszałam jego cichy śmiech i kolejny damski w tle po ktorym cała moja radość nagle wyparowała.

- Z kim rozmawiasz?

- Z Pedro

- To kończ, robiłam obiad i chciałabym zjeść go wspólnie - na jej słowa wywróciłam oczami. Irytowała mnie, nawet bardzo. Nie znałam jej ale czułam, że nie polubiłybyśmy się wcale.

- Dobra, pogadamy później - rozłączył się a ja westchnęłam odkładajac telefon na stolik. Siedziałam tak oglądając ludzi za oknem. Zastanawialam się nad tym wszystkim, czy to w ogóle ma sens?

Z tyłu głowy dalej miałam myśl, że gdyby naprawdę mnie kochał to zostawiłby już Madison. Jestem dla niego tylko drugą opcją? A może powinnam przestać o tym myśleć, wtedy schodzę myślami na złe tory. Potrząsnęlam głową i podniosłam z krzesła, chciałam się trochę spakować na ten wyjazd, mimo że nie jest on długi.

Przez dwa dni nie rozmawiałam z chłopakiem, bałam się, że mnie wystawi. Moja mama już się tak ucieszyła, że znowu bedzie mogła z nim porozmawiać. Stałam na peronie i wpatrywalam się w zegarek. Zostało mu dziesięć minut.

Kiedy zaczęłam się godzić z tym, że nie przyjdzie zobaczyłam go w oddali. Od razu do niego podeszłam poprawiając swój plecak.

- Eliza - uśmiechnął się obejmując mnie mocno. Jednak ja odsunęłam się się jak najszybciej.

- Żartujesz? Nie mamy kontaktu przez dwa dni, potem nie odbierasz i nie odpisujesz na żadne wiadomości odnośnie wyjazdu i nagle zjawiasz się chwile przed odjazdem?- zapytalam oburzona.

- Przepraszam, ale Madison..

- Nawet nie kończ - powiedziałam wsiadając do pociągu, brunet poszedł w moje ślady. Zajęłam wolny przedział i rzuciłam plecakiem na jedno z siedzeń.

- Naprawdę nie chciałem, żeby tak wyszło - mówił bez końca. Miałam wrażenie, że po pierwsze nigdy nie zmęczy się mówiniem a po drugie nigdy nie zabraknie mu słów.

- Zamknij się już, mam tego dosyć - westchnęłam - Dlaczego ciągle mam być drugą opcją?

- Nie jesteś drugą opcją Eliza, i nigdy nie byłaś

- Może nie byłam ale z pewnością jestem i będę dalej jeśli nie określisz się w końcu z którą z nas chcesz tak naprawdę być - powiedziałam - Chyba, że nie potrafisz wybrać? Robisz mi złudną nadzieję.. śmieszy cię to Gavira?

- Elizabeth uspokój się proszę - powiedział i z miejsca na przeciwko przesiadł się na te obok aby być bliżej mnie. Kiedy jednak chciał mnie objąć ramieniem odsunęłam się. Nawet nie zauważyliśmy kiedy pociąg ruszył.

- Nie każ mi się uspokajać

Siedzieliśmy tak chwilę w milczeniu, Pablo widząc mój równy oddech zaczął temat od nowa.

- Madison była w szpitalu - powiedział - Pocieła sobie ręce - spuścił glowę a ja nic nie powiedziałam. Byłam zła, nie wiem czy na niego czy na siebie.

- Wystarczyło napisać, dać znak że żyjesz - mruknęłam opierajac się na siedzeniu.

- Wiem, jeszcze raz naprawdę przepraszam - znowu objął mnie delikatnie a ja oparłam się o niego. Siedzieliśmy tak długi czas w milczeniu. Cisza była nam potrzebna.

Po godzinie dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy i zaczeliśmy się kierować do głównej drogi. Trochę zajęło dotarcie do mojego rodzinnego domku ale się udało. Kiedy przekroczyłam próg usłyszalam uradowany głos mojej mamy.

- Co tak długo? - uśmiechnęła się przekraczajac próg salonu - Dios mío! Pablo! - od razu zamknęła chłopaka w uścisku który on odwzajemnił. Mimowolnie uśmiechnęłam się na ten widok.

- Mamo ja też tu jestem - zaśmiałam się a kobieta go puściła.

- Przecież wiem

Tym razem to ja zostalam wyściskana. Przeszliśmy do kuchni gdzie moja mama przygotowała nam obiad. Nie wiem jak chłopak ale ja byłam strasznie głodna.

- Wróciliście do siebie?- zapytała moja mama. Spojrzałam na Pablo jednak ten uśmiechnął się w stronę mojej mamy.

- Narazie się pogodziliśmy.. ale kto wie

- Dobrze dobrze - mówiła stawiając przed nami dwa talerze - smacznego

Po jej słowach przeszliśmy do jedzenia, kiedy moja rodzicielka zniknęła za drzwiami do łazienki zaczęlam rozmowę.

- Kto wie? Planujesz coś?

- Możemy o tym porozmawiac potem? - zapytał biorąc kolejny gryz jedzenia. Zacisnelam palce na widelczu czujac narastajacą we mnie złość.

Tym razem postanowiłam mu odpuścić.

Only himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz