2.2

1.7K 104 25
                                    

Przez tydzień czasu, w naszym domu toczyło się sprzątanie i ścieranie kurzy powtałych w wyniku przeprowadzki. Trochę nam to zajęło a raczej mi, chłopak zaczął gdzieś wychodzić, do tego dochodziły treningi. Dwa razy zdarzyło się, że nie wrócił do domu na noc. Martwiłam się o niego bo nie chciał mi nic powiedzieć.

Siedziałam wieczorem na kanapie okryta kocem, oglądałam jakiś tandetny romans. Wtuliłam się w poduszkę leżącą przy mnie i przymknełam oczy. Chcialam, żeby chłopak znowu spędzał ze mną więcej czasu. Zanim jednak zdązyłam jeszcze o czymkolwiek pomyśleć, rozbrzmiał dźwięk otwierania się drzwi. Od razu poderwalam się z kanapy zrzucając na ziemię koc.

- Tak się cieszę, że.. - urwałam widząc w jakim stanie jest chłopak. - Pablo?- zapytałam widzac jak podttzymuje się ściany, żeby nie upaść. Ledwo sciągnął buty i kurtkę. - Dlaczego piłeś?

- Ja? Nic nie piłem, o co ci chodzi?- wybełkotał a ja stałam jak wryta wpatrując się w niego jak w najświętszy obrazek. Nie mogłam uwierzyć w to co widzę.

- Przecież widzę..

- Zejdź - mruknał odsuwając mnie ręką, tak że wpadłam na framugę, wyminął mnie i ruszył do kuchni lekko się chwiejąc. Usiadł przy wysepce.

- Była jakaś impreza tak? Poszedłeś z Pedrim? - pytałam mając nadzieję, że to tylko głupie męskie wyjście.

- Co cie to interesuje? Byłem gdzie chciałem - parsknął prześmiewczo.

- No nie wiem, może dlatego mnie to interesuje, że jestem twoją narzeczoną?- powiedziałam.

- Najwiekszy błąd - wymruczał ledwo słyszalnie pod nosem, przetarł twarz dłonią.

- Słucham?- pisnęłam. Liczyłam na to, że po prostu się przeslyszałam. Podeszłam do chłopaka chcąc go złapać za ramię ale zareagowal gwałtownie. Jakby wstanie po alkoholu już nie było dla niego problemem. Złapał mnie za nadgarstki i docisnął do pobliskiej ściany.

- Mówiłem, że jesteś moim największym błędem.

- Świetnie!- łzy napłynęły do moich oczu - Więc może wyjdź? Po co wracałeś? Nie mogłeś zostać tam gdzie byłeś?- dodałam a ten pocniej zacisnął moje nadgarstki. Odepchnęłam go używajac całej swojej siły a ten wpadł na blat. - Jesteś żałosny, wiesz? Ciekawe jak się jutro z tego wytłumaczysz - powiedziałam.

- Nie mam z czego - po jego słowach ruszyłam do sypialni. Musiałam zapalić i odreagować. Oparlam się o barierkę i wyciągnęlam z kieszeni bluzy używkę i zapalniczke, podpaliłam i włożyłam do ust zaciągając się nią.

Stalam tak czujac jak moje dłonie całe się trzęsą. Zastanawiałam się czy mój kochany, czuły i wspaniały chłopak, byłby w stanie mnie uderzyć. Nagle usłyszałam trzaśnięcie, drzwi na balkon zostały zamknięte. Odwróciłam sie od razu ale tam spotkałam się tylko z środkowym palcem Gaviry. Uderzyłam dłonia w szybę ale on tylko zasłonił zasłonki. Zaczelam szukać teledonu po kieszeniach, ale przypomnialo mi się, że został na sroliku w salonie.

Usiadłam pod ścianką, nie wiem na co czekałam. Światła były zgaszone więc zapewne poszedł spać, zostalo mi tylko spanie na balkonie. Na szczęście dzisiejsza noc nie zapowiadała się na zimną.

Kiedy już tak oczy same mi się zamykały usłyszałam grzmot. Błagałam aby ro nie była burza, tylko jakiś przejeżdżąjący motor. Cokolwiek innego. Jednak mysliłam się, bo za chwilę lunął deszcz. Moje serce znacznie przyśpieszylo. Z płaczem zaczełam pukać w drzwi balkonu ale na darmo. Byłam już przemoczona bo wiał wiatr, ktory kierował krople deszczu wprost w moją stronę. Nie pomagał mi fakt, że nasz balkon był na dwunastym piętrze.

Okropnie bałam się burzy, czułam jak moje serce zaraz wyskoczy z klatki, kończył mi się oddech. Przysunęlam nogi do siebie i schowalam twarz w kolanach.

Prosilam boga, żeby ta noc skończyla się jak najszybciej, nie wiedziałam też czym na nią zasłużyłam. Przecież wszystko w moim życiu zaczęło się układać. Koniec Madison, przeprowadzka, zaręczyny. A nagle wszystko się posypało.

Jestem jego największym błędem

Only himOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz