I.2 Tomiła

486 87 54
                                    

– Dam ci taką lekcję, że zapamiętasz na długo! – wykrzyczał ogarnięty wściekłością i opluł się spienioną śliną, która spłynęła po brodzie.

Mężczyzna zawinął rękawy od koszuli aż do łokci i zacierając ręce, zdjął zawieszony na gwoździu szeroki pas. Złożył go na pół i uderzył w otwartą dłoń. Głośny trzask wypełnił ciszę. Zawibrował między ojcem a synem, następnie zatoczył niewidzialne kręgi i zasiał lęk.

– Wiesz, jaka jest zasada? – zniżył głos, świdrując chłopaka spojrzeniem spod ściągniętych brwi.

Bolemir ciężko przełknął ślinę przez suche gardło i poczuł, jak drobne włoski jeżą się na karku oraz ramionach. Zbyt dobrze wiedział, co go czeka, gdyż ojciec nieraz ich karał za przewinienia, a do tego nie szczędził razów. Znał smak bólu połączonego ze słonymi łzami, które wypełniały podpuchnięte oczy. W każdej szczelinie starej stodoły skradał się dziecięcy płacz, a między długimi źdźbłami słomy pełzały ciche prośby o litość.

– Klękaj! – Spojrzał na syna przez zwężone powieki i ścisnął mocniej w ręku skórzany pas.

Nogi chłopaka zadrżały ze strachu, a mięśnie pleców napięły się do granic wytrzymałości, gdy stał bez ruchu. Wsłuchiwał się w odgłos pulsującej krwi pod skórą, która krążyła w żyłach i wypełniała dudniące serce. Żeby nie myśleć, o tym, co zaraz nastąpi, zacisnął palce dłoni tak mocno, że kłykcie aż pobielały. Dostrzegł, jak twarz ojca oblewają wypieki i traci cierpliwość. Zapowiadało to tylko surowszą karę.

– Na co czekasz?!

Młodzieniec pochylił się nad drewnianym stołkiem i oparł się całym ciałem. Chwycił za szeroki rant i pod palcami od razu wyczuł żłobienia między twardymi słojami. Dobrze znał te ślady, niektóre z nich należały do brata, pozostałe były jego dziełem. Wbijając mocno krótkie paznokcie, był pewien, że dziś zostawi kolejne.

Rozległ się świst w powietrzu i pas spoczął na wypiętych pośladkach. Promieniujące ciepło przeszło w ból. Skóra skryta pod cienkim materiałem spodni, nie była gotowa na kolejne dotkliwe smagnięcia i silnie zapiekła. Dreszcz spłynął po krzyżu w chwili, gdy kropelki potu wystąpiły na skroniach, a grymas cierpienia przemknął po twarzy. Ciężko złapał powietrze w płuca i powiódł palcem prawej ręki po śladach na drewnie, żeby skrupulatnie je policzyć. Następnie zapisał w myślach wygląd każdego z nich.

Z początku nie chciał krzyczeć, aby nie dać satysfakcji ojcu z zadawanej kary, ale kolejne razy spadały z taką siłą jeden po drugim, że ból stał się nie do zniesienia. Pojedyncze jęki same wyrwały się z gardła. Pląsały wokół, wdzierały się do uszu i drażniły zwierzęta, które podenerwowane głośno rżały. Nagle uderzenia ustały i przez ciszę przedarł się stłumiony jęk oraz płacz, który wstrząsnął Bolemirem. Ciało miał mokre i oblane zimnym potem. Obita skóra paliła niczym rozrywana na strzępy, a uda drżały, i nie mógł utrzymać się w pozycji klęczącej. Palce ze wbitymi w drewno paznokciami zesztywniały i nie miał siły ich rozprostować.

– Nie myśl sobie, że to koniec! – zawołał zdyszany ojciec. Ciężki oddech zaświszczał w płucach i mężczyzna łapczywie schwytał powietrze przesiąknięte wonią potu, wilgocią oraz zapachem świeżej słomy.

Zazwyczaj kończył na dwunastu lub trzynastu razach, ale nie tym razem. Opierając się o drewnianą zagrodę, zrobił sobie tylko małą przerwę, aby trochę odsapnąć. Otarł spoconą twarz w zawinięty rękaw koszuli i odgarnął sklejone włosy z czoła. Stójka koszuli przywarła do szyi i wyciągnął z kieszeni zmierzwioną chusteczkę, aby przetrzeć wilgotny kark. Mokre plamy na plecach zdążyły zaznaczyć linię kręgosłupa i zagięcia pod pachami.

Po dłuższej chwili szloch młodzieńca znacznie ucichł i zdołał usłyszeć dobiegający z zewnątrz cichy głos siostrzyczki. To Nawoja dobijała się do drzwi i błagała ojca, żeby się zlitował. Wyszomir też ją wyraźnie słyszał. Była niczym sumienie, które stłamszone przez jego zgorzkniałe serce, nie miało siły wydobyć się z wnętrza ciała mężczyzny. Chcąc zagłuszyć córkę, zacisnął palce na pasie i mocno zamachnął się dłonią. Trzask grubej skóry zmieszał się z doganiającym go krzykiem, gdy ojciec zaczął bić dalej.

Po dwudziestu uderzeniach chłopak osunął się ze stołka. Palce rozluźniły się i puścił rant, a kolana ugięły się pod nim.

– Połóż się porządnie! – zawołał i ostrzegawczo smagnął po udach.

Syn zawył. Skręcił się z bólu i pospiesznie podciągnął się z wysiłkiem. W ostatnie pięć uderzeń ojciec włożył całą siłę.

Bolemir, aby nie myśleć o rozszarpującym bólu, kurczowo zacisnął palce i zaczął błądzić myślami po zielonych łąkach Tyrantolii, krainie rozciągającej się wzdłuż brzegu Czerwonej Zatoki. Widział kłusujące konie w stadach z rozwianymi grzywami na wietrze i kopytami zanurzonymi w zburzonych falach. W oddali wyrastały kopce kurhanów, porośnięte białym kwieciem smagliczki, którego słodki zapach wypełniał nozdrza w słoneczny dzień.

– Mam nadzieję, że zapamiętasz na długo tę lekcję. – Ochrypły głos ojca wdarł się do uszu syna i brutalnie rozgonił przyjemny obraz.

Wyszomir, kiedy skończył wymierzanie kary, podszedł do belki i starannie odwiesił na zardzewiałym gwoździu skórzany pas. Następnie pochylił się nad pełną beczką i zanurzył dłonie, aby nabrać wody w zagłębienia. Obmył spoconą twarz i kark, rozchlapując kropelki na boki. Przyjemne zimno ochłodziło zaczerwienione z wysiłku poliki, a łyk zwilżył zaschnięte gardło. Spojrzał z pogardą na pobitego syna i przypomniał sobie własne dzieciństwo, gdy ojciec nieraz go karał. Dopóki żyła matka, to zawsze go broniła, ale po jej śmierci nie było już nikogo, kto by się za nim wstawił i złagodził ból oraz wstyd. Wyszomir nie mógł znieść tak silnego podobieństwa między sobą a Bolemirem. Nie dość, że wyglądem tak bardzo go przypominał, to odziedziczył po nim niektóre cechy charakteru. Wykazywał się uporem oraz hardością, podobną do tej, gdy on sam był młody. Mężczyzna tłumaczył sobie, że dzięki twardej ręce uchroni syna przed licznymi błędami. Uciszone sumienie sprawiło, że poczuł się senny. Nie zważając, że już prawie świta i zaraz będzie trzeba wydoić krowy, podniósł skobel i podążył do domu, aby położyć się spać.

****************************

Dziękuję za poświęcony czas 😊
Mam nadzieję, że powieść wkradnie się do Twojego serca i z radością przeczytasz następne rozdziały.

Będzie mi też miło, jeśli zostawisz swój głos 🌟 i polecisz historię znajomym. ❤️

Do zobaczenia w piątek 😊

Arivle

Córki Bogini Mokosz - WYDANE = Milczące DziewiceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz