Rodział III

81 10 2
                                    

Rozdział krótszy, ale to dlatego, że ostatnio nie miałam zbytnio weny, a tyle miałam już napisane więc wrzucam :) Przyznam się również, że historii nad którymi pracuje mam kilka i jakoś tak wyszło xD miłego czytania :)

- Sae Kyung, ja-ja... Lubię cię - kiedy tylko to powiedziała zarumieniła się mocno, skłoniła się w pas i wyciągnęła w moją stronę przeźroczysty plastik, w którym znajdowało się ciasto czekoladowe z porzeczkami. Szczerze, to wyznanie dziewczyny lekko mnie zszokowało, szczególnie, że w ogóle jej nie kojarzyłem. Już miałem coś odpowiedzieć, kiedy zza moich pleców wyrosła ciemna postać.
Z mojej prawej strony wyrosła ręka, która objęła mnie przez całą klatkę piersiową, aż złapała mnie za lewe ramię. Ta osoba tak jakby "zgarnęła" mnie do siebie, przez co na plecach poczułem drugie ciało. Postać, która w taki dziwny sposób mnie objęła, była wyższa. Pachniała wanilią i czekoladą. Nie musiałem się domyślać kto to, doskonale mogłem rozróżnić jego dotyk, był taki władczy, ale zarazem opiekuńczy, przez co wprawiał moje serce w osłupienie. Na policzkach wystąpił mi lekki rumieniec. Nigdy nie znajdowałem się tak blisko drugiego człowieka, jak w tamtej chwili...
- Wybacz ale on nie jest zainteresowany, zresztą nie może jeść już słodyczy, ma cukrzycę - Co? Co? CO?! Jego obejmujące ramię zniknęło, a mnie przepełniło uczucie pustki. Po chwili poczułem jednak, jak jego mocna dłoń łapie mój nadgarstek i ciągnie za sobą. Tae Hun ciągnął mnie przez cały korytarz, a ja bezskutecznie próbowałem wyrwać się z jego żelaznego uścisku. Co mu odwaliło?! Zaciągnął mnie aż na schody, gdzie jakimś cudem udało mi się wyszarpnąć nadgarstek.
- Co ty do cholery wyprawiasz i dlaczego gadasz takie bzdury? - wykrzyknąłem trzymając się dłonią w miejscu, gdzie chłopak mnie złapał. Na skórze pojawił się czerwony ślad.
- Nie twój interes - warknął w odpowiedzi.
- Jak to nie mój?! Przecież to dotyczy mnie! - nie dało się z nim w ogóle dojść do jakiegoś porozumienia, wściekły na niego i całą tą irracjonalną sytuację, odwróciłem się na pięcie w celu odszukania dziewczyn i sprostowania wszystkiego. Zanim jednak zdążyłem przejść choćby krok, Tae Hun złapał mnie w pasie i przerzucił sobie przez ramię. Wydałem z siebie zduszony okrzyk i zacząłem szamotać się, byleby tylko stanąć na ziemię.
- Przestań się szarpać, bo spadniesz - nie zważając na moje głośne protesty zaczął wchodzić po schodach. Gdzie są ci nauczyciele kiedy są potrzebni?!
- Trudno! Zostaw mnie! - kiedy tylko wypowiedziałem te słowa, oślepiło mnie światło słoneczne. Niebo było przejrzyste, chmury leniwie się posuwały, a ja dalej trzymany byłem przez Tae Hun'a. Znajdowaliśmy się na dachu szkoły, gdzie nikt nie usłyszy moich krzyków...
Można powiedzieć, że chłopak rzucił mną o ziemię, a sam zabarykadował drzwi, tak abym nie miał możliwości wrócić do wnętrza szkoły. Wstałem z betonu i spojrzałem na niego gniewnie.
- Odwaliło ci?! - wrzasnąłem machając przy tym rękami.Tae Hun założył tylko ręce na piersi i spojrzał na mnie spod swoich wielkich okularów. To jak na mnie patrzył sprawiało, że miałem ochotę schować się gdzieś, moja złość zamieniała się powoli w strach. Nie mogłem dopuścić by się domyślił, że on mnie przeraża.
- Co ty sobie wyobrażasz, co? - nie krzyknął, jednak te słowa wypowiedział tonem, który przyprawił mnie o gęsią skórkę.
- O co ci teraz chodzi? - zapytałem zdezorientowany, odsunąłem się na parę kroków od niego, by utrzymać bezpieczny dystans.
- Jaki ty jesteś ciemny - warknął i odkleił swoje plecy od drzwi i zbliżył się do mnie, dzieliły nas może ze trzy metry.
- Słucham? - w osłupieniu gapiłem się na niego, nie wiedząc co więcej mógłbym, w tamtej chwili, powiedzieć.
- Nie wiedziałem, że zadowoli cię wszystko, co tylko posiada cukier, a jest bez smaku - prychnął i odwrócił głowę, przerywając tym samym nasz kontakt wzrokowy - Myślałem, że wolisz moje wypieki - mruknął cicho, jednak na tyle, że ja go usłyszałem. Nie wiem jakim cudem bo jestem raczej przygłuchą osobą, której trzeba wszystko po parę razy powtarzać.
- Ty mi ciągle odmawiałeś, więc se spokój dałem! - po raz kolejny się cofnąłem, zwiększając dzielącą nas odległość, którą szybko nadrabiał Tae Hun.
- Bo nie umiałeś mnie przekonać bym to zrobił!
- Hę? - stanąłem jak wryty. Pogubiłem się trochę. Czyli on chciał mi coś upiec, tylko chciał bym go jakoś do tego zmusił, czy coś? Ale jak miałem to niby zrobić? Przecież on jest ode mnie i wyższy i lepiej zbudowany. Moja niezwykle szybka przemiana materii pozwalała mi na opuszczanie porannych ćwiczeń, których nigdy nie robiłem. Nie ważne jak dużo jadłem nie tyłem, co było zarazem dziwne jak i wygodne.
- Niczego nie rozumiesz, prawda? - dalej z jego ciała promieniowała złość, jednak już nie tak duża jak przed chwilą, staliśmy na prawdę blisko. Kiedy chłopak uniósł swoją dłoń do skroni zahaczył o mój bok, sprawiając tym samym pojawienie się gęsiej skórki w tamtym miejscu.
Zadzwonił dzwonek, który wystraszył mnie tak mocno, że aż podskoczyłem. Tae Hun stanął jeszcze bliżej mnie, serce zaczęło mi szybciej bić. Czułem na swoim policzku jego aksamitny oddech, pachniał wanilią i czekoladą. Mógłbym wdychać ten zapach wieczność, a i tak byłoby to dla mnie niewystarczające. Zagryzłem dolną wargę powstrzymując jej lekkie drżenie.
- Dzwonek, już był... Powinniśmy już wracać do klasy... - ciągle się oddalając od nastolatka, natrafiłem plecami na barierkę, która boleśnie wbiła mi się w ciało. Odrobinę odwróciłem głowę, pode mną malowała się ściana budynku i dziedziniec przed nią. Było ciepło jak na wiosnę, jednak ziemne powietrze już dawało mi się we znaki.
- Nigdzie nie idziemy, nie, kiedy wreszcie możemy ze sobą porozmawiać - mówiąc to w jego oczach pojawiło się coś na kształt szaleństwa, które było widoczne nawet przez duże okulary. Przełknąłem głośno ślinę, złapałem się rękoma barierki, która wciąż znajdowała się za mną.
-A-ale o czym ty chcesz jeszcze rozmawiać... Nie wyjaśniliśmy już sobie wszystkiego? - powiedziałem dość cienkim głosem, za co skarciłem siebie w duchu. Autentycznie byłem przerażony tym jak zachowuje się Tae Hun i tym, co dzieje się z moim ciałem. Miałem wrażenie, jakbym dostawał palpitacji serca. Ręce, które kurczowo zaciskały się na zimnym metalu, pociły się jak nienormalne. Oddech miałem przyspieszony, chcąc wdychać jak najwięcej niezwykłego zapachu do swoich płuc. Drgała mi warga, a na twarzy pojawiły się czerwone plamy.
- Przecież ty nic nie zrozumiałeś - popatrzył na mnie rozbawiony. Po jego dawnym wybuchu złości nie było już żadnego śladu. Znajdował się tak blisko, że mogłem aż dostrzec każdą, pojedynczą rzęsę, ozdabiającą jego migdałowe zielone oczy.
Po raz kolejny spojrzałem w dół, chcąc przerwać niewerbalny kontakt, który nas dzielił. Zaśmiałem się cicho i nerwowo.
- Przekonaj mnie, bym chciał ci coś upiec - mruknął cicho, jego głos zrobił się ciepły i sprawił, że moja twarz zaczerwieniła się jeszcze bardziej. Coś ścisnęło mnie w żołądku kiedy spojrzałem ponownie w jego oczy. Na mój widok, zaśmiał się. Ten dźwięk sprawił, że moje serce zabiło jeszcze szybciej, mimo iż myślałem, że jest to niemożliwe.
Kiedy już się uspokoił, ponownie przybrał maskę opanowanego, zbliżył swoje ciało jeszcze bliżej i położył swoje duże, ciepłe dłonie na moich trzęsących się rękach, które wciąż kurczowo trzymały barierkę. Wykrzywił się do mnie w szelmowskim uśmiechu. Nagle jego usta znalazły się tuż przy moim uchu - udało ci się, przekonałeś mnie - jego oddech pieścił płatek mojego ucha. Czułem gorąco uderzające z moich policzków, miałem wrażenie, że się zaraz uduszę.
W ułamku sekundy, ciepło jego ciała zniknęło, oddalił się ode mnie na parę metrów, a jego pełne usta wykrzywiły się w uśmiechu wyrażającym zwycięstwo. Odwrócił się i wszedł do środka budynku.
Ja, dalej tam stałem cały roztrzęsiony. Kucnąłem i objąłem ramionami swoje drżące ramiona. Oddychałem głośno i ciężko, chcąc uspokoić w jakiś sposób swoje serce. Po chwili wstałem i przyłożyłem zimne ręce do swojej twarzy. Jedną dłonią zakryłem oczy, chcąc pozbyć się jakoś uczucia wstydu, które mnie w tamtej chwili ogarnęło, nie wiedzieć czemu.
Powolnym krokiem skierowałem się do drzwi chcąc wrócić już do klasy. Ostrożnie przemierzałem, najpierw schody, potem korytarz. Stanąłem w końcu przed upragnionym pomieszczeniem, wziąłem głęboki oddech i wszedłem do środka. Wszystkie osoby w środku spojrzały na mnie ze zdziwieniem. Zazwyczaj się nie spóźniałem, teraz natomiast praktycznie opuściłem całą lekcję. Skłoniłem się nauczycielowi i ciągle będąc oszołomiony skierowałem się do swojej ławki. Podniosłem wzrok, natrafiając tym samym na spojrzenie Tae Hun'a, który puścił mi oczko. Zarumieniłem się aż po same korzonki włosów. Szybkim ruchem usiadłem.
- Sae Kyung, wszystko w porządku? Dlaczego dopiero teraz przyszedłeś? - nauczyciel zadawał pytania, na które musiałem skłamać. Nie miałem wyboru.
- Źle się czułem i jeszcze na przerwie poszedłem do pielęgniarki - mruknąłem w odpowiedzi.
- Faktycznie, nie najlepiej wyglądasz - po klasie przeszedł dziwny szmer, a ja wyłapałem z niego tylko fragmenty, które sprawiły, że moje serce ponownie przyspieszyło.
"Widziałem ich... Byli na dachu... Ten nowy coś mu zrobił..."

Sweet Feelings [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz