Bieżący tydzień był ciężki dla całego Hogwartu. Nietrudno było zauważyć niepokój wśród młodszych klas, a starsi ślizgoni byli mniej złośliwi niż zazwyczaj. Źródłem tego była wieczorna kara, która miała spotkać dwie dziewczyny. Będąc dokładnym powodem tej anomalii w życiu zamku była jedna z nich.
*Astrid idąc na swoją (niesłusznie nadaną jak uważała) kare piorunowała wszystkich wzrokiem.*
*W przeciwieństwie do niej Karo podchodziła do tego na swoim zwyczajowym luzie. Nie był to pierwszy, jak i zapewne ostatni raz kiedy ktoś zaplanował za nią weekend*
Kiedy obie dziewczyny dotarły na miejsce zauważyły, że nie będą jedynymi odbywającymi szlaban. Woźny Hogwartu już rozpoczął swoje przemówienie do swoich stałych bywalców jakim byli Huncwoci. Wyraźnie nie był on zadowolony dodatkowymi głowami, zwłaszcza, że jedna z nich należała do puchonki, która zajmowała drugie miejsce w odbywaniu kar.
- A witam pana Panie Filch! Jak mija dzionek?
Woźny z niesmakiem odpowiedział: "Jak panią zobaczyłem to dużo gorzej. Ah gdyby można było używać dyb... Na wasze szczęście udało mi się wymyślić dobry zamiennik. Mam nadzieje, że lubicie ubrudzić sobie rączki. " Ulubieniec wszystkich uczniów zabrał ich różdżki i zaprowadził za zamek gdzie stała pusta stajnie, pełna... brudów. Na twarzach całej szóstki pojawiła się mieszanka strachu i zniesmaczenia.
- I MY to mamy sprzątać? *spytała zniesmaczona Astrid* Taką robotę powinny wykonywać skrzaty!
- Pan się dzisiaj postarał o kare. Co pana zainspirowało?
Do rozmowy włączyli się najbardziej kłopotliwi Huncwoci. Zaczął Syriusz: "Pewnie jego dom" jednak James nie pozostał z tyłu: "albo spojrzał w lustro po prostu".
"Wy wstrętne robaki! Gdyby to zależało ode mnie to dostalibyście tyle batów, że ode chciałoby się wam pyskować."
- Całe szczęście, że nie masz tu żadnego głosu. *wzdrygnęła się Astrid na samą myśl* Eh... Jak moi rodzice się o tym dowiedzą, na pewno stracisz tą prace!
Woźny zostawił to bez komentarza. Wskazał tylko na widły i taczkę i z uśmiechem dodał "nie wyjdziecie puki nie będzie tu błyszczeć"
- Wstrętny, stary zgred! *syknęła ślizgonka. Zdecydowanie nie była ona odpowiednio ubrana do sprzątania gnoju. *
- No to co? Gdzie kryjecie różdżki?
"My? No co ty? NIGDY. " odparł James wyciągając rękę do Remusa. Wilkołak wyciągnął z kieszeni szaty trzy patyki. Mężczyźni machnęli dwa razy swoimi magicznymi przyrządami i stajnia była czysta.
- Świetnie! Czyli mogę już iść. *Astrid szczerze się ucieszyła, że nie musi zniżać się do tak haniebnej pracy*
- Nie, nie, nie. On nie jest aż tak głupi. Musimy tu trochę posiedzieć. To co? Po blanciku? *Puchonka wyciągnęła swoje magiczne przyrządy z kieszeni bluzy*
"No nie wiem... Ostatnio jak wyciągnęłaś swoje ziółka to skończyłem w krzakach" odparł Syriusz
- HM! I tak nie czeka cię lepsza przyszłość. Krzaki są dla ciebie lepszą alternatywą niż most. *Prychnęła ślizgonka siadając na płocie*
"Oj, kochanie. Nie musisz być taka wredna. Wiem, że mnie kochasz." Odparł Black chcąc usiąść obok blondynki
-No dobra, dzieci nie kłóćcie się. Poza tym ostrzegałam, że moja rzeżuszka działa mocno, a ty wypaliłeś aż trzy! Jesteś mi winny dwa skręty i nową bluzę, którą mi rozerwałeś. *Puchonka również zajęła miejsce na płocie.*
Pozostali stanęli przed nimi. Tak zaczęła krążyć fajka pokoju. Chociaż pokój to dużo powiedziane. W każdym razie wszyscy żyli długo i szczęśliwie. No może prócz Blacka, który dorobił się kilu siniaków, obietnic śmierci i prawdopodobnie ryzyka braku możliwości przedłużenia swojego rodu.
CZYTASZ
Zjarane opowieści z łazienek Hogwartu
HumorOpowiadanie powstałe na podstawie ranomowo zaczętego rp z Harrego Pottera. Nie spodziewaj się zbyt wygórowanej fabuły, a nie zbyt dużo sensu. To po prostu historia ćpunki (nie mów tak o niej! ona po prostu ucieka w swój świat) i arystokratki.