Dylan łaskawy

1.1K 42 67
                                    

Pov.Hailie

Wstałam rano o dziwo wyspana. Zebrałam się do kupy i zeszłam na śniadanie. Dzisiaj nikt z mojego młodszego rodzeństwa, ani ja nie idziemy do szkoły. Jest dzień wolny. Na śniadanie są naleśniki i są jak zawsze pyszne. Zjadłam półtora chodź Tony próbował wcisnąć we mnie więcej, ale ja odmówiłam z milion razy, aż w końcu odpuścił. Po śniadaniu udaliśmy się do salonu gdzie spędziliśmy sporą część dnia na grach i filmach. Kilka razy udało mi się nawet dorwać pada co przy moich uzależnionych braciach było wyczynem. Graliśmy do momentu gdy poczułam zapach obiadu. Pizza. Serio? Taki normalny posiłek? Żądło u nas w domu widuje fastfoody. Nie narzekam w sumie dawno nie jadłam pizzy. Usiadłam na swoimi stałym miejscu. Zawiedziona stwierdziłam, że jednak moji bracia siadają na losowych miejscach i w ten sposób wylądowałam pomiędzy Will'em, z czego się ucieszyłam, i niestety Dylanem.

Na sam początek moji bracia zaczęli sobie żartować. Ja jednak niezbyt się udzielałam. Ciągle coś mnie dręczyło. Miałam poczucie, że coś złego ma się stać, ale nic na to nie wskazywało. Niby co ma się stać? Cały dzień będę tu. W domu. Tu gdzie bezpiecznie.. chyba bezpiecznie Dobra STOP. Zaraz zacznę się stresować i nic nie wyjdzie z mojego spokojnego dnia. Nałożyłam sobie w końcu na mój posty talerz trzy kawałki pizzy. Specjalnie wzięłam te mniejsze, bo moji bracia nie patrzą na ich wielkość tylko na to ile ich jest. Powoli zabrałam się za mój posiłek. Jednak szło mi to opornie. Po każdym kęsie coraz bardziej chciało mi się wymiotować.

- Hailie? Dlaczego nie jesz? Masz to zjeść. - powiedział stanowczo Dylan. Jednak mie przekonał mnie wcale. Posłałam mu przelotne spojrzenie, ale szybko wróciłam nim na talerz.

   Już otworzyłam usta by coś powiedzieć lub po prostu zaprzeczyć, ale jednak zmieniłam zdanie. Posłałam po prostu bracią uśmiech. W prawdzie nie szczery.. czułam się okropnie i to nie było nawet zbliżone do szczęścia, ale zaraz zaczną pytać o co chodzi. Powoli wróciłam do obiadu. Jeżeli tak można nazwać niecałe trzy kawałki pizzy. I to te najmniejsze. Po skończonym posiłku jak najszybciej ulotniłam się od stołu. Nie chciałam słuchać żadnych komentarzy, ani co gorsza aby mnie zmusili do zjedzenia jeszcze trochę. Usiadłam na łóżku, ale szybko zmieniłam zdanie i podeszłam do okna. Usiadłam na podłodze i wyjrzałam zza okna na zewnątrz. Przez chwile wydawało mi się, że widziałam kogoś w lesie, ale szybko odrzuciłam tę myśl.

   Po dzisiejszej pogodzie świetnie widać, że jest wiosna. Postanowiłam otworzyć okno, by wpuścić zwierze i ciepłe powietrze do pokoju. Otworzyłam okno na oścież i usiadłam z powrotem na podłodze.

   Zaczęłam rozmyślać. Moje życie bardzo się skomplikowało. Nie wiedziałam prawie nic o biznesie moich braci. Dochodzą do mnie dziwne plotki i do tego w domu wszędzie są pistolety. Ktoś próbował mnie zabić, a ktoś inny porwać. Do tego te sny... co jak coś jednak znaczą? A może mój mózg usiłuje mnie przestraszyć? A może są oparte na moich obawach? Może lepiej na najbliższy czas nie będę jeździć do galerii... ta przeklęta galeria. Co by się stało jakby to nie był sen? Pewnie bym nie żyła. Dwójka moich braci też... Dobra Hailie nie myśl o tym. To był tylko sen.. nic nie znaczy. Raczej. Od zamyślem wyrwała mnie sylwetka w lesie. Już drugi raz.. czy tam ktoś jest? Czy to znowu mój mózg płata mi figle? Nie wiem. Nagle usłyszałam dźwięk.

Puk. Puk. Puk.

- Proszę! - odpowiedziałam na tyle głośno, by osoba za drzwiami mnie usłyszała. Do pokoju wkroczył Dylan. - Potrzebujesz czegoś? - zapytałam zaskoczona jego wizytą.

- Przyszedłem sprawdzić czy wszystko okej. Jesteś dzisiaj jakaś przybita. - odparł jeden z mniej lubianych przeze mnie braci. Posłałam mi wymuszony uśmiech, ale opanowałem udawanie szczęścia niemal do perfekcji.

- Wszystko w porządku. Po prostu mam trochę gorszy dzień. Nic mi nie jest. Przy obiedzie po prostu się zamyśliłam. - zaczęłam się tłumaczyć.

- Spokojnie. - powiedział i wszedł głębiej do pokoju. Dopiero teraz zobaczyłam, że trzyma talerz z jeszcze trzema kawałkami pizzy. - Nie musisz tego jeść. Chociaż wolałbym żebyś zjadła. Nie myśl, że nie widziałem jak małą porcje miałaś na talerzu. Ale nie miałam dzisiaj ochoty Ci dokuczać i nie zrobiłam awantury przy stole. - powiedział i uśmiechnął się wrednie, próbując mi pokazać jaki to on łaskawy.

- Ależ ty łaskawy. - powiedziałam ironicznie i prychnęłam, a on się zaśmiał. - Nie śmiej się ze mnie. Ja się będę śmiać jak powiem Vincentowi o pokojowce. - powiesiłam i teraz to ja posłałam mu wredny uśmiech.

- Ani mi się waż. - powiedział patrząc na mnie z mordem w oczach.

- Dobra a teraz idź. Chce poczytać. - skłamałam wymyślając po prostu powód by zostawać sama.

   Dylan skinął głową i odwrócił się do drzwi. Gdy złapał na klamkę stało się coś czego się nie spodziewałam.

   Poczułam straszny ból w klatce piersiowej. Taki, że odebrało mi mowę. Przyłożyłam rękę do tego miejsca i gdy na nią spojrzałam była cała we krwi. Krew. Ja krwawię. Spojrzałam na Dylana który miał już wyjść z pokoju. Ktoś do mnie strzelił. Mam w brzuchu pierdolony nabój który do tego przeszedł na wylot. Właśnie jest w mojej ręce. Aby zwrócić na siebie jego uwagę nie mogąc się odezwać, bo odebrało mi mowę upuściłam go na ziemię. To wystarczyło. Dylan odwrócił się w moja stronę. Nie zobaczyłam jego wyrazu, bo zaczął mi się zamazywać. Zobaczyłam tylko, że biegnie w moją stronę.

- HAILIE! - krzyknął łapiąc mnie gdy już miałam upaść. Szybko położył mnie na ziemię. Usłyszałam w oddali jakieś hałasy. Kroki. Biegną tu. - Kurwa. Kurwa. KURWA! JAPIERDOLE HAILIE! - krzyknął i w tym momencie do pokoju weszli kolejne dwie osoby, a za nimi jeszcze dwie.

   Wszyscy stanęli jak wryci. Najszybciej otrząsnął się chyba Will. Na początku nie byłam pewna, ale gdy podszedł bliżej jego twarz stała się wyraźniejsza. Tak to Will. Ukląkł po mojej drugiej stronie i zaczął krzyczeć coś do pozostałej trójki, a raczej dwójki, bo Vince otrząsnął się zaraz po nim i wybiegł z pokoju, krzycząc, że idzie po coś tam. Pewnie coś do zatamowania krwawienia. Tak myśle. Obraz coraz bardziej się zamazywał i miałam już mroczki przed oczami. Wszyscy krzyczeli. Nawet nie wiem czy do mnie. Po chwili film mi się urwał. Odpłynęłam.

Równo 1000 słów.

Przepraszam za tak długa przerwę, ale nie mogłam zalogować się na wattpada. Coś mnie wylogowalo, a jak się zalogowałam to moja robocze rozdziały były usunięte. Postarałam się napisać nowe jak najszybciej.

Proszę osoby czytające tę książkę o dopowiedzenie na poniższą mini ankietę.

Napiszcie cokolwiek pod odpowiedzią dotycząca was

Przeczytał*m tylko pierwszy tom

Przeczytał*m tylko drugi tom obie części

Przeczytał*m wszystko

Przeczytał*m pierwszy tom i pierwszą cześć drugiego

Przeczytał*m pierwszy tom i drugą cześć drugiego

Przeczytał*m tylko pierwszą cześć drugiego tomu

Przeczytał*m tylko drugą cześć drugiego tomu

Jeżeli macie inaczej chociaż nie wiem czy da się inaczej to napiszcie tu

Tutaj piszcie jakieś uwagi lub pomysły. Może niektóre fajne wykorzystam.

(Nie) BezpiecznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz