Rozdział 15

343 27 16
                                    

        Pulsujący ból głowy, szum w uszach, odczuwalny na lewym boku chłód. Wrażenia budzące nieprzyjemne wspomnienia. Obawiała się, że gdy otworzy oczy, znów zobaczy kraty. Wyciągnęła rękę przed siebie, zaciskając powieki, jednak prócz gładkiej powierzchni, na której leżała, nie wyczuła żadnego pręta. Naiwnie uniosła jedną powiekę, mając nadzieję, że nie została nigdzie uwięziona. Jakie było jej rozczarowanie, kiedy ujrzała swoje odbicie w szklanej ścianie. Krew na ciele już dawno zdążyła zaschnąć. Jej ilość wskazywała na to, że należała nie tylko do Lily.

        Spróbowała się podnieść, ale jak można było się spodziewać, jej organizm był wykończony przemianą w yavicona. Nawet tego nie pamiętała. Coś migało jej przed oczami, ale nie była w stanie poskładać układanki z losowych obrazów. Słyszała głos w swojej głowie, ale nie potrafiła zrozumieć, co mówi, zupełnie jakby nie mówił tego do niej.

        Chciała przynajmniej usiąść, ale była zbyt słaba, by oprzeć się na dłoniach. Zaczęła powoli się rozglądać. Szklane więzienie przypominało mordownie, w której kogoś zarżnięto. Przypomnienie sobie, co mogło się w tym miejscu wydarzyć, było dla niej nie lada wyzwaniem. Była pewna, że przez jakiś czas z pewnością nie doskwierała jej samotność. Była poturbowana, więc nie miała wątpliwości, że to ona przegrała te krwawe starcie.

        Zastanawiała się, kiedy wylądowała w klatce i dlaczego stoczyła z kimś walkę. Ostatnim, co pamiętała, był moment, kiedy usiadła na fotelu. Miała zostać piątym stopniem, ale nie mogła stwierdzić, czy się udało. Nie czuła różnicy w kwestii przypływu siły czy zmysłów, jedynie psychiczne i fizyczne wykończenie. Nie tak sobie to wyobrażała. Nagle równe kroki trzech osób zwróciły jej uwagę. Spojrzała w stronę idących postaci. Kobieta w białym fartuchu, jej wujek i...

        Miała nadzieję, że to sen. Okrutny koszmar, z którego pragnęła się wybudzić. Przeczołgała się ku szybie, skupiając na sobie wzrok człowieka idącego obok Roya. Spojrzał na nią z pogardą i wrócił do rozmowy z kobietą. Lily nie mogła uwierzyć własnym oczom, nie chciała wierzyć. To nie mogła być prawda. Zbliżyła rękę do szkła, chcąc złapać mężczyznę w dłoń i zacisnęła pięść. To pułapka.

***

        Zbliżali się do Instytutu. Pojechali taksówką, choć droga wcale nie była taka długa, jednak chcieli znaleźć się na miejscu jak najszybciej. Lily się wybudziła, ale nie powiedzieli Yao nic więcej. Nie wiedział, w jakim jest stanie, czy jest świadoma, czy straciła zmysły. Zostawili Weiowi wiadomość, ale zważając na złe przeczucia Azjaty, kazali mu stać w pogotowiu. Gdyby nie wrócili w przeciągu czterdziestu ośmiu godzin, miał wziąć sprawy w swoje ręce i zbadać, co się stało, nie robiąc przy tym niepotrzebnego zamieszania. Brak zaufania do Instytutu nie raz ich uratowało i teraz także nie zamierzali tracić czujności.

        Było późno, zbliżał się wieczór. Mężczyźni stanęli przed drzwiami do Instytutu. Brunet skrzyżował ręce na piersi i obejrzał budynek z góry na dół. Westchnął, czując narastające napięcie.
        — Obyś się mylił, bracie — powiedział i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. A Yao tuż za nim i nic nie przeszkodziło im w wjechaniu windą na odpowiednie piętro. Nie zostali zaskoczeni też, kiedy stanęli przed laboratorium, gdzie przetrzymywana była Lily. To Eliot wykonał pierwszy krok i otworzył drzwi, spodziewając się najgorszego. Na przykład serii strzałów w ich stronę. Zastała ich jednak cisza gorsza niż dźwięk wbijających się w ciało kulek.
        — Wreszcie jesteście — odezwała się kobieta, która zajmowała się transformacją dziewczyny. — Stan Lily jest stabilny, szukała was po przebudzeniu. Na wszelki wypadek nadal przetrzymywana jest w zamknięciu.
        — A broń też trzyma pani na wszelki wypadek? — odparł Eliott, kiedy dostrzegł kiepsko ukryty pistolet za fartuchem. Szybko rozpoznał, że to nie był zwykły pistolecik, a ich nowiutki wynalazek zdołający powalić każdego mieszańca. Naboje wypełnione były substancją, która powodowała niedowład mięśni. Naturalnie nie mogły służyć do zabijania, mieszańce czwartego stopnia i czystej krwi były niezwykle potrzebne.
        Kobieta nie odpowiedziała na jego zaczepkę. Odwróciła się i skierowała w stronę miejsca, które dobrze już znali — szklanej pułapki, w której miała znajdować się Lily.

Śmierć Motyla 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz