[6]

55 9 9
                                    

Childe

Wracałem właśnie z toalety, gdy mój wzrok przykuł zielono włosy pomocnik Pani Pomfrey. Rzecz jasna, nie biegł sam. Tuż za nim biegła Qiqi? Jakoś tak, a facet trzymał w rękach jakąś osobę.

Szczerze mówiąc, to olałem to i kontynuowałem moją podróż do dormitorium.

Ciekawe czy mógł być to Zhongli?  Zastanowiłem się. Jeśli był to faktycznie on, to mam nadzieję, że wszystko z nim dobrze. Znaczy ekhem, nie martwię się, szczerze mówiąc to mam gdzieś co się z nim stanie, po prostu nie chce mieć opierdzielu.

Gdy jeszcze tak szedłem, to w międzyczasie przebiegli inni gryfoni i jeden puchon, zapewne przyjaciele bruneta.

~

Wszedłem do pokoju wspólnego gdzie zawitała mnie kłótnia pewnego gryfona i Scary. Kurwa, co tu robi ten czerwony parszywiec?! Z resztą, niech się stąd wynosi w podskokach.

- Kurwa, po prostu się od niego odpierdol! - krzyknął brązowowłosy chłopak z Gryffindoru. Wanderer prychnął ironicznie i założył ręce na krzyż.

- Ah tak?! To samo mógłbym powiedzieć o tobie ty plugawo! - krzyknął mu prosto w twarz. Ciekawe o co chodzi? - Zresztą, co ty, zakochałeś się w nim? Zabawne.

- Co? Agh nie, żartujesz sobie?! Po prostu nie chce by Kazuha miał do czynienia z kimś takim jak ty! Kurwa, skąd mam mieć pewność że go nie pobijesz?! - Oh, czyli Scaramouche faktycznie jest gejem i poszedł wczoraj na randkę.

Zdaje mi się, że ten cały Kazuha to musi być niezły towar, skoro nawet Kunikuzushi o niego walczy, a on sam tępi miłość ponad wszystko.

- Ty to miej pewność, że za chwile ciebie nie pobije! - ehh, szczerze mówiąc to nie mam humoru do wtrącania się w czyjeś sprawy, więc po prostu oleje to co oni tam gadają. 

Przeszedłem po cichu obok nich, by przypadkiem to nie ja skończył jako worek treningowy tych dwóch.

Szczerze mówiąc, nawet nie zamierzam podstawić nogi temu brunetowi, bo jeśli Scara jest zły, a broń boże przez miłość, to najlepiej jest się ulotnić jak najdalej.

Gdy już miałem wchodzić do dormitorium, to zatrzymał mnie głos kobiety. Nie był to kto inny niż Profesor McDonald. Ciekawe o co tej chodzi? Pewnie znowu myślą, że jak jakiś pierwszoklasista stracił ząb to jest to moja wina.

- Tartaglia! Chodź tu no na chwilkę, jesteś potrzebny do jednej rzeczy - agh, jakby nie miała czego robić tylko zawracać uczniom dupe o 20:12. Kurwa, co ona tu robi w ogóle? To wychowawczyni gryfonów, a nie dumnych ślizgonów!

~

Weszliśmy do skrzydła szpitalnego. Tak właściwie nie wiem o co chodzi, bo ta stara baba jedynie mi powiedziała, że mamy coś do obgadania. Nic więcej nie mówiła, a ja sam nawet się pytać nie chciałem. Oczywiście domyślam się o co chodzi, ale patrząc na moją reputację wśród nauczycieli, to może chodzić o dosłownie wszystko.

Oczywiście dobrze myślałem.

Podeszliśmy do jednego z łóżek, które otaczało eee, 5 uczniów jeśli dobrze liczę. Leżał na nim Zhongli. Wyglądał jakby spał i zapewne tak było. Spoczywał na plecach z lekko przekręconą głową w moją lewą stronę. Jego grzywka swobodnie opadała na twarz, a kucyk był umieszczony na jego prawej stronie torsu. Lewa dłoń znajdowała się na jego brzuchu, za to cała ręka była lekko zgięta. Druga kończyna była wyprostowana i ułożona równolegle do jego ciała. Wyglądał tak spokojnie... tak idealnie... jak śpiąca królewna. Określił bym to nawet urocz- NIE. Absolutnie nie. To tylko wredny plugawy mieszaniec.

I solemnly swear [] ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz