[5]

50 7 15
                                    

Ej kurwy wy moje, bo o ile dobrze pamiętam to oni mieli lekcje z puchonami i tam był xiao i aether no nie, i jakby yyyy, troche wtopa bo zapomniałem, że aether i xiao są o rok młodsi od daddy zhongliego w tym ff ekehehe. Tak że od teraz są w 5 (?) klasie, a nie 6 (?), bo gdybym miał zmienić tamten szczegół to wszystko by sie zjebało.

_______________

Zhongli

- Oh, wróciłeś. Jak poszedł szlaban z rudym? - usłyszałem głos Kazuhy tuż po wejściu do pokoju wspólnego.

- Umm, było okej. - Zamyśliłem się. Powiedzenie im, o tym co się tam stało, było chyba najgorszą opcją. Kłamstwem też by było powiedzenie, że nic mi nie zrobił.

- Wszystko okej? Jesteś jakiś nieobecny - pytanie należało do puchona.

- Uh, em ja? A, tak tak, wszystko okej - odpowiedziałem cicho, idąc w kierunku dormitorium.

- Do dziewczyn? - krótkie pytanie padło za moimi plecami. Ocknąłem się i dopiero wtedy zrozumiałem.

- Nie, nie, zagapiłem się. Nie ważne. - Zhongli ogarnij się.

Po wejściu do dormitorium padłem na łóżko. Ręce miałem odstawione i swobodnie położone, nogi były w jakby to powiedzieć, pozycji siedzącej (dalej dotykały podłogi), a wzrok ślepo wpatrywał się w sufit, a bardziej zadaszenie od łóżka.

Co ja kurwa zrobiłem? Czy mi odbiło? - Przekląłem sam siebie w głowie, co było niezwykłą rzadkością. 

Przytuliłem. Tartaglie. Czyli. Postrach. Uczniów. Nazywanie go postrachem było co najmniej zabawne, ale tak właściwie to nim był. Każdy go się bał, bez wyjątków, a ja go jakby nigdy nic objąłem. Kurwa, no odbiło mi. 

Problem nie w samym geście, problem w przyszłości. 

Gdybym miał myśleć jak Childe, to zapewne by uznał to za wstrętne i szlamiaste, do tego za brak godności. Potem naskarżył by się swojej paczce, następnie wymyśleli by plan "jak by tutaj przywalić kamieniowi" (kamień to zhongli bo ma obsesje na kamieniach lolz) . Na sam koniec bym oczywiście oberwał. Więc to w tym jest cały problem.

Najlepiej, to żebym do końca roku, nie, do końca uczęszczania do Hogwartu się nie wychylał spod kołdry, bo przyjdą do mnie i mnie pobiją. Tak było by najlepiej. 

Ale oczywiście nie mogę tak zrobić, a to znaczy, że znowu Childe mnie dotknie.

No nic, żyć nie umierać. Łatwo powiedziane z tym "nie umierać" skoro właśnie załatwiłem sobie abonament "złamany nos, w zamian za 50 uderzeń".

Z zmartwień wyrwał mnie odgłos pukania do drzwi. Nawet nie drgnąc wydusiłem z siebie niechętne "proszę".

- Hejojołjołjoł staruszku, lecisz z nami na piwo kremowe? - usłyszałem głos nikogo innego jak chorej psychicznie dziewczyny, która na dobranocke w wieku 3 lat starała się zaprosić śmierciotule do swojego pokoju.

- Powiedz mi, a czy mam wybór? - jedyny gest jaki zrobiłem, to obróciłem głowę w jej stronę.

- Ojojoj, a co się stało naszemu staremu kamyczkowi? Dziewczyna zerwała? - Podeszła do mnie, nabijając się ze mnie.

- O żebym ja dziewczynę kiedykolwiek miał, to by wspaniale było. Ale nie, nie to się stało. - Westchnąłem.

- No nic, psychologiem to nie jestem, ale wiem że piwkoOoOooOo ci pomoże - Starała się mnie zachęcić Tao. A co jeśli, jak wyjdę to spotkam tego rudego?

- Gadasz jak Venti - Powiedziałem i wstałem.

~

Ten rudy gej z depresją

I solemnly swear [] ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz