Calum ciężko przeżywał detoks.
Przez pierwsze dwa dni nienawidził mnie i wręcz wrzeszczał, bym dał mu narkotyki. Był uzależniony od kokainy – jako dziwka z wieloma klientami mógł pozwolić sobie na taki luksus. Ale wiedziałem, że nie kupował czystego proszka; rzadko kiedy można go było dostać i kosztowała o wiele więcej.
Później przyszły stany depresyjne, bezsenność i zwiększony apetyt. W nocy jadł, w dzień mówił, że chce się zabić. Nawet raz go ratowałem, jak próbował wyskoczyć z okna. Nic go nie cieszyło, co i moje libido spadło – nie miałem ochoty pieprzyć go, gdy tak leżał bez życia.
Poświęciłem się i nawet sprzątałem jego wymioty, gdy za dużo zjadł. Wtedy spoglądał na mnie zażenowany, dukając podziękowania.
Od czasu gwałtu nie dotykałem go. Nie całowałem. Nie pieprzyłem jego tyłka czy gardła.
Dałem czas, by przetrwał detoks. Chciałem go czystego i nienaćpanego, odurzonego kokainą. Myślącego trzeźwo i gotowego do złamania.
Wielokrotnie po próbie samobójczej prosił o narkotyki albo o telefon. Dopiero jak jego stan się uspokoił, podarowałem mu nową komórkę.
Ale ani razu nie dostrzegłem u niego śladów płaczu. Nigdy nie zaszlochał. Trzymał się dzielnie, mój słodki Calum.
Przyjdzie czas, aż się załamanie. I wtedy mi zapłacze.
Byłem cierpliwy, więc miałem wiele czasu na zaplanowanie nowych to akcji na wywołanie u niego płaczu. Ale jeszcze ich nie wprowadzałem; czekałem i czekałem. Calum musiał być w pełni czysty.
Nawet zapisałem go na jego studia prawnicze! Wystarczyło odezwać się do byłego kolegi, który wisiał mi przysługę i Calum nie musiał zdawać żadnych egzaminów. Jego semestr zaczynał się za miesiąc. Gdy powiedziałem mu o tym, brązowe oczy rozbłysły ze szczęścia. Rzucił się w moje ramiona, dziękując i składając pocałunek na wargach.
- Nie spodziewałem się, że możesz to dla mnie zrobić, Ashtonie! – Krzyknął uradowany. Wyglądał pięknie, jak był szczęśliwy.
- A ty możesz też coś dla mnie zrobić. Upaść na kolana i otworzyć grzecznie buźkę – Uśmiechnąłem się chytrze.
- Teraz muszę zacząć przygotowania do studiów! – Żachnął się.
Złapałem Caluma za włosy tak mocno, że zaskomlał z bólu. Euforia zniknęła z jego oczu, a zęby żuły dolną wargę.
- Przypomnę ci, że jesteś mój. Jesteś moją małą, słodką dziwką, której już nie daję pieniędzy do rąk. Opłacam twoje jedzenie, telefon, a teraz i studia. Przydaj się na coś i zrób to, w czym masz talent. W dawaniu dupy. – Wywarczałem wściekle, mrużąc oczy na dwudziestoparolatku.
Calum uśmiechnął się szelmowsko.
- Uwielbiam cię drażnić, panie. To moje nowe, ulubione hobby.
Tego było już za dużo. Tak, uwielbiałem jego sarkastyczność, niewyparzoną gębę; trzeba mieć niezłe jaja, by pyskować bogu wojny. Ale to także misja samobójcza, ponieważ bywam porywczy i agresywny. A Calum był mój. Więc niech robi to, co do jego obowiązków należy. Ma mnie zaspokajać.
Opadł ze stęknięciem na kolana i sprawnie pozbawił mnie spodni razem z bokserkami. Spojrzał mi głęboko w oczy, liżąc całą podstawę penisa. Wciągnąłem powietrze przez zęby, twardniejąc jeszcze bardziej na ten widok. Calum na kolanach, poniżony, zdominowany; błyszczące oczy, czarne włosy w chaosie, pulchne wargi oplatające żołędzia. Wyglądał tak pięknie, gdy nie miał już nic więcej do powiedzenia.
Sam nadałem tempo jego ruchom. Przytrzymywałem jedną dłonią głowę, gdy zaczynał się krztusić, a główka penisa odbijała się od tylnej ścianki gardła. Palce drugiej zacisnęły się na nosie Caluma; szarpnął głową, gdy zaczął się dusić.
- Nie bój się. Nie uduszę cię – Sapię, pomiędzy pchnięciami bioder. Calum zasysa się na fiucie, policzki są wklęsłe. Paznokcie wbija mi w uda. – Jesteś zbyt pożyteczny na taką śmierć.
Widzę, że pomimo moich słów sam jest podniecony. Materiał spodni jest mocno wybrzuszony w kroku i uśmiecham się na to. Dochodzę głęboko w jego gardle, a ten ssie jeszcze przez chwilę, czekając na ostatnie krople nasienia. Gdy połyka, głaszczę czule jego policzek.
- Grzeczny chłopiec – Mruczę. Uśmiecha się słodko na te słowa – A teraz rozbierz się i ułóż na łóżku. Tak jak twój pan lubi.
Tak jak ja lubię, czyli na plecach. Z rozszerzonymi udami i dłońmi po obu stronach głowy.
- Wyglądasz pięknie – Komplementuję, gdy staję nad nim. W dłoniach obracam zapaloną świeczkę.
Przechylam świeczkę, jej płomień migocze, a gorąca kropla spada. Calum syczy, gdy wosk ląduje na jego rozgrzanym, podnieconym ciele.
Kilka kropel na brzuch. Potem uda. Uśmiecham się, gdy wosk opada na jądra, a chłopak jęczy z bólu. Zaciska palce u stóp, ale się nie rusza. Twardy penis ocieka preejekulatem na brzuchu, gdy skapuje i na niego wosk.
- Jedna łza, słodki. Wystarczy mi tylko jedna twoja łza.
- Nigdy nie zobaczysz, jak płaczę, panie. A teraz zerżnij mnie.
Jego ostatnie słowa były dla mnie rozkazem, który wykonałem z ogromną przyjemnością.
CZYTASZ
Ares /cashton +18
Novela JuvenilWydawać się mogło, że jego anielski wygląd odpowiada jego naturze. Ale był chodzącym chaosem i zniszczeniem. A teraz nabrał fantazji, by zniszczyć Caluma. 3/6 z Serii Greccy Bogowie