1

95 5 13
                                    

Byłam w połowie drogi na peron, zalana słonymi łzami, które strużką spływały po moich policzkach. Za mną biegła moja ciotka Cassy, cały czas mnie wołając.

-Dalia! Zaczekaj proszę cię!- Krzyczała przez co zapewne wielu mugoli patrzyło na nią jak na nawiedzoną.

Nie zatrzymywałam się, nie interesowało mnie co chce powiedzieć, byłam na nią zła, a właściwie zawiedziona, ukrywała przede mną prawdę przez cholerne 16 lat i nie powiedziała nic a nic mimo, że była dla mnie jedynym wsparciem.

Kiedy przekroczyłam ściany dworca, spojrzałam na swój bilet przez co się skrzywiłam. Peron 9¾, skierowałam wzrok w kierunku numerów torowisk, 9 i 10 w takim razie gdzie jest ten cały ¾.

Z moich zamyśleń wyrwały mnie ręce dotykające moich ramion, odwróciłam głowę, do osoby której się spodziewałam. Wbiłam wzrok w jej zielone tęczówki, wiedząc że dalej nie mam gdzie uciec.

-Przepraszam kochanie jeszcze raz- Szepnęła, a po jej policzku spłynęła samotna łza.- Od zawsze chciałam Ci powiedzieć, ale nie mogłam.- Dodała.

-Dlaczego?- Spytałam sucho.

Cisza. Tak myślałam.

-Twój ojciec- Zaczęła po chwili, ciągnąc przy tym nosem.- On mnie szantażował Azkabanem, powiedział, że jak poznasz prawdę to ani jego ani mnie więcej nie zobaczysz.- Dokończyła i schowała twarz w ręce oddając się mocnemu płaczu.

Stałam i szczerze nie wiedziałam co mam zrobić, ale jedna myśl utkwiła mi w głowie. Skoro ja już znam prawdę to znaczy, że?

-Ciociu, to znaczy że teraz pójdziesz do Azkabanu?- Spytałam ze skruchą w głosie.

Ta tylko spojrzała na mnie i uśmiechnęła się przez łzy. Po chwili po prostu zamknęła mnie w uścisku pełnym ciepła, a ja go oddałam.

Nagle poczułam szarpnięcie i pustkę, przez co upadłam na kolana. Podniosłam wzrok i rozszerzyłam oczy nie wierząc w to co się dzieje tak samo jak mugole wokół widzący latająca kobietę. Ciotkę złapały czarne duchy z okrutną buzią, jednak ta w odpowiednim momencie wyjęła różdżkę i rzuciła zaklęciem.

-Expecto Patronum-

Udało jej się odgonić te demony i nie zwlekając szybko podbiegła do mnie.

-To są Dementorzy, przyszli po mnie, żeby zabrać do Azkabanu. Teraz słuchaj mnie uważnie bo mamy mało czasu, zaraz tu wrócą.- Powiedziała i założyła kosmyk moich włosów za ucho.- Na pewno nie zobaczymy się prędko, a teraz musisz wbiec w ścianę pomiędzy peronem 9 i 10 rozumiesz?- Spytała.

-Ja się boję.- Sapnęłam czując jak kolejna fala łez po mnie spływa.

-Wiem skarbie, że się boisz, ja z twoją matką też się bałyśmy.- Odwróciła głowę patrząc czy dementorzy nie lecą.-Po drugiej stronie powinien być taki ktoś jak Hagrid, on się tobą zajmie.- Kończąc pocałowała mnie w czoło i spojrzała w oczy gdy nagle znowu, ktoś nią szarpnął i tym razem zauważyłam, że drugi dementor leci wprost na mnie.

-Dalia biegnij!- Krzyknęła.- Pamiętaj kocham Cie bardzo!- To było ostatnie co usłyszałam bo adrenalina wzięła górę i zaczęłam biec prosto w ścianę, widząc już jak się od niej odbijam, jednak zamknęłam mocno oczy i poczułam, że jestem w innym miejscu.

Upadłam przez to na ziemie, wylewając słone łzy. Nie wiem dlaczego, ale skuliłam nogi i schowałam twarz w kolana, aż usłyszałam chrząknięcie. Podniosłam wzrok wyżej niż się spodziewałam i zobaczyłam przyglądającego mi się mężczyznę.

-Jasna cholibka dziewczyno, wstań ty żeś z tej ziemii, jeszcze wilka jakiegoś dostaniesz.- Rzekł prześmiewczo.

Szybko wstałam z ziemii i na świętą matkę Bożą, on ma z 2 metry!

To nie nasza wina | Severus Snape | Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz