Odkąd opuściłam Aleksandrie, minęło już chyba kilka dni lub tygodni. Nie liczyłam i straciłam rachubę czasu.
Właśnie 3 dni czemu skończyły mi się zapisy żarcia, jedynie co jadłam to pieczone wiewiórki lub nawet surowe.
A co do mojego domku na drzewie...już go nie ma. Gdy wróciłam do niego zastałam go spalonego a wokół kręciło się mnóstwo sztywnych.Udało mi się stamtąd uciec, nie zwracając uwagę martwych na mnie.
Bez namiętnie włóczyłam się po lasach i opustoszałych miastach i miasteczka oraz wsiach. Aktualnie uciekałam od małej grupy zombi, (może 5 zombi na oko) próbowałam strzelać w ich głowy z rewolweru ale za każdym razem pudłowałam i kończyła mi się amunicja.- Cholera -Mruknęłam cicho gdy wykorzystałam ostatnią amunicje i pisze raz któryś nie trafiłam
Przez huczny dźwięk broni palnej, coraz więcej sztywnych się schodziło i zaczęło za mną podążać. Nogi mnie już powoli bolały od ciągłego biegu, ale nie chciałam się zatrzymać by złapać oddech. Po chwili do biegłam do jakieś 13 piętrowej fabryki, otoczonej płotem z siatki. Podbiegłam do niej i dostrzegłam tam przypiętych sztywnych i jacyś ludzi ubrani na biało. Usłyszałam strzały a sztywni którzy za mną łazili, padli bezwładnie na ziemię.
- Rzuć broń i ręce do góry! -Krzyknął mężczyzna mierzyć we mnie z karabinu.
Powoli uniosłam ręce do góry i schyliłam się kładąc nie naładowany rewolwer na ziemię po czym się wyprostowałam dalej mają ręce w górze.
Po chwili podeszła do mnie jakaś kobieta i ściągnęła mi z pleców plecak i sobie założyła, zabrała mi moją ukochaną katanę i rewolwer.
Nie protestowałam ani nie próbowałam zrobić jakichkolwiek sztuczek na ucieczkę, ale i tak by mi się nie udało bo ci ludzie mieli przewagę liczebną.Kobieta złapała mnie za ramiona i zaczęła prowadzić do bramy gdzie stało dwóch wartowników z karabinami.
Dwójka mężczyzn otworzyła dość ciężką bramę a ta flądra która mnie trzymała zaczęła mnie prowadzić na plac z kilkoma starymi samochodami. Zaprowadziła mnie do betonowego balkonu z żółtą poręczą i także betonowymi schodami po bokach.Po chwili usłyszałam jakiś gwizd a wrota z balkonu otworzyły się, z nich wyszedł gwiżdżący mężczyzna. Ubrany był w czarną skórzaną kurtkę oraz również czarne spodnie, na szyi miał czerwoną chustę. W dłoni trzymał kij bejsbolowy zaplecionym drutem kolczastym. Gdy na mnie spojrzał przestał gwizdać i uśmiechnął się szeroko.
- No proszę proszę, kogo my tu mamy? Zagubiona dziewczynka -Powiedział sarkastycznie.
- Ta dziewczynka potrafi zabić z zimną krwią, stary dziadzie -Rzuciłam bez emocji.
- Ohoho, nie grzeczna z ciebie laleczka. Lubię takie -Puścił mi oczko- Jak piękna dama ma na imię? -
- Nie potrzebna ci ta informacja-Warknęłam cicho
- Może ja zacznę, jestem Negan a ci ludzie to zbawcy. Miło nam ciebie poznać laleczko -Ukłonił się szarmancko.
Wiedziałam że muszą skłamać jak mam na imię, nie chce by dowiedzieli się o Aleksandrii. I tak kiedyś prawda wyjdzie na jaw, ale muszę spróbować.
- Jestem Brenda -Skłamałam mierząc mężczyzne morderczym wzrokiem.
- Brenda? Mhmmm. Piękne imię dla dziwki -Zaśmiał się machając lekko swoim kijem.
Wkurzyło mnie to, chciałabym wyrwać się tej jednej z zbawców i podejście do niego a później przywalić mu w krocze. Ale powstrzymałam się..
- Zamknij się w końcu ty stara cholero! -Nerwy mi nie wytrzymały i wyrwała się tej suce, przy okazji zabrałam jej katanę i pobiegłam do schodów ale w tym momencie poczuła okropny ból w tyłu głowy a potem widziałam tylko ciemność i pustkę w głowie..
CZYTASZ
Before Death||Carl Grimes||
FanfictionApokalipsa-czas w którym społeczeństwo upada z powodu przytłaczających rojów zombie. Przy życiu pozostaje tylko nie wiele małych grup albo samotnych osób, które walczą o życie w pojedynkę przed wygłodniałymi zombie, w tym pewna dziewczyna którą za w...