Rozdział 8

88 3 2
                                    

-Jestem przy tobie i zawsze będę, nikt nie ma prawa cię skrzywdzić kiedy ja tu jestem-szepnął mi do ucha czule głaszcząc mnie po włosach

W tamtej chwili czułam się bezpieczna w jego ramionach, choć byliśmy pokłóceni to on mnie przytulił i powiedział te słowa przed chwilą. Przeważnie jak kłóciłam się kiedyś z takimi osobami to nie potrafiliśmy się na siebie patrzeć i dogadać przez około chyba tydzień. Chłopak uwolnił mnie z ucisku i pocałował w czoło jakby nigdy nic a moje policzki zalały się delikatnym rumieńcem, po chwili chłopak odsunął się by ujrzeć Enid stojącą na schodach patrząc się na nas.

-Judith śpi, a ona tu robi? Jeszcze cała we krwi-Zeszła po schodach podchodząc do naszej dwójki.

-Jeden z mężczyzn ją zaatakował i musiała się jakoś bronić nie?-Spojrzał na długowłosą.

-No musiała ale by nie dała rady-Podeszła do niego

-Ale dała rade i żyje, coś z tobą jest nie tak. Jak tylko Robin się pojawiła dziwnie zaczęłaś się zachowywać-

-Konie..- Nie dokończyłam bo nagle usłyszeliśmy bardzo głośny dźwięk klaksonu od ciężarówki, natychmiast wyjrzałam przez okno i zobaczyłam jak deski od wieży było lekko połamane a metalowy płot delikatnie wygięty do przodu.

-Co się stało Robin?-Spytał Carl podchodząc do mnie.

-Chyba ciężarówka wjechała w wieże i płot, nie jestem pewna -Poczułam czyjeś ręce na mojej talii, które oczywiście należały do Carla. Chłopak patrzył przez okno na osiedle i zacisnął palce na mojej talii a po chwili odsunął się i wziął karabin i wyszedł a ja za nim i Enid też ale ona stanęła w progu drzwi.

Dostrzegłam Rona uciekającego od jakiegoś mężczyzny, chciałam pobiec i zabić gnoja ale Carl był pierwszy i postrzelił mu nogę przez co potoczył się na ziemie krzycząc z bólu. Chłopak podszedł powoli do niego mierząc w niego swoją bronią.

-Proszę! Nie zabijaj mnie!-Błagał chłopaka trzymając się kurczowo za udo. Carl spojrzał na mnie i Ron a po chwili nie uwagi mężczyzna złapał mnie za nogę i zaczął ją szarpać. Co w efekcie powalił mnie na ziemie, chłopak zareagował strzelając mu w łeb. Zrzuciłam go z siebie szybko wstając.

-Wejdźcie do domu, obronie was-Spojrzał szczególnie na mnie

-Nie..-Warknął stanowczo Ron i szybkim krokiem poszedł przed siebie

-Carl chodź już!-Krzyknęła do chłopak a ten złapał mnie za rękę i wbiegł do domu

-Serio? Jeszcze ją musisz brać?-Spojrzałam na nią

-Sama na osiedlu by zginęła Enid a ja nie chce by zginęła-

-Nie, to może przez ją ci ludzie zaatakowali Alexandrie. Może ona była w tej grupie i chcą ją odzyskać-Chłopak zacisnął pięści na jej słowa

-Czemu tak mówisz? To nie przez nią i wcześniej nie była w żadnej z grup, a skąd to wiem? Sama mi opowiedziała swoją historie-Warknął stając w mojej obronie, mhm pierw się ze mną kłóci a później dwa razy ratuje mi tyłek a teraz broni mnie przez tą idiotką.

-A może to kłamstwo co ci nagadała? Co jak co ale ja jej nie ufam Carl-

-A Jonathanowi ufasz? Tak a on jest jej bratem więc zacznij ufać ale jak wolisz możesz jej nie ufa...-Nie dokończył bo zaciągnęłam go do innego pokoju

-Czemu mnie dwa razy uratowałeś a teraz bronisz?-Puściłam jego dłoń i skrzyżowałam ręce na piersi czekając na odpowiedź.

-A chciała byś umrzeć? Musiałem cię uratować, Daryl by się załamał gdyby dowiedział się o twojej śmierci-Tłumaczył chłopak.

-Rozumiem a dalej jesteś na mnie zły co ci powiedziałam?-Od razu się na mnie spojrzał

-Nie ale być mogła czasem mieć język za zębami-Powiedział cicho i wrócił do Enid a ja zaczęłam patrzeć w podłogę, czyli jeszcze jest na mnie zły ehh co ja poradzę.

Martwiłam się trochę o brata, nie chciałam go ponownie stracić. Tak cholernie się o niego boje że po prostu zaczęłam wbijać sobie paznokcie w ręce, modle się w duchu że przeżył ale w tej myśli bardziej górowała jego śmierć...nie chciałam tego.

-Robin?-Szybko wytarłam łzy z policzków i poszłam do chłopaka.

-Tak?-Spytałam lekko złamanym głosem

-Enid gdzieś zniknęła i zostawiła tą kartkę-Pokazał mi małą karteczkę z napisem "just survive somehow".

Nagle zaczął dzwonić chyba budzik od piekarnika, chłopak spojrzał na ową rzecz i podszedł go wyłączyć a ja usiadłam na blacie patrząc co robi. Po chwili otworzył piekarki pierw zakładając rękawice kuchenne i wyjął żaroodporne szkło z niego, to mi się wydaje była lazania albo coś innego. Zamknął piekarnik i podszedł do mnie, spojrzałam w jego oczy a ja w jego. Położył dłoń na moim udzie i powoli przybliżał twarz do mojej...

Before Death||Carl Grimes||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz