„Konkurencja"
***
Kolejne dni były dla nas prawdziwym testem cierpliwości. Rollinson chyba uznał, że jeśli zawali nas całą toną najróżniejszych zadań i pierdół, a do tego dołoży nam trzy godziny treningu, to Colt i David wybiją sobie z głowy ich durne, popisowe żarty. Co prawda ja również miałam na to nadzieję, ale straciłam je z samego rana, kiedy w mojej kawie zamiast cukru, poczułam sól.
Chociaż i tak byłam zdania, że póki wyżywali się na mnie, nie było najgorzej. Podświadomie wiedziałam, że tak było najlepiej i wolałam, aby nie zaczepiali Levia. Widząc jego wyczyny na treningu, zastanawiałam się, gdzie się podziewał przez ostatnie lata, kto go tego nauczył i zaczęłam kwestionować to wszystko, co potrafiłam ja.
Stałam przed ćwiczeniowymi tytanami i starałam się zrozumieć, dlaczego dostałam surowy zakaz używania sprzętu do manewru przez cały trening. Yan bardzo wyraźnie zaznaczył nam granicę względem Levia, ale nie zauważył, że tak naprawdę to każdy ma gdzieś, czy jest z Podziemi, czy z miasta.
Liczyło się to, co potrafił. Colt i David mogli marudzić, ale też nie potrafili ukryć, że są pod wrażeniem.
Nie przekonałam się jeszcze do końca do Levia, ale najwyraźniej przypadnie mi spędzić z nim wiele czasu, dlatego starałam się być miła. Wciąż patrzył się na mnie tak, jakbym mu coś zrobiła i nie mam pojęcia, czym zawiniłam, ale zaczynałam się już przez to czuć niezręcznie.
Zerknęłam na Eli, która najwyraźniej nie spała zbyt dobrze, bo oparła się właśnie o moje ramię i przymknęła powieki, starając się dać oczom chwilę wytchnienia.
— Możemy obstawiać — zaproponował Colt, a David pokiwał ochoczo głową.
Czekaliśmy, aż Levi skończy swoją robotę ze sztucznymi tytanami, ponieważ Rollinson chciał znać jego aktualne wyniki. Dał mu na to ledwo dziesięć minut i pełne pole do popisu. Maksymalna liczba kukieł wynosiła dwadzieścia pięć, choć i tak w takim czasie i utrudnieniami w terenie, -bo liczba drzew to jakiś nieśmieszny żart- mało komu udawało się ściąć połowę.
Mnie samej w tamtym miesiącu ledwo, co udało się wyciąć dziewiętnaście rolek. Rollinson chodził wtedy przez cały tydzień dumny, jak paw, twierdząc, że ma najzdolniejszego zwiadowcę w swoim durnym oddziale.
— Stawiam piętnaście — zadeklarował David, uśmiechając się porozumiewawczo w kierunku swojego bliźniaka. Ten uniósł brwi w geście aprobaty i sam się zastanowił.
— Mam ich dość — szepnęła Eli, na co zaśmiałam się cicho i wbiłam wzrok pomiędzy gałęzie.
Levi trzymał ostrza w dość nietypowy sposób, ale taktycznie było to piekielnie inteligentne zastosowanie i zbeształam się za to, że ja na to nie wpadłam dużo wcześniej. Skręcał swoje ciało, co pozwalało mu uderzyć w tytana z większą siłą i efektywnością, lecz tracił przy tym na czasie. Jednak to, jak pewnie się poruszał i, jak szybko to robił, pokazywało, że doskonale miał wszystko pod kontrolą.
Po tym, jak czas dobiegł końca i Levi ponownie przed nami stanął, prawie wszyscy spięli się w oczekiwaniu na to, co powie Rollinson. Mężczyzna znalazł się na ziemi krótko po Leviu i podrapał się po karku, patrząc na nas przez dłuższą chwilę w zupełnej ciszy.
— Osiemnaście — wymamrotał, na co otworzyłam szeroko oczy, bo to był zaledwie jeden tytan mniej ode mnie.
Uważnie spojrzałam najpierw na trzy pierwsze kukły z zupełnie zniszczonymi rolkami na karkach, a następnie na niewzruszonego Levia, który omijał mnie wzrokiem, udając, że nie istniałam. Robił tak przez cały czas i powoli zaczynało mnie to drażnić.
CZYTASZ
Perfect Soldier | Levi Ackermann
Fanfiction⸺ CZĘŚĆ PIERWSZA ⸺ „Przestaliśmy wierzyć w lepszy świat, zgadzając się na warunki podyktowane nam przez naszych wrogów. Nie chcieliśmy pchnąć walki do przodu, bo obawialiśmy się klęski, która i tak prędzej, czy później miała zawładnąć całym światem...